Iga zrobiła swoje

/ Adam Romer , źródło: Własne, foto: AFP

Łatwo nie było, mecz Igi Świątek trwał ponad dwie godziny, ale w trzecim secie Polka „włączyła” turbodoładowanie i pokonała Quinwen Zheng. Jest już w ćwierćfinale w San Diego

 

Nim Iga Świątek wyszła na swój pierwszy mecz w San Diego sporo było zamieszania z jej pierwszą rywalką. Polka jako rozstawiona z nr 1 miała wolny los w pierwszej rundzie i miała się zmierzyć z lepszą z pary Elena Rybakina – Garbinie Muguruza. Tymczasem najpierw z rywalizacji wycofała się Rosjanka startująca dla Kazachstanu, w jej miejsce weszła Chinka Qinwen Zheng i wystarczyło, że rozegrała z Hiszpanką zaledwie pięć gemów, by Muguruza skreczowała. W ten sposób do rywalizacji z Igą przystąpiła mająca status „lucky looser” Chinka.

Pierwszy set to wymiana ciosów i dominacja serwisu. Przez 10 gemów widzowie doczekali się zaledwie trzech szans na przełamanie. Pierwszą zmarnowała Świątek, drugą Zheng, ale trzecią Polka wykorzystała z zimną krwią przełamując serwis rywalki i obejmując prowadzenie 5:4. Kolejny gem Iga rozegrała po mistrzowsku wygrywając szybko cztery punkty. Pierwszy set powędrował na konto liderki rankingu WTA.

Druga partia zdawała się toczyć według podobnego scenariusza. Znów przez pierwsze gemy widzowie doczekali się zaledwie trzech breakpointów – wszystkie zostały obronione. Gdy przyszedł dziewiąty gem, Iga ruszyła do ataku. Kolejne szanse na przełamanie sypały się jedna po drugiej i… żadnej nie udało się Polce wykorzystać. Było ich aż pięć i przynajmniej dwie z nich Iga przegrała „na własne życzenie”. A gdy się nie wykorzystuje takich okazji, łatwo o dekoncentrację. Niewykorzystane szanse siedzą w głowie, a rywalka czuje okazję. Tak dokładnie było w dziesiątym gemie, gdy Polka pozwoliła rozpędzić się Zheng, która wykorzystała pierwszą piłkę setową.

I znów, jak na wiosnę w Paryżu, o wyniku miał zdecydować trzeci set. Wtedy wprawdzie Chinka wygrała pierwszą partię, to dwie kolejne przegrała z kretesem. W San Diego Zheng z kretesem poległa „tylko” w decydującej partii.

Początek był zacięty, Chinka miała nawet breakpointa w pierwszym gemie serwisowym Świątek, ale gema nie wygrała. Mogło się zrobić 0:2 z perspektywy Igi, a zrobiło się po chwili 2:1, bo to Polka przełamała rywalkę. A jak już przełamała, to „wrzuciła drugi bieg” i odjechała Zheng. Chinka gasła z każda piłką, a Świątek wygrywała kolejne piłki. Od pierwszego przełamania w trzeciej partii Polka pozwoliła rywalce wygrać tylko trzy (!!!) piłki. Set skończył się ostatecznie 6:1 dla Igi.

– Wiedziałam, że to nie będzie łatwy mecz. Grałyśmy już i wiedziałam czego się spodziewać – powiedziała zaraz po meczu Polka. Dodając po chwili, że spodziewała się więcej słońca w Kalifornii. Spodziewać się za to mogła sporej grupy polskich kibiców na trybunach. Dużo biało-czerwonych flag i kibiców Igi kibicowało z zaangażowaniem. Będą mieli jeszcze okazję wspierać Igę w piątkowym ćwierćfinale, gdzie Polka zmierzy się ze zwyciężczynią meczu Cori Gauff vs. Bianca Andreescu.


Wyniki

Wynik drugiej rundy turnieju WTA 500 w San Diego:

Iga Świątek (Polska, 1) – Qinwen Zheng (Chiny, LL) 6:4, 4:6, 6:1.