Kawa: Nie mam żadnych barier. One są za mną

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: Warsaw Sports Group

Wciąż trudno zebrać myśli i napisać coś o sukcesie Katarzyny Kawy w Jurmale. Polka wygrała już sześć meczów i w niedzielę stanie naprzeciw faworytki gospodarzy – rozstawionej z numerem jeden Anastasiji Sevastovej. – Wyjdę na kort z czystą kartą, będę starała się wygrać ten mecz jak każdy inny – zapewnia nasza reprezentantka. 

Siódmy dzień w Jurmale i siódma rozmowa z Katarzyną Kawą. Coraz trudniej mi uwierzyć, że wciąż mam okazję zadać kilka pytań i wciąż rozmawiamy w dobrych humorach, po kolejnych przekonujących zwycięstwach. Nie żebym nie wierzył. Ta wiara rosła jednak z meczu na mecz. Gdyby ktoś zapytał mnie tydzień temu, czy Kawa zagra w finale, odpowiedziałbym, że nie. Wy też byście tak odpowiedzieli, nie ma się co oszukiwać. Dziś zdążyli mnie spytać, czy Kawa ma szansę w finale. Odpowiedziałem, że tak.

Natomiast Katarzyna Kawa nie ma czasu się zastanawiać. Wczoraj do hotelu wróciła w nocy. Z kortów na plażę idzie się pięć minut, ale tam też jeszcze nie była. Ten brak czasu po części okazuje się jednak pomocny. – Gram dzień po dniu, zajmuje się każdym kolejnym meczem i nie mam czasu myśleć o tym, co tu się dzieje, o co tak właściwie gram. To też jest korzystne, bo z tego powodu nie odczuwam presji – wytłumaczyła tenisistka z Krynicy-Zdroju.

– W półfinałowym meczu też jej nie odczuwałam. To Pera była faworytką, w końcu zajmuje miejsce w pierwszej setce i ma o wiele większe doświadczenie. Spodziewałam się, że będzie grać bardzo szybko i tak też się stało, natomiast ona nie spodziewała się chyba, że to potężne uderzenia będą wracać na jej stronę. To była moja przewaga. Na dodatek serwis. Zaskakiwałam ją, a z jej podaniem radziłam sobie dobrze – analizowała spotkanie półfinałowe Kawa. Przypomnijmy, wygrała 6:2, 6:3. 74. w rankingu Bernarda Pera momentami była bezradna.

Często kluczem do zwycięstw Katarzyny Kawy jest return. To nim rozbraja rywalki. Dobrze zaczyna wymiany, a po chwili je kończy. W meczu z Perą ten element również okazał się istotny. – Mam do tego talent. Słabo serwowałam, więc musiałam się nauczyć dobrze returnować. Staram się jak najszybciej ,,przeczytać” przeciwnika, kierunki i rotacje jakich używa. Nie lubię odbierać serwisów zawodniczek leworęcznych (Pera jest leworęczna przyp. red.). Przyzwyczajenie się do nich zajmuje mi więcej czasu – skromnie powiedziała Kawa. Serwis Pery pozostał zagadką przez pierwszego gema. Później nasza reprezentantka radziła z nim sobie świetnie.

W turnieju głównym Kawa wygrała już osiem setów z rzędu. Rozmiary zwycięstw nie robią jednak na niej wrażenia. Po meczu 1/8 finału z Fett czy dzisiejszym z Perą zaznaczała, że spotkania były o wiele bardziej wyrównane niż wskazywałby na to wynik.

Na pewno koncentracja nie może uciec. Przeciwniczki tylko czekają aż Kawa nieco obniży loty. Momenty słabości zdarzają się jej jednak rzadko. Obserwując z boku, można byłoby wysnuć wniosek, że wynikają z dużej stawki poszczególnych pojedynków. Wcześniej Polka nie walczyła o tak wiele punktów, o tak duże pieniądze. – Największe zmagania z samą sobą, jeśli chodzi o kwestie mentalne, miałam podczas zawodów ITF. Top 200 stanowiło dla mnie barierę. Od kiedy ją przekroczyłam, jest lepiej. Teraz gra mi się łatwiej, żadnych barier nie ma. Jestem ponad to – powiedziała Kawa.

Finał w Jurmale potwierdza jej słowa – nie ma żadnych barier! Anastasija Sevastova również nią nie będzie, niezależnie od tego jak zakończy się pojedynek o mistrzowski tytuł. – Wyjdę na mecz z czystą kartą i będę starała się wygrać jak każdy inny. Zrobiłam już swoje, a nawet więcej – zapowiedziała Polka.

Z Jurmały Szymon Adamski