Mistrzowska dysproporcja

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Chritopher Clarey, własne, foto: AFP

Wydaje się, że powszechie wiadomym jest, iż w ostatnich latach dużo bardziej zróżnicowane jest grono mistrzyń wielkoszlemowych wśród kobiet, niż mistrzów wśród mężczyzn. „Pandemiczny” US Open, z którego wiele zawodniczek i zawodników wycofało się, jeszcze bardziej uwypukla jednak tę różnicę. Na ten moment do turnieju w Nowym Jorku zgłoszonych jest 14 mistrzyń i… tylko trzech mistrzów.

Dominacja „Wielkiej Trójki” w wielkim tenisie nie tylko zapewniła dyscyplinie wiele nowych rekordów w ostatnich 15 latach. Znacznie ograniczyła również grono aktywnych zawodników, którzy mogą pochwalić się wielkoszlemowym triumfem w singlu. Dość powiedzieć, że żaden tenisista poniżej 30. roku życia nie może się takowym tytułem pochwalić. Zawodników, którzy wygrali choć jeden z czterech największych turniejów i wciąż nie skończyli kariery jest dokładnie 7.

Jako że z powodu niepewności wobec własnego bezpieczeństwa, albo też kłopotów zdrowotnych, ze zbliżającego się US Open wycofali się Roger Federer, Rafael Nadal, Juan Martin del Potro i Stan Wawrinka w Nowym Jorku zobaczymy nie więcej niż trzech zawodników z wielkoszlemowym pucharem w dorobku. Ta liczba wciąż może zresztą stopnieć, bo swojej rezygnacji wciąż nie wyklucza Novak Dżoković. Raczej pewni występu na Flushing Meadows możemy być w tej chwili tylko w przypadku Andy’ego Murraya i Marina Czilicia.

Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w zmaganiach kobiet. W tej chwili na liście startowej US Open znajduje się 14 wielkoszlemowych mistrzyń. I to mimo wycofania się kilku z wciąż aktywnie występujących spośród nich, jak Simony Halep czy Ashleigh Barty. Co prawda wciąż niepewny jest udział choćby Swietłany Kuzniecowej, lecz nie zmienia to faktu że dysproporcja wciąż będzie bardzo duża.

Zastanawiać się można teraz, czy nieobecność co najmniej dwóch-trzecich „Wielkiej Trójki” wykorzystają zawodnicy wciąż czekający na swój pierwszy tytuł w jednym z czterech najważniejszych turniejów. Przy niepewnym zdrowiu Andy’ego Murraya i raczej nie najlepszej formie Marina Czilicia w ostatnich kilkunastu miesiącach okazja wydaje się niepowtarzalna. Owszem, takie mistrzostwo może zostać zapamiętane jako nieco mniej wartościowe ze względu na okoliczności. Jednakże może będzie ono pewnym przełamaniem psychologicznej bariery, dla tych, którzy na razie nie byli w stanie przerwać dominacji Federer, Nadala i Dżokovicia.