Dubaj. Tsitsipas zmorą Hurkacza, Grek w półfinale

/ Maciej Pietrasik , źródło: własne, foto: AFP

Hubertowi Hurkaczowi nie udało się awansować do półfinału turnieju ATP w Dubaju. Podobnie jak w Marsylii, lepszy od Polaka okazał się Stefanos Tsitsipas, choć walka była dużo bardziej wyrównana.

W Dubaju Hubert Hurkacz osiągnął pierwszy ćwierćfinał turnieju rangi ATP 500, a na dodatek pokonał szóstego tenisistę świata, Keia Nishikoriego. Największym sukcesem w karierze nie mógł się jednak cieszyć zbyt długo, bo musiał myśleć już o pojedynku ze Stefanosem Tsitsipasem. Grek przyjechał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich po triumfie w Marsylii, gdzie w drugiej rundzie ograł właśnie Hurkacza.

Wrocławianin nie ma najlepszych wspomnień ze spotkań z Grekiem – gładko przegrał nie tylko we Francji, ale też w listopadowych Next Gen ATP Finals. Tsitsipas oba turnieje wygrał, a w Dubaju ma szansę na awans do pierwszej dziesiątki rankingu ATP. Aby tak się stało, musi zagrać w finale.

Przed tygodniem wygrana Greka była bardzo wyraźna, teraz Hurkacz od początku nawiązał wyrównaną walkę z rywalem. Zaczęło się świetnie, bo to właśnie nasz tenisista jako pierwszy wywalczył przełamanie w trzecim gemie. Niestety, po chwili przydarzył mu się słabszy moment i Tsitsipas natychmiast odrobił straty.

W pierwszej odsłonie Polak przede wszystkim dobrze serwował, starał się też grać agresywnie, choć momentami oddawał inicjatywę rywalowi. Ostatecznie wszystko rozstrzygnęło się dopiero w tiebreaku. Decydujący moment nastąpił przy stanie 3-3, gdy Tsitsipas wygrał przy podaniu Hurkacza jedną z najdłuższych wymian w meczu. Przewagi z rąk już nie wypuścił, zwyciężając 7:6(4).

Początek drugiego seta nie był dobry dla Polaka. Wrocławianin częściej się mylił, a efektem tego było przełamanie w trzecim gemie. Niedługo później Tsitsipas mógł prowadzić już 4:1, lecz tym razem nasz tenisista obronił się przed breakiem. W końcówce Hurkacz znów wrócił jednak na dobre tory. Podobnie jak w meczu z Nishikorim, w ostatniej chwili odrobił straty. W ósmym gemie nasz tenisista nie wykorzystał dwóch break pointów, ale gdy Grek serwował na zwycięstwo w meczu, znów zrobiło się 15-40. Także tym razem dwa break pointy nie przyniosły przelamania, Hurkacz agresywną grą wywalczył jednak jeszcze jedną okazję na breaka, a przy trzeciej okazji rywal popełnił wreszcie błąd.

Niewiele brakowało, aby powtórzył się scenariusz z pierwszego seta meczu z Nishikorim – Hurkacz utrzymał bowiem serwis, a po chwili miał piłkę setową, gdy świetnie minął będącego przy siatce rywala. Tsitsipasa przy setbolu uratował serwis, tenisista rozstawiony z numerem pięć utrzymał nerwy na wodzy i znów o wszystkim zdecydował tiebreak. Dodatkowa rozgrywka tym razem toczyła się pod dyktando Hurkacza – Grek popełniał błędy, a nasz tenisista był bardzo pewny i pozwolił rywalowi na zdobycie zaledwie jednego punktu.

Niestety, trzeci set zupełnie nie wyszedł tenisiście z Wrocławia. Przed rozpoczęciem partii Tsitsipas opuścił na chwilę kort, aby złapać nieco oddechu po przegranym tiebreaku i przyniosło to skutek. Hurkacz od początku popełniał sporo błędów, a rywal bez problemu je wykorzystywał. Efekt był natychmiastowy – Grek wygrywał gema za gemem i po kilkunastu minutach prowadził już 5:0. Polakowi udało się ugrać honorowego gema, ale w całym spotkaniu przegrał 6:7(4), 7:6(1), 1:6.

O finał Tsitsipas zagra z Gaelem Monfilsem. Francuz w trzech setach pokonał wcześniej Ricardasa Berankisa.


Wyniki

Ćwierćfinał singla:
Stefanos Tsitsipas (Grecja, 5) – Hubert Hurkacz (Polska) 7:6(4), 6:7(1), 6:1