Prisacariu o Świątek: jestem dumna z kobiety, którą się stała

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne, foto: materiały prasowe PZT

W Radomiu zakończyło się dwudniowe spotkanie Polski z Rumunią, które nasza reprezentacja wygrała 4:0. Po ostatnim meczu obie drużyny spotkały się z dziennikarzami.

Pierwsza odbyła się konferencja drużyny Rumunii. Dzisiejsza rywalka Igi Świątek, Andreea Prisacariu, została spytana, czy debiut w reprezentacji przeciwko liderce rankingu to błogosławieństwo czy przekleństwo. Polka wygrała 6:0, 6:0.

– To było błogosławieństwo. Cieszę się, że to się stało. To zabawne, bo dałam z siebie 100%, to mnie trochę przeraża. Zrobiłam wszystko, co mogłam. Polscy kibice byli wspaniali, byli fair, kocham ich. Przegrywałam w życiu, w miłości, w przyjaźni, w tenisie. Ważne jest poradzenie sobie z tym. Nie uważam tego za dołujący moment. Oczywiście dla drużyny to zła chwila, ale cieszę się, że jesteśmy tu razem.

Po sobotnim spotkaniu doszło do bardzo ciepłego podziękowania przy siatce między Igą Świątek a Andreeą Prisacariu. Polka i Rumunka znają się już wiele lat. – Brak mi słów. Ona jest teraz najlepsza. Powiedziałam jej, że jestem z niej dumna, to prawda, jestem dumna z kobiety, którą się stała.

Następnie w sali pojawił się kapitan Dawid Celt oraz Alicja Rosolska i Magdalena Fręch, które wyszły na kort po meczu Igi Świątek i dołożyły czwarty punkt dla reprezentacji Polski. Kapitan naszej drużyny został spytany o to, jak widzi przyszłość Andreei Prisacariu, lecz nie był w stanie określić tego po jednym meczu, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, kim była jej dzisiejsza rywalka.

– Na pewno sporo pracy przed nią. Trudne jest przejście z poziomu ITF na WTA. Dzisiaj, pomimo tego, że dostała „bajgla”, naprawdę fajnie grała. Iga jest w tej chwili po prostu w takim „sztosie”, w takim tunelu, że chyba nie ma nikogo na świecie, kto by jej się teraz postawił.

Kapitan poświęcił też chwilę na to, aby podziękować każdemu, kto przyczynił się do sukcesu reprezentacji. – Od momentu, kiedy ja rozpocząłem pracę z reprezentacją w Tallinie w 2018 roku, każda z dziewczyn dołożyła swoją cegiełkę, a nawet cegłę. Madzia Fręch – gdyby nie jej zaangażowanie i jej wynik w meczu z Brazylią, to by nas tutaj nie było. Ala Rosolska zawsze kiedy jest potrzeba, to wspiera, dokłada punkty. Teraz ciężar odpowiedzialności wzięły na siebie Iga Świątek i Magda Linette. Cieszy mnie to, że mam tak mocną drużynę, tak wspierającą się drużynę. Tenis jest sportem indywidualnym i nie zawsze jest możliwość gry w reprezentacji. Mam nadzieję, że za kilka lat będziemy mogli funkcjonować jak swego czasu Czesi, którzy mieli pięć, sześć dziewczyn w pierwszej pięćdziesiątce. Dziękuję dziewczynom i teamowi za wysiłek i zaangażowanie przez te kilka lat.

Warty przypomnienia jest niesamowity występ Magdaleny Fręch w ubiegłorocznym starciu z Brazylią. Wówczas nasza reprezentantka wygrała dwa pojedynki singlowe i wystąpiła w meczu deblowym, który zadecydował o zwycięstwie w tym spotkaniu.

– Teraz, w meczu z Rumunią, skupiliśmy się na tym, żeby wygrać – nie było rozpamiętywania tego, co było kiedyś. Fajnie, że mogłam mieć aż taki wpływ na to, że awansowaliśmy do finałów i napisaliśmy kawałek dobrej historii. Mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej tych sukcesów i w finałach również powalczymy.

Wiadomo już, że Polska będzie starała się o organizację finałów BJK Cup. Kapitan Dawid Celt chce oczywiście wystawić na to wydarzenie najsilniejszy skład, lecz w tej chwili nie jest znany kalendarz ani miejsce, więc nie jest w stanie podać jakichkolwiek szczegółów. Wstępne informacje są takie, że jeśli Polska zostanie wybrana do organizacji imprezy, to gospodarzem ma być Zielona Góra.

– W ciągu trzech lat chciałem awansować z tą drużyną do II grupy światowej. Pandemia nieco spowolniła plany, natomiast ja od początku widziałem duży potencjał. Na pierwszym spotkaniu powiedziałem, że potencjał jest, bo mamy sporo doświadczenia, ale mamy też świeżą krew: Iga Świątek, Maja Chwalińska. Indywidualna praca dziewczyn, to, jak się rozwijają, to jest klucz do sukcesu. Ja po prostu staram się potem w ciągu kilku dni te klocki poukładać, wyznaczyć wspólny cel, wspierać dziewczyny. Celem było wejście do drugiej grupy światowej, a potem pójście dalej. Udało się ten cel zrealizować. Chcemy jednak więcej. Jeżeli będziemy grać najmocniejszym składem, to jesteśmy w stanie walczyć z każdą najsilniejszą reprezentacją.

Na koniec Magdalena Fręch zdradziła plany i cele na najbliższą przyszłość. – Moim celem jest Top 50 na koniec roku i będę robiła wszystko, aby to osiągnąć. Najbliższe starty to turniej w Madrycie, turnieje we Francji i Roland Garros.

Alicja Rosolska podzieliła się natomiast tym, co czeka ją po przyjeździe do domu na Święta. – Na pewno dostanę piękne uściski i tak naprawdę to się liczy. Gdy ktoś ma synka lub córeczkę, to już nie patrzy na porządek czy nieporządek. Ma się więcej wyrozumienia i inne rzeczy są ważniejsze. Na pewno będzie dobrze – powiedziała.

Dobrze jest też w reprezentacji Polski i trzymamy kciuki, żeby było równie dobrze podczas finałów Billie Jean King Cup w listopadzie!