Australian Open. Organizatorzy wskazali powody niskiej frekwencji

Liczba widzów śledzących zmagania podczas tegorocznego Australian Open, jest zdecydowanie poniżej limitu, jaki ustalili organizatorzy ze względu na pandemię COVID-19. Według Tennis Australia taka sytuacja wynika z różnych przyczyn.
Limit widowni, jaka może wejść na trybuny w pierwszych dniach australijskiej lewy Wielkiego Szlema to 30 tysięcy widzów dziennie. Jednak jak pokazują statystyki, uzyskiwane wyniki są dalekie od możliwości. W pierwszych dwóch dniach rywalizacji przez bramki Melbourne Parku przeszło jedynie 17 tysięcy kibiców. Podczas spotkania pierwszej rundy Nicka Kyrgiosa widownia była zapełniona jedynie w 25 procentach. Dla porównania, chętni do oglądania spotkania Australijczyka przed rokiem czekali w kolejce do wejścia na godzinę przed rozpoczęciem meczu. Także mecze czołowych tenisistów nie przyciągają tłumów. Na przykład spotkanie Naomi Osaki śledziło tysiąc kibiców.
Jak podaje Tennis Australia, powody takiej sytuacji mogą być trzy. Po pierwsze turniej inaczej niż zwykle, nie jest rozgrywany w styczniu, a w lutym. Drugą sprawą są zamknięte granice i trudności w podróżowaniu. Trzecią kwestią jest nieprzyzwyczajenie się jeszcze Australijczyków do uczestnictwa w imprezach tak jak to miało miejsce w czasach przed pandemią.
Jednak gospodarze wskazują także pozytywy tegorocznej imprezy, którą udało się rozegrać przy udziale publiczności. – Możliwość goszczenia kibiców na meczach pokazuje, że możemy wrócić do organizowania wydarzeń w formule sprzed pandemii. Również zawodnicy doceniają obecność kibiców. Jest to coś, z czym nie mieli do czynienia przez większość ubiegłego roku – podsumowuje Tennis Australia