/ Krzysztof Sawala , źródło: tennis.com/własne, foto: AFP

Jo-Wilfried Tsonga i jego koledzy z reprezentacji Francji odliczają już dni do finału tegorocznego Pucharu Davisa. Przed pojedynkiem ze Szwajcarami lider kadry „Trójkolorowych” przyznaje, że presja będzie niezwykle duża.

Podopieczni kapitana Arnaud Clementa wystąpią w ostatnim akcie tenisowego sezonu przed własną, 27-tysięczną publicznością. Mecz, który odbędzie się na mączce – nawierzchnię wybrali oczywiście gospodarze spotkania – będzie miał ogromną stawkę zarówno dla Francuzów, jak i Szwajcarów, którzy w tym sezonie mogą liczyć na swojego lidera Rogera Federera. Francja na puchar imienia Dwighta Davisa czeka już 13 lat, kiedy w finale okazała się lepsza od reprezentacji Australii. Ich szwajcarscy rywale nie podnieśli głównego trofeum ani razu w historii, a ostatni raz w decydującym meczu zagrali 22 lata temu.

Wyjątkowa atmosfera, którą otoczone jest finałowe starcie – niezwykle atrakcyjny zestaw uczestników, obecność w kadrze Szwajcarii Federera, który we Francji ma szczególnie wielu sympatyków – sprawiło, że bilety na to wydarzenie zostały wyprzedane w ciągu niespełna godziny. Wszystko to dociera do głów zawodników, którzy sami odczuwają coraz większą presję przed zbliżającym się początkiem rywalizacji.

Mamy wszystko do wygrania, ale zarazem równie dużo do stracenia – stwierdził Tsonga, który prawdopodobnie będzie jednym z liderów drużyny. – Jest w tym coś przerażającego. Jeśli gra się w tenisa, trenuje całe życie, to robi się to właśnie dla tych chwil. Dla chwil, w których jest najwięcej adrenaliny, gdy człowiek zaczyna się bardzo denerwować. Można powiedzieć, że to trochę masochistyczne – dodał obrazowo.

12. tenisista świata w ostatnich tygodniach zmagał się z problemami zdrowotnymi, ale pojawił się ponownie na korcie w Paryżu podczas BNP Paribas Masters, gdzie uległ po trzysetowym meczu Kei Nishikoriemu. – Czuję się dobrze fizycznie i to jest dla mnie najważniejsze. Cieszę się, że wróciłem do mojego najlepszego tenisa w najbardziej właściwym momencie – przyznał.

Tsonga ma niemal pewne miejsce składzie przynajmniej na piątkowe single, które otworzą finałowy weekend. Obok niego w pierwszym dniu meczu pojedynku powinien pojawić się też Richard Gasquet, ale przy przeciętnej formie 28-latka, kapitan Clement może zdecydować się na kogoś z dwójki Gael Monfils – Gilles Simon. Po stronie Szwajcarskiej jedyna wątpliwość dotyczy składu na mecz gry podwójnej. W singlu z pewnością wystąpią Federer i Stan Wawrinka, którzy być może w sobotę utworzą też parę deblową.

Finałowe spotkanie „Trójkolorowych” ze Szwajcarią odbędzie się w dniach 21-23 listopada na stadionie Pierre-Mauroy w Lille na północy Francji.