Gael Monfils: Nic nie jest dane w prezencie

/ Dominika Opala , źródło: www.atptour.com /własne, foto: AFP

Nie można oderwać wzroku od gry Gaela Monfilsa. Elastyczny i wysportowany showman, który zdolny jest do wielkiej kreatywności przy konstruowaniu wymian. To można zauważyć, obserwując Francuza na korcie. Jednak jest to także uczciwa, bezpośrednia i przyjazna osoba poza kortem. W jego obecności można zdać sobie sprawę, jak charyzmatycznym jest człowiekiem, ale też, jak ciężko pracuje, o czym mieli okazję przekonać się dziennikarze z ATP.

Ludzie myślą, że jesteśmy utalentowani, obdarowani zdolnościami – mówi Gael Monfils, aktualnie 9. tenisista na świecie. – Nic nie jest dane w prezencie, nic nie dotyczy talentu, chodzi o pracę. Pracujesz ciężej niż wszyscy inni. Ludzie mylą pracę z wygrywaniem. Możesz pracować naprawdę ciężko, ale nie wygrywać, nie osiągać rezultatu, jaki byś chciał. To jest trudne. Wszyscy zawodnicy w tourze pracują od najmłodszych lat. Jestem tu teraz, ponieważ pracowałem ciężko, moim rodzice pracowali ciężko i walczyli, bym pewnego dnia miał możliwość grania w tenisa na najwyższym poziomie – wyjaśnia 33-latek z Paryża.

Jego twarz pojawiała się na okładkach magazynów sportowych odkąd wygrał trzy z czterech juniorskich Wielkich Szlemów w sezonie 2004. Rok później sięgnął po premierowy tytuł ATP w Sopocie, a następnie znalazł się w Top 25, zdobywając nagrodę „Odkrycie Roku ATP” – Byłem oceniany od młodego wieku, przez cały czas, ale ludzie nie znają twojej sytuacji. Tego, jak byłeś wychowany, twojego tenisa – tłumaczy Monfils, który ma na koncie 10 tytułów ATP. – Granie w tenisa było dla mnie błogosławieństwem.

Od pierwszego dnia byłem inny. Jestem inny. Gram w tenisa, bo kocham sport. Lubię przebywać wśród sportowców, jestem sportowcem w środku. Wybrałem tenis, bo uprawiałem go od najmłodszych lat, podobnie, jak piłkę nożną, judo i koszykówkę. Tenis to sport, w którym czułem się najszczęśliwszy – dzieli się swoją historią Francuz.

Minęły ponad trzy lata odkąd Monfils awansował na najwyższe, szóste miejsce w karierze i znalazł się pośród ośmiu najlepszych tenisistów sezonu w 2016 roku. Kontuzje kolana i nadgarstka skróciły czas spędzany na korcie przez ulubieńca publiczności, ale zakończenie sezonu drugi raz z rzędu w Top 10 pobudziło apetyt paryżanina. To nie przypadek, że rok 2020 rozpoczął z bilansem 16-3, notując w tym serię 11 zwycięstw i dokładając do gabloty dwa trofea – z Montpellier i Rotterdamu. Jedynie elastyczność Novaka Dżokovicia zatrzymała Monfilsa przed osiągnięciem trzeciego finału z rzędu, tym razem w Dubaju. Serb obronił wówczas trzy piłki meczowe.

Najważniejszą częścią touru jest odnoszenie sukcesu tydzień po tygodniu. Po to trenujemy fizycznie i psychicznie – przyznaje Monfils. – Byłem bardzo solidny i myślę, że jestem w świetnej formie fizycznej. Dobrze poruszam się po korcie, co pomaga mojej grze. Kiedy zaczynasz być bardziej pewny siebie, wtedy idziesz po swoje. Poruszanie się jest u mnie kluczem, ale wtedy też próbuję niektórych uderzeń w trudnych momentach – dodaje.

Uporządkowane życie osobiste także pomaga w walce o najwyższe cele. Monfils od 18 miesięcy jest w związku z aktualnie 5. tenisistką na świecie, Eliną Switoliną – Dzielenie tych samych celów, poświęcenie i doświadczenie jest czymś niesamowitym – zapewnia 33-latek mieszkający w Szwajcarii. – To sport indywidualny, samolubny, przez większość czasu jesteśmy sami, ale doceniamy momenty, kiedy jesteśmy razem, w domu lub na turniejach. Mam nadzieję, że jej pomagam, kiedy razem trenujemy, śmiejemy się. Choć z nią jestem bardziej poważny na treningach, bo chcę pomóc jej osiągnąć założone cele.

Monfils nie zapomina jednak o własnej karierze – Wygranie Wielkiego Szlema to marzenie, a awans do pierwszej „piątki” to cel – wyznaje Francuz. – Wielu zawodników ma potencjał, ale walczą oni tak samo jak ja… Mam nadzieję, że pewnego dnia będę miał okazję – podsumowuje.