Babcia na koszt klubu

/ Artur Rolak , źródło: własne, foto: AFP

Każda bajka jakoś się kończy, nie zawsze szczęśliwie. Paul Jubb pozostał brzydkim kaczątkiem, bo na łabędzie wyrastają inni tenisiści, między innymi Hubert Hurkacz. Równie dobra byłaby dla niego rola Kopciuszka, którego pantofelka nikt nie podniósł, albo Czerwonego Kapturka pożartego przez Joao Sousę w skórze wilka.

Paul Jubb odpadł w pierwszej rundzie, ale nie skarżył się, że jego udział w wimbledońskiej bajce był tak krótki. Ktoś, kto jest sklasyfikowany w piątej setce rankingu ATP, raczej rzadko ma okazję przekroczyć bramę All England Lawn Tennis Clubu, a co dopiero zagrać na tutejszych kortach. Wrota przed Jubbem uchyliła „dzika karta” – nagroda za zdobycie akademickiego mistrzostwa Stanów Zjednoczonych. Żaden brytyjski tenisista nigdy nie wcześniej nie odniósł takiego sukcesu.

Studia na Unwersytecie Karoliny Południowej i złoty medal mistrzostw NCAA mogłyby przejść bez echa, gdyby nie życiorys Jubba – taki w sam raz do wyciskania łez. Paul był niemowlakiem, kiedy jego tata, żołnierz, popełnił samobójstwo. Osiem lat później chłopak został sierotą, bo umarła jego mama.

Wychowywany przez 77-letnią dziś babcię w mieszkaniu komunalnym w Hull miał bliżej na boisko piłkarskie lub nawet na manowce. Babcia dopilnowała, żeby nie pobłądził. – Była skałą w moim życiu – powiedział Jubb. Trafił na korty, został mistrzem Wielkiej Brytanii do lat 16, a potem wyjechał uczyć się w USA.

Marzył, a kto by nie marzył?, żeby kiedyś zagrać na Wimbledonie. Babcia marzyła, aby kiedyś zobaczyć Paula na tym Wimbledonie. I kiedy nadarzyła się okazja, wcale nie było to takie pewne, że będzie mogła przyjechać z Hull do Londynu i kupić bilet na Wimbledon. Powie ktoś, że wnuczek mógł jej zafundować bilet. Otóż nie mógł, bo jako student amerykańskiej uczelni musi zachować status amatora. Oznacza to, że 45 tysięcy funtów za mecz pierwszej rundy zostało w kasie AELTC. No, niecałe 45 tysięcy. Organizatorzy zachowali się jak należy i zapłacili za podróż najsłynniejszej dziś emerytki w Wielkiej Brytanii.

Szkoda, że korty noszą tak mało Jubbów i tak wielu Tomiców…