Australian Open. Po czterech godzinach walki Hurkacz odpada z turnieju

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Prawie trzy lata czekaliśmy aż Hubert Hurkacz ponownie zagra w wielkoszlemowym ćwierćfinale. Oglądaliśmy go w nim przez cztery godziny. Rywalizacja z Daniiłem Miedwiediewem przyniosła sporo emocji, ale to Rosjanin ostatecznie miał powody do radości.

Rywalizacja Huberta Hurkacza z Daniiłem Miedwiediewem jest raczej dość mile wspominana przez polskich kibiców. Mecze Polaka z Rosjaninem nie tylko zwykle są interesujące, ale też w trzech na pięć przypadków kończyły się zwycięstwami wrocławianina. Najbardziej pamiętnym była oczywiście wygrana naszego reprezentanta w pięciosetowym boju w ramach Wimbledonu 2021. Od ich ostatniego meczu minęło sporo czasu, lecz było to imponujące zwycięstwo Hurkacza w finale w Halle przed dwoma laty. Były zatem dobre przesłanki, by wierzyć, że w środę znów Polak poradzi sobie z rywalem. Warto jednak mieć na uwadze, że na twardej nawierzchni Miedwiediew jest znacznie groźniejszy i licząc spotkania tylko na niej, prowadzi w bezpośredniej rywalizacji 2:1. Zresztą dwukrotnie grał też w finale w Melbourne. Z drugiej strony w poprzednich rundach trwających zmagań to Polak pozostawił lepsze wrażenie.

Początek meczu był bez wątpienia dość zaskakujący. Obydwaj zawodnicy nie mogli się wstrzelić ze swoim serwisem. Zaowocowało to licznymi break-pointami w początkowej fazie. Niewiele brakowało, a Miedwiediew prowadziłby już 3:0 z przewagą dwóch przełamań. Na szczęście Hurkacz opanował nerwy i potrafił doprowadzić do wyrównania. W dalszym ciągu mecz nie stał jednak na najwyższym poziomie. Zdecydowanie można było odnieść wrażenie, że obydwu stać na więcej. Szczególnie dało to o sobie znać w tiebreaku. Rosjanin wcale nie prezentował w nim nic szczególnego, ale dzięki popełnianym przez Hurkacza błędom wygrał dość pewnie, do 4.

Polak znakomicie na to niepowodzenie zareagował. Na drugą partię wyszedł mocno zmotywowany i tym razem to on mógł prowadzić 3:0 z przewagą dwóch breaków. Choć tak szybko dużej przewagi zbudować się nie udało, to w przeciwieństwie do Miedwiediewa z pierwszej partii Hurkacz naprawdę imponował swoją grą w tej części meczu. Dzięki temu kontrolował przebieg wydarzeń na korcie i wkrótce zdołał przełamać po raz kolejny. Ostatecznie przegrał tylko dwa gemy. Wygrał w tej części spotkania 100% piłek po trafionym pierwszym podaniu.

Trzeci set był jednak zupełnie inną historią. Zaczął się dość dziwnie. Znów było wiele break-pointów. Hurkacz mógł rozpocząć tak jak w poprzedniej partii, ale nie wykorzystał swoich szans, co szybko się zemściło w postaci breaka dla Miedwiediewa. Liczyliśmy, że wrocławianin natychmiast wymaże te wpadkę, ale rywalowi udało się w kolejnym gemie wyjść ze stanu 0:40. Wyraźnie odżył fizycznie po kryzysie w poprzedniej partii. Hubertowi brakowało nieco dokładności w tej fazie meczu. Niewykorzystane szanse z początku partii chyba utkwiły w głowie naszego reprezentanta, podczas gdy rywal poczuł krew. Miedwiediew miał trzy piłki setowe na 6:2 przy serwisie Polaka, ale ten wyratował się z tych opresji. Niestety mimo ambitnej walki w kolejnym gemie nie był w stanie odrobić strat i ostatecznie Rosjanin wygrał seta 6:3.

Niedobrze rozpoczęła się czwarta partia, bo przełamaniem dla prowadzącego. Poza świetnym drugim setem serwis Polaka nie funkcjonował dziś tak dobrze jak zazwyczaj. Ambitnie szukał na powrót dobrego rytmu swojej gry, ale nie wychodziło mu to. Miedwiediew skutecznie wytrącał go z równowagi. Z czasem powrócił serwis, ale na tym etapie to było za mało. Konieczne było odrobienie strat. Rosjanin był na tym etapie meczu bardzo spokojny i uważny. Zdawało się, że konsekwentnie dąży do swego. Jednak, ni stąd ni zowąd, Hubertowi udało się wyrównać na 4:4. Dodało to animuszu Hubertowi. Ten mecz w dużej mierze rozgrywał się w głowach zawodników. Miedwiediew, który już był jedną nogą w półfinale, podłamał się i zaskoczony podkręceniem tempa przez Hurkacza przegrał tego seta 5:7.

Początek decydującej części spotkania był stosunkowo spokojny. Hurkacz wyglądał na silniejszego i regularniejszego, ale w starciach z Miedwiediewem to często bywa mylące. Tak było i tym razem, bo nagle Rosjanin przełamał na 4:3. Była szansa na to, by niezwłocznie odrobić stratę, ale dwukrotny finalista tego turnieju się wybronił. W swoim kolejnym gemie serwisowym Miedwiediew miał dwie piłki meczowe. Pierwszą Polak w znakomitym stylu wybronił. Drugiej już nie zdołał i to trzeci tenisista rankingu ATP będzie miał szansę na swój trzeci finał w Melbourne. Hurkacz i tak będzie w najnowszym zestawieniu rankingu ATP na najwyższym w życiu 8. miejscu.


Wyniki

Daniił Miedwiediew (3) – Hubert Hurkacz (Polska, 9) 7:6(4), 2:6, 6:3, 5:7, 6:4