Belinda Bencic: nie muszę już nikomu nic udowadniać
O ćwierćfinał US Open Iga Świątek zmierzy się z mistrzynią olimpijską. Lubiąca turniej w Nowym Jorku Belinda Bencic rozgrywa swoje pierwsze wielkoszlemowe zawody po osiągnięciu życiowego sukcesu i, jak na razie, spisuje się świetnie. W wywiadzie podkreśla, że triumf w Tokio dodał jej pewności siebie.
Belinda Bencic już jako nastolatka uchodziła za bardzo utalentowaną tenisistkę. W 2013 roku pokazała się światu wygrywając juniorskie Roland Garros i Wimbledon. Już rok później objawiła się w seniorskich rozgrywkach docierając do ćwierćfinału w US Open. Sukces przyszedł jednak za wcześnie. W kolejnych latach radzenie sobie z presją sprawiało jej problemy. Grała poniżej oczekiwań, poza pojedynczymi przebłyskami, takimi jak zwycięstwa w Cincinnati (2015) i Dubaju (2019), czy kolejny świetny występ w Nowym Jorku – półfinał w 2019 roku. Sukces na igrzyskach olimpijskich w Tokio może być jednak dla niej przełomowy. Po zdobyciu złotego medalu w singlu i srebrnego w deblu Szwajcarka wciąż utrzymuje wysoką formę. O tym co zmienił sukces w stolicy Japonii opowiedziała w wywiadzie dla Tennis Majors.
„Szczerze mówiąc, czuję że teraz nie muszę już nikomu niczego udowadniać, ponieważ osiągnęłam swój cel, spełniłam swoje marzenie” zdaje się mówić z ulgą Bencic. „Nie czułam wcześniej potrzeby udowadniania tego ludziom. Szybko nauczyłam się, że jeśli jest się dobrą zawodniczką ludzie będą mówić, że zawsze o tym wiedzieli. A kiedy sobie nie radzisz nikogo nie obchodzisz ty, ani twoje uczucia, ludzie cię skreślają. Więc po pierwsze, nie interesuje mnie co myślą inni i wydaje mi się, że radzę sobie z tym dobrze. Ale oczywiście chciałam coś udowodnić samej sobie, ponieważ całe życie pracujesz na wygraną w turnieju wielkoszlemowym, na igrzyskach, zostanie liderką rankingu i to są twoje marzenia” – kontynuowała.
„Przede wszystim więc osiągnięcie to daje mi dużą satysfakcję. I czuję, że praca, którą wykonałam, miała sens i zaowocowała tym sukcesem” – podsumowała następczyni Monici Puig.
Bencic opowiadała również o tym, jak zastanawiała się, jak to jest odnieść taki sukces oglądając Rogera Federera – jej rodaka. Przyznała, że decydujące momenty finały były pełne nerwów, ale i szczęścia. Skupiała się po prostu na tym by trafiać w kort. I to się udało. Opisała, że najsilniejszym uczuciem, jakie towarzyszyło jej po meczu, była po prostu ulga. W jednym momencie cały stres zniknął i bardzo pozytywny nastrój utrzymywał się przez wiele dni. Przyznała również, że ciekawie było jej doświadczyć całej medialnej uwagi, z jaką muszą liczyć się mistrzynie.
Została również zapytana o swoje zdanie w dyskusji nad tym, czy igrzyska są w tenisie tak samo ważne jak turnieje wielkoszlemowe. Szwajcarka stwierdziła, że dla niej mają nawet większą wartość i zawsze były tymi najważniejszymi zawodami. To dodatkowo pomaga jej teraz grać z większym luzem i odczuła to już w Cincinnati. Powiedziała nawet, że „gra już tylko dla zabawy, wszystko co teraz osiągnie to dodatek”. Natomiast można podejrzewać, że „dodatkiem” w postaci wielkoszlemowego triumfu na pewno by nie pogardziła. I to już w tym tygodniu, w turnieju, w którym jak dotąd prezentowała się najlepiej. Najpierw musiałaby jednak poradzić sobie z rozkręcającą się Igą Świątek.