Korespondencja z Turynu. Sasza drugim finalistą

/ Adam Romer , źródło: własne, foto: AFP

W wieczornym półfinale ATP Finals Alexander Zverev pokonał Novaka Dźokovicia jego własną bronią. Lepiej od Serba serwował i lepiej bronił. W niedzielę o 17.00 zmierzy się w finale z Daniiłem Miedwiediewem, z którym przed czterema dniami przegrał w meczu grupowym

Adam Romer, korespondencja z Turynu

To miało być wielkie widowisko, gdzie spotykają się lider rankingu ATP z trzecim tenisistą świata. Można powiedzieć, ze wszystkie zapowiedzi zostały spełnione. W Pala Alpitour rywalizowało dwóch tenisistów doskonale serwujących i niemal perfekcyjnych w obronie, który dawali sobie niewiele szans na przełamania lub przejecie inicjatywy po własnych serwisach. Wiadomo było, że o wyniku zdecydują najmniejsze niedociągnięcia lub błędy przeciwnika.

Długo mecz toczył się pod dyktando serwującego. Na pierwsze szanse na przełamanie widzowie czekali prawie 50 minut. Wypracował je sobie Zverev, ale Serb nie pozwolił mu z nich skorzystać. O pierwszej partii decydował więc tie break, w którym kluczową wymianę, przy stanie 5-4 i własnym serwisie wygrał Niemiec. Niby nic łatwiejszego. Musiał się jednak sporo napocić wytrzymując w defensywie wymianę z mistrzem takich wymian, jakim jest Dźoković. W rezultacie zrobiło się 6-4, kolejny punkt i cały set też poszedł na konto Niemca.

Wiedziałem, ze ten mecz będzie ciężki i będzie trwał długo. Byłem na to przygotowany – opowiadał po meczu Zverev, który od początku turnieju doskonale serwuje, ale dziś także przewyższał swojego przeciwnika w sztuce wychodzenia z trudnych sytuacji dzięki karkołomnej obronie.

W drugim secie dalej prezentował się wyśmienicie, ale i Dźoković nie zamierzał za szybko wracać do domu. W efekcie znów o losach tej partii zadecydowały pojedyncze piłki, tym razem przy serwisie Niemca. W dziewiątym gemie Serb wypracował sobie dwa kolejne breakpointy. Pierwszy Sasza zlikwidował asem serwisowym, ale przy drugim jego zagranie wylądowało w siatce. Przełamanie było jak wyrok. Choć Zverev w kolejnym gemie jeszcze zażarcie się bronił, obronił cztery piłki setowe wychodząc chwilami z niesamowitych sytuacji, to seta obronić się nie udało.

Podobnie jak w ostatnich dwóch pojedynkach obu tenisistów – w półfinałach igrzysk w Tokio i US Open mecz musiał rozstrzygnąć decydujący set.

W nim znów obaj wygrywali początkowe gemy dość pewnie, aż Serbowi przytrafiła się chwila słabości serwisowej. Zverev to wyczuł, zaatakował i przy drugiej sposobności zamienił szansę na przełamanie.

To był fatalny gem. Nie wiem jak mógł mi się zdarzyć. To było coś niebywałego – roztrząsał na pomeczowej konferencji decydującą chwilę meczu Dźoković.

Jeszcze próbował odwrócić losy meczu, atakował, dorobił się jednej piłki na przełamanie, ale Zverev, podobnie jak przez cały mecz był w obronie niemal perfekcyjny. Końcówka była niczym zmierzanie do nieuchronnego. Novak wygrywał pewnie swoje gemy, ale nie mógł nic zdziałać przy dobrym serwisie Niemca i tak po prawie 2,5 godzinach po raz czwarty w karierze, a drugi w tym roku Sasza schodził z kortu jako zwycięzca. Na koniec objął Serba, poklepał po plecach i w pierwszych słowach na korcie pochwalił go jako największego tenisistę, którego należy doceniać za dotychczasowe osiągnięcia.

To był wyjątkowo wyczerpujący fizycznie mecz z długimi wymianami. Jak skończę tą konferencję, wstanę, wyjdę przez drzwi, wsiądę do samochodu, pojadę do hotelu, gdzie zajmę się sobą i swoim ciałem, by wrócić do sił na jutro, gdzie czeka mnie kolejny trudny mecz – odpowiedział Zverev podczas konferencji wyjątkowo szczegółowo na jedno z pytań niemieckiej dziennikarki.

Swojego niedzielnego rywala, z którym we wtorek przegrał dosłownie o włos – w tie breaku trzeciego seta – określił jako tenisistę, który w ostatnich latach zrobił największy postęp i który rozwinął się niesamowicie.

A do tego trzeba powiedzieć, ze Daniił jest inny. Nie tylko na korcie… – nieco tajemniczo scharakteryzował Miedwiediewa. Przyznał też, że nie w długości meczu sobotniego upatruje ewentualny kłopot. – W końcu grałem z Novakiem Dźokoviciem, liderem światowego rankingu. To mogło być wyczerpujące – skwitował Zverev.

Rzeczywiście w niedzielnym finale, który rozpocznie się w Pala Alpitour o godzinie 17.00 Rosjanin może być znacznie bardziej wypoczęty, bo nie dość, ze grał siedem godzin wcześniej, na korcie spędził zaledwie 80 minut, to jeszcze jego rywal – Casper Ruud prezentował zgoła odmienną od Dźokovicia formę.

Czy dłuższy odpoczynek i dłuższa regeneracja może zdecydować przekonamy się już za kilkanaście godzin.

W finale debla, podobnie jak w singlu dojdzie do powtórki meczu grupowego. Do pary Radjeev Ram i Joe Salisbury dołączyli bowiem Francuzi Pierre-Hugues Herbert, Nicolas Mahut. W grupie minimalnie lepsi byli Anglosasi. Mecz startuje o godz. 14.30

Partnerami wspierającymi korespondencje z ATP Finals w Turynie są marki:

– Dunlop – oficjalna piłka turnieju ATP Finals

– Yonex – partner techniczny Huberta Hurkacza


Wyniki

Wyniki półfinałów turnieju Nitto ATP Finals:

Daniił Miedwiediew (Rosja, 2) – Casper Ruud (Norwegia, 8) 6:4, 6:2; Alexander Zverev (Niemcy, 3) – Novak Dźoković (Serbia, 1) 7:6(4), 4:6, 6:3.

Wyniki półfinałów debla:

Radjeev Ram/Joe Salisbury (USA/ Wlk. Brytania, 2) – Nikola Mektić/Mate Pavić (Chorwacja, 1) 4:6, 7:6(3), 10-4; Pierre-Hugues Herbert, Nicolas Mahut (Francja, 3) – Marcel Granollers/Horiatio Zeballos (Hiszpania/Argentyna, 4) 6:3, 6:4.