Inspiruje i osiąga coraz lepsze wyniki. Jones celuje w wielkoszlemowy debiut

/ Szymon Adamski , źródło: własne / BBC, foto: AFP

Obok historii Francesci Jones trudno przejść obojętnie. 20-latka z Leeds wiele razy słyszała, że w jej przypadku kariera zawodowej tenisistki nie wchodzi w grę. Nie ma bowiem aż pięciu palców. Ona się jednak nie poddaje. – Dysponuję innymi kartami. Ale to nie znaczy, że tymi kartami nie mogę wygrywać meczów – zapewnia Brytyjka celująca w wielkoszlemowy debiut. 

Dla Jones przeskok z juniorskich do zawodowych rozgrywek nie okazał się zabójczy. Odkąd dołączyła do profesjonalistek, wygrała już pięć imprez ITF. W 2021 roku liczy na kolejne zwycięstwa na tym poziomie, ale też pokazanie się z dobrej strony w największych zawodach. Pierwszą okazją do tego będą kwalifikacje Australian Open (10-13 stycznia). Dla Jones to coś nowego. Dwukrotnie uczestniczyła co prawda w eliminacjach Wimbledonu, ale tamte występy były konsekwencją otrzymania dzikich kart od organizatorów. Teraz sama sobie zapracowała na szansę. Czy sprawdzi się powiedzenie ,,do trzech razy sztuka” i tym razem Brytyjka spełni marzenia?

Niezależenie od losowania faworytką nie będzie. Już w pierwszej rundzie może trafić na rywalkę notowaną przeszło sto pozycji wyżej. Sama zajmuje aktualnie 241. miejsce, najwyższe w karierze.

Jones zawsze przykuwała uwagę obserwatorów. Rakieta w jej dłoniach leży inaczej niż u pozostałych tenisistek. W wyniku schorzenia genetycznego Brytyjka urodziła się z czterema palcami u obydwu rąk i lewej stopy oraz trzema u stopy prawej. Częściowo pomaga sobie doborem sprzętu (gra lżejszą rakietą o wyraźnie krótszej rączce), ale przede wszystkim ciężko pracuje nad równowagą na siłowni. Z tym miejscem związana jest też pewna anegdota.

– Dzień przed wprowadzeniem lockdownu byłam ostatnią osobą, która opuściła Narodowe Centrum Tenisowe. Zadzwoniłam więc do dyrektora i zapytałam go, czy mogłabym zabrać kilka ciężarów z siłowni. Później codziennie chodziłam do mojej małej garażowej siłowni, którą utworzyłam z tatą – opowiedziała Brytyjka w rozmowie z BBC.

– Słysząc w wieku ośmiu czy dziewięciu lat, że nie możesz czegoś zrobić, przypuszczam, że większość ludzi miałaby złamane serce. Ja zniosłam to po męsku i chciałam zobaczyć, jak mogę udowodnić, że ta osoba się myliła.  Jednocześnie udowodnić też sobie, że mogę robić to, co chciałam, zachęcając do tego również innych. Myślę, że jest wiele dzieci, które są ograniczone tym, co mówią o nich inni – stwierdziła Brytyjka.

Jones nie ocenia posiadania mniejszej liczby palców jako wadę. Wręcz przeciwnie, używa słowa ,,zaleta”. – Mój punkt widzenia jest taki, że dysponuję innymi kartami. Ale to nie znaczy, że tymi kartami nie mogę wygrywać meczów.

Już w niedzielę 20-latka rozpocznie rywalizację w kwalifikacjach do Australian Open. Debiut w turnieju głównym zagwarantują jej trzy zwycięstwa. Być może trafi na którąś z reprezentantek Polski. W Dubaju zagrają Katarzyna Kawa, Magdalena Fręch i Maja Chwalińska. Co ciekawe, to właśnie Kawa była rywalką Jones w eliminacjach Wimbledonu. Wówczas Polka wygrała 6:3, 6:7(1), 6:3.