Deblowy tytuł zdobyty po zakażeniu. Koronawirus nie zatrzymał Soaresa

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.ubitennis.net, foto: AFP

Dla Bruna Soaresa wywalczony w tym roku tytuł deblowego mistrza US Open ma znacznie zupełnie inne niż wcześniejsze tej rangi zwycięstwa. Na krótko przed startem turnieju Brazylijczyk zaraził się koronawirusem, ale nie stanęło mu to na drodze do dokonania w Nowym Jorku historycznego wyczynu.

Przybywając do amerykańskiej „bańki” Bruno Soares mógł poważnie obawiać się o to, czy tegorocznej wielkoszlemowej przygody nie zakończy się jeszcze przed wyjściem na kort. Powodem było jego zakażenie koronawirusem, ujawnione na niedługo przed podróżą do Stanów Zjednoczonych. W tej sytuacji obowiązek poddania się bezpośrednio przed dopuszczeniem do gry testowi na jego obecność, musiał być dla Brazylijczyka wyjątkowo stresujący. Jak się ostatecznie okazało rezultat badania nie wyeliminował go z rywalizacji, ale co dużo bardziej niezwykłe, mimo wyjątkowych okoliczności Soares nie znalazł sobie w US Open równych. W finale w parze z Mate Paviciem wywalczył  wkrótce mistrzowski puchar, który na liście jego sukcesów nie mógł nie zająć szczególnego miejsca.

– Przyjechałem tu mając za sobą 15 dni zmagania się z koronawirusem, więc nie udało mi się poświęcić na trening zbyt wiele czasu. Dobrze, że wcześniej, zanim rozpoczął się szlem mogliśmy chociaż solidnie potrenować. To niezwykłe, że teraz stoi przed nami ten puchar – powiedział po finałowym meczu zawodnik – Ten przeskok był trudny, bo przez 14 dni nie robiłem nic, a potem przyjechałem prosto tutaj. Potrzebowałem trochę czasu, chociaż czułem, że w Cincinnati grałem na niezłym poziomie. W trakcie drugiego seta zacząłem mieć pewne trudności z oddychaniem, ale mówiąc szczerze i tak cieszyłem się, że mogę tu grać – wspominał.

W przeciwieństwie do rodaka Thiago Seybotha Wilda, który jako pierwszy tenisista poinformował o swoim zakażeniu, Soares długo nie zamierzał dzielić się tym faktem publicznie. O przebytej chorobie opowiedział dopiero po zwycięskim pojedynku w finale nowojorskiego szlema.

– Nie wrzucałem na ten temat żadnych postów, ani nic w tym stylu. Zachowałem to dla siebie – powiedział Brazylijczyk – Gdy pewnego dnia wróciłem z Belo Horizonte, miałem zatkany nos i czułem się trochę osłabiony, więc postanowiłem wykonać test. Wynik był pozytywny, dlatego odbyłem piętnastodniową kwarantannę. Poza tym nie miałem żadnych objawów – wyjaśniał zawodnik.