Linette: przyjechałyśmy najmocniejszym składem i chcemy finałów

/ Anna Niemiec , źródło: Korespondencja z Radomia, foto: Materiały prasowe PZT

Magda Linette pokonała Irinę-Camelię Begu i zdobyła pierwszy punkt dla reprezentacji Polski w spotkaniu przeciwko Rumunii. Po meczu Polka była bardzo zadowolona, że pomimo słabszego momentu gry, udało jej się wyprowadzić drużynę na prowadzenie.

Ten mecz wyglądał bardzo standardowo, jak na mnie w tym roku, czyli bardzo w kratkę – przyznała na konferencji prasowej poznanianka. – Myślę, że zaczęłam bardzo dobrze i miałam bardzo słaby początek drugiego seta. Do gry weszły nowe piłki, trochę zwolniłam i przez to zaczęłam robić więcej błędów. Zazwyczaj, gdy gram wolniej, od razu zaczynam robić ich więcej. Później udało mi się odzyskać dobry rytm. Przytrafił mi się nieszczęsny gem przy 5:4, ale wiedziałam, że już wracam na dobre tory. Czułam, że to ja kontroluję warunki na korcie, więc wiedziałam, że w trzecim secie muszę po prostu to kontynuować.

Magda Linette ostatni raz w Billie Jean King Cup rywalizowała w 2020 roku. – Takiemu spotkaniu na pewno towarzyszą inne emocje, trochę większy stres. Przede wszystkim dlatego, że nie jesteśmy przyzwyczajone do takich sytuacji, szczególnie meczów w domu. To, że przyjechałyśmy tutaj najmocniejszym składem, pokazuje jak bardzo nam zależy, żeby wygrać i awansować do turnieju finałowego. Cieszę się, że dołożyłam do tego meczu swoją cegiełkę, że Idze będzie się dzięki temu łatwiej grało.

Linette bardzo pomogła obecność Dawida Celta na ławce trenerskiej, z którym współpracowała przez dużą część zeszłego sezonu. – Spędziliśmy ze sobą kilka ładnych miesięcy, dzięki temu dużo łatwiej nam się teraz pracowało. Ja od razu wiedziałam, o co mu chodzi. Dawid też lepiej mnie zna, wie co potrafię, a czego nie. Wie, kiedy mnie uspokoić, a kiedy pobudzić, bo tego też czasem potrzebuję. Komentował również bardzo dużo moich meczów, więc myślę, że czasami z wyprzedzeniem wie, co się wydarzy na korcie.

W zeszłym tygodniu druga rakieta Polski rywalizowała jeszcze w Charleston. Na konferencji prasowej Linette przyznała, że odczuwa jeszcze zmianę kontynentu i strefy czasowej. – W końcówce trzeciego seta byłam już trochę zmęczona. Cieszę się, że udało mi się zamknąć to spotkanie przy 5:2 bez większych dramatów.