Australian Open. Nadal po raz szósty zagra w finale imprezy

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Blisko, coraz bliżej! Rafael Nada, po półfinałowym zwycięstwie 6:3, 6:2, 3:6, 6:3 nad Matteo Berrettinim, jest już o krok od pobicia rekordu i zdobycia 21. tytułu wielkoszlemowego. Hiszpan przyleciał do Melbourne w tak dobrej formie, że dzisiaj poradził sobie nawet w halowych warunkach.

Nadal i Berrettini spotkali się ze sobą po raz drugi. Choć rzadko mają okazję do rywalizacji, to gdy już do niej dochodzi, gra zawsze toczy się o najwyższą stawkę. Dwa i pół roku temu zagrali o finał US Open, dziś o finał w Melbourne. W obydwu przypadkach górą był o dziesięć lat starszy tenisista z Majorki.

Natomiast to do Berrettiniego uśmiechnął się los, zanim tenisiści weszli na kort imienia Roda Lavera. Pogoda w Melbourne jest w ostatnich dniach kapryśna i z reguły skąpaną w słońcu stolicę stanu Wiktoria nawiedziły opady deszczu. Decyzja organizatorów nie mogła być inna – spotkanie zostanie rozegrane pod dachem. Wydawało się, że beneficjentem tego zarządzenia będzie tenisista z Rzymu. Ale właśnie, tak się tylko wydawało…

Przez pierwsze dwie godziny Berrettini nie miał nic do powiedzenia. Przypominał się mecz ćwierćfinałowy Nadala z Denisem Shapovalovem, w którym również Hiszpan kompletnie zdominował młodszego rywala na starcie. Obaj tenisiści, Włoch i Kanadyjczyk, w pierwszych dwóch setach nie wypracowali sobie choćby jednej szansy na przełamanie. I choć sami nie grali porywająco to w oczy rzucała się przede wszystkim doskonała postawa Nadala.

Pięć gemów, jakie w dwóch pierwszych setach ugrał Berrettini, to bardzo mizerny dorobek. Na nic się zdała odważna decyzja o odstąpieniu w dużej mierze od bekhendowego slajsa i  gry topspinem. Być może zaskoczył takim posunięciem Rafę, ale na pewno nie wyrządził nim krzywdy. Nadal właśnie w tym kierunku posyłał większość odbić i był przy tym niezwykle skuteczny. W pewnym momencie osiągnął tak znaczącą przewagę, że emocji było tyle co podczas zbierania grzybów.

Część ekspertów zastanawiała się, czy Berrettini nie pójdzie drogą Shapovalova i od trzeciej partii nie zobaczymy go częściej przy siatce. Włoch trzymał się jednak linii końcowej, z tym że efekt był dużo lepszy. Rzymianin ,,załapał się” na grę i w tej odsłonie był już w stanie nawiązać wyrównaną walkę. To był pierwszy mały sukces. Znacznie większym osiągnięciem było przełamanie z ósmego gema, kiedy zupełnie niespodziewanie, lecz jak najbardziej zasłużenie objął prowadzenie 40:0 na returnie. W końcu dobrał się do skóry rywalowi i drugą z wypracowanych szans wykorzystał. Mecz zaczął się na dobre!

Od tego momentu emocji było znacznie więcej! Widać to było po reakcjach zawodników na zdobywane punkty i słychać po okrzykach publiczności. Późno, bo późno, ale dostaliśmy widowisko na miarę wielkoszlemowego półfinału. Nieco szkoda, że nie zostało wydłużone do pięciu setów, jednak Nadal był minimalnie lepszy w czwartej partii i wygrał ją 6:3. To było jednak zupełnie inne zwycięstwo niż w pierwszych dwóch setach. Opór ze strony rywala był znacznie większy.

Ostatecznie Nadal wygrał 6:3, 6:2, 3:6, 6:3. W sobotę odpocznie, a w niedzielę stanie do walki o rekordowy, 21. tytuł wielkoszlemowy. Jego rywalem będzie lepszy z pary Daniił Miedwiediew – Stefanos Tsitsipas.

Do tej pory Hiszpanowi nie wiodło się najlepiej w melberneńskich finałach. Co prawda pierwszy z nich wygrał (w 2009 roku), ale w czterech kolejnych górą byli przeciwnicy. Warto też podkreślić, że od 2015 roku Nadal tylko dwukrotnie wygrał imprezę wielkoszlemową poza Paryżem.


Wyniki

Pierwszy półfinał gry pojedynczej mężczyzn:

Rafael Nadal (Hiszpania, 6) – Matteo Berrettini (Włochy, 7) 6:3, 6:2, 3:6, 6:3