Bohater Serhij Stachowski: rodzice wychowali mnie na uczciwego człowieka

/ Redakcja , źródło: własne, foto: AFP

Serhij Stachowski zaciągnął się do wojskowej armii rezerwowej i broni niepodległości Ukrainy. Jakiś czas temu mieliśmy okazję porozmawiać z tenisistą, który kilka tygodni temu zakończył zawodową karierę. Jednak być może zobaczymy go jeszcze nawet na polskich kortach. Stachowski podpisał bowiem kontrakt z klubem WKT Mera i chciał występować w Superlidze. 

Wywiad został przeprowadzony podczas Wimbledonu 2014. Rozmawiał Artur St. Rolak.

Po polsku, rosyjsku czy angielsku?

– Proszę pytać po polsku.

Porozmawiajmy o polityce.

– W takim razie po angielsku. Nie chciałbym czegoś źle zrozumieć.

Jest pan sportowcem bardzo zaangażowanym politycznie. Na Wimbledon zaprosił pan trzech słuchaczy Akademii Marynarki Wojennej Ukrainy, którzy po zajęciu Sewastopola przez Rosję nie chcieli służyć w armii okupanta.

– To był impuls. Kiedy dowiedziałem się, że trafili do Royal Naval Academy w Darmouth, postanowiłem zaprosić ich na turniej jako moich gości. Niestety tylko jeden mógł z tego skorzystać, pozostali byli akurat na ćwiczeniach. Chciałem w ten sposób pokazać, że doceniam i szanuję to, co zrobili. Ich czyn wymagał odwagi.

Jest pan bardzo aktywny na Twitterze. Spora część pana wpisów nie dotyczy tenisa, lecz ma wydźwięk polityczny.

– Mój kraj znajduje się w koszmarnej sytuacji. Rosja z powodzeniem dezinformuje światową opinię publiczną, że Ukraińcy są faszystami i zabijają Rosjan. Ja, na swój sposób, wykorzystując możliwości, które daje mi Twitter, próbuję przekazać, jaka jest prawda o tym konflikcie.

Jak to wpłynęło na pana relacje z tenisistami rosyjskimi?

– Straciłem kilku przyjaciół. Szkoda, ale przyjmuję do wiadomości, że ja mam swoje poglądy, a oni swoje.

Pana żona jest Rosjanką…

– Na początku konfliktu krymskiego było nam bardzo trudno się porozumieć. Anfisa szybko jednak zrozumiała, że to nie cały świat się myli, że to Rosja nie ma racji.

Jak na pana aktywność reagują władze tenisa – ITF i ATP? Działacze zwykle nie lubią, kiedy sportowcy angażują się w politykę.

– Nie było żadnej reakcji, co odbieram jako ciche wsparcie.

Czy po zakończeniu kariery sportowej zamierza pan, jak na przykład bracia Kliczko, robić polityczną?

– Polityka to bardzo brudny biznes. Moi rodzice wychowywali mnie na uczciwego człowieka; takiego, który mówi to, co myśli. Z takim podejściem do życia raczej bym nie zrobił kariery w polityce. Teraz robię dla mojego kraju po prostu to, co powinien robić każdy obywatel na miarę swoich możliwości.

Między Wimbledonem a meczem Pucharu Davisa przypada rocznica zbrodni wołyńskiej. Co pan wie na jej temat?

– Kiedy chodziłem do szkoły, uczono nas, że II Wojna Światowa zaczęła się w 1941 roku. O pakcie Robbentrop – Mołotow nie było ani slowa. Od czasu aneksji Krymu dużo czytam o historii Ukrainy. Nie jestem dumny z tego, w jaki sposób Ukraińcy walczyli o niepodległość, a szczególnie z tego, co zrobili Polakom na Wołyniu. To było straszne. Z biografii Bandery dowiedziałem się, że polskie sądy traktowały ludność ukraińską znacznie lepiej niż sowieckie – jeśli nie było dowodów na udział w partyzantce, nie było wyroków skazujących. Rosjanie byli o wiele bardziej opresyjni. Uważam, że Banderę można uważać za bohatera walki o wolność Ukrainy, ale nie zgadzam się z niektórymi metodami tej walki. Nasza opinia publiczna jest na ten temat bardzo podzielona.

O wynik meczu w Szczecinie nie będziemy się teraz sprzeczali?

– Spotkajmy się za dwa lata w Grupie Światowej. Zapraszam na rewanż na Ukrainie.

***

Jak wszyscy wiemy, w ostatnich dniach Rosjanie wkroczyli na terytorium Ukrainy i w wielu miastach trwają brutalne walki. Serhij Stachowski postanowił bohatersko bronić ojczyzny. – Oczywiście, że chcę walczyć. To jedyny powód, dla którego wróciłem do rodzinnego Kijowa. Wstąpiłem do wojskowych oddziałów rezerwowych. Nie mam doświadczenia z bronią, ale sądzę, że sobie poradzę – powiedział 36-letni Stachowski w rozmowie z telewizją Sky News.

Jeszcze półtora miesiąca temu Stachowski rywalizował w Australian Open. W pierwszej rundzie eliminacji uległ 3:6, 4:6 J.J. Wolfowi. Po tym meczu ogłosił zakończenie kariery. Ukrainiec wygrał cztery turnieje ATP w singlu oraz cztery w deblu. We wrześniu 2010 roku wspiął się na 31. miejsce w rankingu ATP.

Pomimo zakończenia zawodowej kariery, Stachowski nie zamierzał odkładać rakiety. Chciał startować w rozgrywkach naszej Superligi w barwach WKT Mera. Wybuch wojny przestawił jednak priorytety i 36-latek trzyma w ręku nie rakietę, a broń.

Postawa Stachowskiego imponuje olbrzymiej liczbie osób, w tym kolegom z kortów. Pełen uznania był m.in. John Millman.

Serhij, wierzymy, że zobaczymy się na kortach Mery i po raz kolejny będziesz mógł nas zaprosić na rewanż w wolnej Ukrainie.