Ostrawa. Nie wypada odmówić

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Ostrawy, foto: Andrzej Szkocki

Bywały czasy, kiedy o pobliskie tereny Czechosłowacja i Rzeczpospolita spierały się nie tylko słownie. Dziś organizatorzy turnieju Agel Open wzywają naszych kibiców na pomoc, bo trybuny Ostravar Areny świecą nieprzyzwoitymi pustkami. Zanim jednak do akcji wkroczy Iga Świątek, a widownia udekoruje się na biało-czerwono, w Ostrawie mieliśmy deblowe derby Polski.

 

Alicja Rosolska – wiadomo: od jakiegoś czasu gra ze stałą partnerką, Erin Routliffe, i nie ma powodu rozglądać się za inną. Co innego Paula Kania-Choduń, której ranking każe starannie wybierać turnieje i zawierać doraźne sojusze. W Ostrawie miała zagrać z Renatą Voraczovą, ale za pięć dwunasta Czeszka zmieniła plany. Poinformowała Polkę, że razem raczej się nie dostaną do tego turnieju. Albo została wprowadzona w błąd, albo coś źle sobie policzyła, a w efekcie dopisała się do Xiyu Wang. W ostatniej chwili Kania-Choduń dogadała się z Oksaną Kałasznikową.

Debel to niewdzięczna konkurencja nie tylko dla samych tenisistek i tenisistów. W tak małej drużynie, najmniejszej z możliwych, nie wypada szukać winnych po porażce, a po zwycięstwie, aby nie popaść w samozachwyt, chwalić można jedynie partnerkę czy partnera. Na szczęście z boku wolno więcej, bo i widać lepiej. Nie nadużywając prawa do oceny trochę subiektywnej, można ogłosić, że Polki nie tylko nie były na korcie najgorsze, ale nawet grały w swoich parach główne role.

Role te były w sumie dość podobne. I Rosolska, i Kania-Choduń celowały w zagraniach raczej subtelnych, a argumenty siłowe bez żalu przepisały na partnerki. Między naszymi wynik zbliżony do remisu, więc o 6:4, 6:3 dla duetu polsko-nowozelandzkiego przesądziły umiejętności Routliffe, która – w porównaniu z Kałasznikową – znacznie lepiej serwowała i popełniała stanowczo mniej błędów.

W biurze prasowym dziennikarze z Polski stanowią tak dużą mniejszość, że jutro możemy mieć już absolutną większość. Organizatorzy – trochę już zmęczeni naszymi pytaniami w stylu „A kiedy zagra Świątek?” – przyśpieszyli publikację planu gier na następny dzień. Nie czekając do wieczora, już wczesnym popołudniem ogłosili, że liderka rankingu WTA wyjdzie na kort nie przed 16:00 i będzie to trzeci mecz dnia.

W komunikacie rozesłanym do polskich mediów dopisali nawet, że „uprzejmie zapraszają polskich kibiców, aby mogli się cieszyć w Ostrawie kobiecym tenisem na najwyższym poziomie”. Biletów nie zabraknie, a odmówić nie wypada.