Grigor Dimitrow: Niełatwo mi dojść do siebie po chorobie

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.tennismajors.com, foto: AFP

Grigor Dimitrow przyznaje, że jego organizm nie najlepiej zniósł zakażenie wirusem COVID-19. Wracający powoli do tenisowej rywalizacji Bułgar nadal odczuwa negatywne skutki zarażenia.

W minionym tygodniu rozpoczął się drugi turniej organizowanej przez Patricka Mouratoglou ligi Ultimate Tennis Showdown. Dla Dimitrowa, który podczas Adria Tour zaraził się koronawirusem, zawody te stały się okazją do rozegrania pierwszych po przejściu choroby meczów. Debiutujący w UTS2 Bułgar na korcie zmierzył się z Richardem Gasquet oraz z Feliciano Lopezem. Niestety żadnego z pojedynków nie zdołał rozstrzygnąć na swoją korzyść. W rozmowie z dziennikarzami Tennis Majors przyznał, że nadal walczy o powrót do pełni sił.

– Przyjechałem tu naprawdę bez żadnych oczekiwań. Nie trenowałem przez bardzo długi czas. Staram się więc po prostu skupić na formule zawodów i czerpać przyjemność z gry – wyjaśnia – Najwyraźniej nie jestem jeszcze w stanie rywalizować na najwyższym poziomie. Jest coraz lepiej, wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale nadal niełatwo mi dojść do siebie po chorobie. (…) Jednego dnia czuję się naprawdę dobrze i mogę trenować przez około cztery godziny, ale czasami muszę się nagle całkowicie wyłączyć z gry. Potrzebuję drzemki albo po prostu odpoczynku.

Niestety Dimitrowowi, inaczej niż w przypadku chociażby Thiago Seybotha Wilda, nie przyszło cieszyć się z bezobjawowego przebiegu choroby. Bułgar opowiedział o dolegliwościach, które towarzyszyły mu, kiedy jego organizm walczył z wirusem.

– Myślę, że każdy może przechodzić to trochę inaczej. Mi akurat ciężko się oddychało. Łatwo się męczyłem. Straciłem smak i węch – relacjonuje zawodnik –  Ciężko przeszedłem chorobę. Około miesiąca musiałem spędzić w domu. (..) Wydaje się, że droga powrotna będzie dla mnie niełatwą przeprawą, ale niestety to droga, którą muszę teraz przebyć. Mam nadzieję, że będę w stanie wrócić do zdrowia.

Jak się okazuje koronawirus wystawił na próbę także psychiczną kondycję zawodnika. Wszystko za sprawą długiego, sprzyjającego narastającym z dnia na dzień obawom, czasu spędzonego w warunkach kwarantanny.

– Spędziłem ponad 5000 godzin wyłącznie w swoim własnym towarzystwie. (…) W takich okolicznościach nie ma znaczenia to, jak silny mentalnie jesteś jako człowiek, sportowiec, czy ktokolwiek inny. W końcu nieniknienie pojawią się w twojej głowie czarne myśli. Ja też musiałem się z nimi zmierzyć – podkreśla – To najważniejsze, co chciałbym przekazać. Nie wolno nam lekceważyć potęgi stanu psychicznego, w jakim się znajdujemy. Jeśli podejmiemy niezbędne środki ostrożności i będziemy bezpieczni, uporamy się z tym szybciej. To dziwny czas i musimy troszczyć się w nim nie tylko o zdrowie fizyczne, ale również psychiczne.