Cincinnati. Iga Świątek zagubiona przed US Open

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Własne, foto: AFP

Nie może znaleźć dobrego rytmu w Ameryce Północnej Iga Świątek. Polka łatwo przegrała z Madison Keys w trzeciej rundzie turnieju w Cincinnati. Czy zdąży znaleźć receptę na te problemy przed US Open?

Iga Świątek po raz trzeci mierzyła się z Madison Keys. Polka poprzednie mecze przeciwko Amerykance pewnie wygrywała. W zeszłym roku w Rzymie liderka rankingu problemy miała tylko w pierwszym secie. W tym roku w Indian Wells przegrała zaledwie jednego gema. Jednak w ostatnich tygodniach Świątek prezentuje się jednak trochę nierówno, a na konferencji prasowej w tym tygodniu narzekała na piłki, którymi grają zawodniczki podczas turniejów w Ameryce Północnej. Są bardzo lekkie, co nie sprzyja siłowej grze Polki. Tenisistki wskazują, że mają niewielką kontrolę nad uderzeniami.

Początek meczu był dość wyrównany, a w połowie seta Świątek miała nawet break-pointa. Niestety nie wykorzystała go, a końcówka partii należała do reprezentantki gospodarzy. Iga popełniała w czwartek sporo błędów. Kiepsko serwowała. Od stanu 3:3 gemy wygrywała już tylko Keys, która nie sprawiała wrażenia, jakby używane piłki jakoś szczególnie utrudniały jej grę.

Przez większość drugiego seta Świątek w zasadzie nie istniała na korcie. Niestety, nic w tym meczu nie szło po jej myśli. Przegrywała już 0:5. Z obydwu zawodniczek zeszła w tym momencie presja, co w przypadku Polki rozluźniło nieco ruchy, a w przypadku rywalki negatywnie wpłynęło ba skupienie. W efekcie Świątek rzuciła się do pogoni i wygrała kolejne cztery gemy. Broniąc trzeciej piłki meczowej (wcześniej Keys mogła zakończyć seta nawet wynikiem 6:0) i przełamując w dziewiątym gemie wlała w serca kibiców nadzieję na niesamowity comeback. Niestety szybko wszyscy wróciliśmy na ziemię. Amerykanka ostatecznie wygrała 6:4. W kolejnej rundzie zmierzy się z Jeleną Rybakiną. Kazaszka pewnie pokonała jej rodaczkę Alison Riske-Armitraj.


Wyniki

Madison Keys (Stany Zjednoczone) – Iga Świątek (Polska, 1) 6:3, 6:4