Korespondencja z US Open. Kosmiczny Arthur Ashe Stadium
![](https://tenisklub.pl/wp-content/uploads/2024/08/att.xgYjbpdiqmwDvQjkEkjaPmu9zU3K-NosGX2j8hNoujE.jpg?x37373)
Korespondencja z Nowego Jorku – Szymon Stępień
Nowy dzień, kolejne ekscytujące mecze na nowojorskich kortach Flushing Meadows. Przylatując do „Big Apple”, nie spodziewałem się, że plan gier będzie wypełniony tyloma emocjonującymi spotkaniami.
Akredytacja odebrana, korytarze Arthur Ashe Stadium zweryfikowane, zatem czas zająć dogodne miejsce na trybunach, żeby podziwiać tenisowe „American Show”.
Amerykańscy kibice, włącznie ze mną, byli od samego początku zadziwieni tym, w jaki sposób został ułożony rozkład gier. Za dnia grała Coco Gauff ze Switoliną, grali także najlepsi po Taylorze Fritzu amerykańscy tenisiści – Ben Shelton i Frances Tiafoe. I kto by pomyślał, że będą oni grać w sesji dziennej zamiast wieczornej? Dla Europejczyków idealna pora na takie mecze, Amerykanie mogą czuć się jednakże trochę pokrzywdzeni, chociaż czy tak bardzo, skoro na danie główne dostali Novaka Dżokovicia? Może tak, może nie. Mi to bardzo odpowiadało, bo zobaczyć Serba na żywo w akcji jest czymś wyjątkowym, i mówię to z ręką na sercu.
Wracając do wątku amerykańskiego. Szok? Niedowierzanie? Tak jak można było przewidzieć, młodzież dała dzisiaj pokaz niesamowitej gry. Shelton i Tiafoe to po prostu coś więcej niż fajerwerki na korcie, to tykająca bomba, która kryje w sobie wiele dobroci. Cztery godziny elektryzującej gry, potężne bomby serwisowe, skróty, woleje. Panowie zaszaleli, i to musiało się podobać.
– Oboje poruszamy się naprawdę dobrze. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście –dodał po meczu Frances.
Shelton będzie jednakże lekko zniesmaczony po spotkaniu, ponieważ liczył na coś znacznie więcej niż 3. runda, mając na uwadze, że w zeszłorocznym US Open doszedł aż do półfinału. Chłopak wciąż ma spory zapas. Trzeba obserwować i trzymać kciuki, bo Amerykanie mają nieoszlifowany diament, o którym będzie jeszcze głośno.
Wrócę jeszcze na moment do Dżokovicia i Popyrina. Czekając na rozpoczęcie meczu, miałem krótką pogawędkę z amerykańskimi kibicami na temat spotkania. Oni twierdzili, że wiadomo, kto wygra, i będzie szybko. Zapomnieli jednak, że Australijczyk jest ostatnio w gazie (niedawny zwycięzca turnieju ATP Masters z Cincinnati). Założyłem się jedynie, że urodzony w Sydney zawodnik skradnie przynajmniej seta. Słowo się rzekło, i już w pierwszym secie wygrałem zakład.
Słowem podsumowania, był to niesamowicie intensywny dzień w pracy, ale jestem ukontentowany w 100%, bez dwóch zdań. Zobaczyłem jednego dnia Coco, Sheltona, Tiafoe, Novaka, Sabalenkę. Jutro jednak to, co najlepsze dla polskiego kibica, bo zagra Iga Świątek. Także ja już rozgrzewam swoje gardło, żeby móc krzyczeć: JAZDA IGA! A bym zapomniał, muszę kupić czapkę z „US Open 2024” na pamiątkę, inaczej nie wracam do domu.