Alicja Rosolska: Muszę uważniej przyglądać się Brazylijkom

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Przygoda Alicji Rosolskiej i Ajli Tomljanovic z turniejem w Petersburgu niestety była dość krótka. Polka i Australijka nie sprostały w pierwszej rundzie Anastazji Potapowej i Julii Putincewej. Po meczu nasza reprezentantka znalazła czas, aby opowiedzieć nam o początku obecnego sezonu, miłych wspomnieniach z Petersburga czy losowaniu Pucharu Federacji. 

Szymon Adamski: Jak doszło do współpracy z Ajlą Tomljanovic?

Alicja Rosolska: Grałam już z nią w zeszłym roku w Zhengzhou i fajnie to wtedy wyglądało. Ajla powiedziała mi wtedy, że gdybym kiedyś nie miała partnerki, to żebym się do niej odezwała. Przed Australian Open rozmawiałyśmy, ale ona wtedy była już umówiona z Marią Sakkari. Teraz jej partnerka nie chciała grać debla, moja doznała kontuzji i znów gramy razem.

– Przy okazji rozwiejmy wątpliwości, że walkower w 2. rundzie Australian Open nie wynikał z pani problemów zdrowotnych.

– Tak, to Danielle Collins naderwała mięsień brzucha. Napisała do mnie ostatnio, że w Dubaju też nie zagra i nie wiadomo jak będzie z turniejem w Dosze, czy zdąży się na niego przygotować.

– A pani gdzie planuje zagrać w najbliższym czasie?

– Właśnie w Dubaju i Dosze. Później turnieje w Stanach.

– Skoro kontakt z Collins cały czas jest podtrzymywany, to wnioskuję, że ma pani z nią wspólne plany na przyszłość.

– Na pewno chciałabym, ale z drugiej strony nie zdobyłyśmy wystarczająco dużo punktów w Australii. Będzie problem, żebyśmy razem mogły występować w turniejach. Jej ranking deblowy niestety się nie poprawił, a z kolei singlowy jest gorszy niż ostatnio. Ja też zanotowałam spadek. Musimy więc znaleźć nowe partnerki i jeśli podciągniemy się w rankingu, to rzeczywiście możliwe, że znów zagramy razem.

– W przyszły poniedziałek też punktów pani nie przybędzie. Czego zabrakło do zwycięstwa? 

– Przez to, że raz wygrałam ten turniej, mam z nim dobre wspomnienia i z chęcią tutaj wracam. Tym razem przyjechałam jednak chora. Już na Puchar Federacji dotarłam w gorszym stanie, mało tam trenowałam. Do tej pory przeziębienie mnie trzyma i nie jestem w szczytowej formie. Niestety, jak w Australii czułam się bardzo dobrze i pełna energii, tak teraz tyle tej energii nie mam. Mam nadzieję, że przed turniejami w Dubaju i Dosze uda się porządnie potrenować i będzie to lepiej wyglądać.

W trakcie meczu kilka razy musiała pani odkaszlnąć. 

– Tak, to są pozostałości po wirusie. Im więcej trenuję, tym bardziej wirus nie chce odejść. Staram się grać, a jednocześnie wrócić do pełnić do pełni zdrowia i coś nie mogę się wyleczyć do końca.

– Chciałem jeszcze porozmawiać o Pucharze Federacji. Jak pani oceni losowanie? 

– Każde losowanie jest dobre. Jak możemy zagrać w reprezentacji, to się cieszymy…

– … ale to chyba jest bardzo dobre. 

– O tym, że było bardzo dobre, powiem dopiero po meczu. Są przecież zawodniczki, które potrafią robić niespodzianki i grając dla reprezentacji wznoszą się na wyżyny. Ja akurat nie gram na co dzień z Brazylijkami i na razie nie wiem, czego się spodziewać. Będę bardziej uważnie wypatrywać je na turniejach. Wiadomo też, że osłabieniem drużyny brazylijskiej jest zawieszenie Beatriz Haddad Mai. Na pewno mamy szanse.

– Awans do grona najlepszych na świecie i kwalifikacji turnieju finałowego to doskonała mobilizacja. 

– Super by było, to jest cel naszej drużyny. W najbliższym czasie nie będzie jednak tak daleko wybiegać w przyszłość, tylko skupimy się, że dobrze zagrać w kwietniu. Piłka po piłce, mecz po meczu – dokonamy wszelkich starań, żeby wywalczyć ten awans.

– Na stronie PZT pojawiło się ogłoszenie swego rodzaju castingu na miejsce rozegrania tego spotkania. Gdzie pani chciałaby zagrać?

– Wierzę, że to PZT dobrze wybierze. Ostatnio grałyśmy w Zielonej Górze i było bardzo miło. Jeśli dojdzie do zmiany miejsca, to mimo wszystko wierzę, że kibice znów dopiszą i będą nas wspierać.

 

Z Petersburga Szymon Adamski