Mecz Dżoković-Tsitsipas najsłabiej oglądanym finałem ostatniej dekady

/ Jarosław Truchan , źródło: www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Od spotkań finałowych tegorocznej edycji Australian Open już trochę czasu minęło. Swe podsumowanie opublikowały właśnie ci, gdzięki którym mogliśmy śledzić w telewizji rywalizację na australijskich kortach. Jak się okazuje, stracie Novaka Dżokovicia ze Stefanosem Tsitsipasem zgromadziło przed odbiornikami wyjątkowo  małą widownie. Tak źle nie było od 10 lat.

Pierwszy turniej wielkoszlemowy w tym roku upłynął pod znakiem dominacji tenisisty z Belgradu, który w finałowym pojedynku, nie tracąc seta, pokonał Stefanosa Tsitsipasa i przypieczętował swój dziesiąty wielkoszlemowy triumf na Antypodach. Jednak sam pojedynek finałowy z pewnością nie zostanie zapamiętany na lata jako wspaniałe widowisko.

Organizatorzy zaliczyli w tym roku rekord frekwencji na trybunach. Jak się jednak okazuje, sprawa miała się inaczej jeśli chodzi o publikę przed telewizorami. O sporym spadku zainteresowania imprezą względem poprzednich edycji poinformował Channel 9. Australijska stacja przyznała, że odnotowała spadek oglądalności aż o 40%. Wpływ na takie dane bez wątpienia miała absencja największej tenisowej gwiazdy w tym kraju, Nicka Kyrgiosa. Do tego w zeszłym roku swoją karierę zakończyła Ashleigh Barty, która w przeszłości również gromadziła przed telewizorami wielu Australijczyków.

Złe informacje nie płyną jednak wyłącznie z Australii. Finał turnieju mężczyzn w amerykańskiej stacji ESPN oglądało średnio 439 tysięcy widzów. Jest to aż o 36% mniej, niż podczas ubiegłorocznego meczu o tytuł w Australii. Problem ze słabszym zainteresowaniem pojedynkiem finałowym nie dotyczy jednak wyłącznie mężczyzn. Podobnie było w przypadku spotkania Aryny Sabalenki z Eleną rybakiną (średnio 379 tysięcy widzów, o 21% mniej niż przed rokiem). W tym przypadku jeszcze trudniej jest znaleźć wytłumaczenie – o ile finał panów pod względem emocji zawiódł, pojedynek pań stał na bardzo wysokim poziomie.

Nie da się ukryć, że tenis zaczyna zmagać się z poważnym problemem. Walka jednego z najwybitniejszych zawodników w dziejach o wyrównanie rekordu zdobytych wielkoszlemowych tytułów powinna być dla wielu dodatkową motywacją do włączenia transmisji i obejrzenia na własne oczy historii. Tymczasem ta rywalizacja zgromadziła przed odbiornikami rekordowo niską publikę. Z pewnością przyszłość nie rysuje się w różowych barwach. Część wielkich nazwisk, które naznaczyły poprzednie dekady tego sportu, przeszło już na emeryturę, a inne są temu bliskie. Nie od dziś wiadomo, że gwarantem rekordowych oglądalności są mecze z udziałem tych, których rozpoznawalność wykracza poza świat tenisa i sportu. Niewykluczone więc, że organizatorzy imprez przez najbliższe lata toczyć będą dodatkową walkę – o uwagę widza.