Korespondencja z Paryża. Dzień jak co dzień

/ Adam Romer, korespondencja z Paryża , źródło: własne, foto: AFP

Piątek był nietypowym dniem na kortach Rolanda Garrosa. Nietypowym, bo bez choćby ani jednego występu Polaka. Przypomniały się dawne czasy, gdy na turnieje jeździło się, by podziwiać tenis, ale emocji było w tym jakby mniej.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!

„Dzień bez Polaków, dniem straconym” – można by rzec w piątkowe popołudnie. Na szczęście polscy tenisiści odpoczywali, ale polscy kibice nie mieli wolnego i jak codziennie na terenie Roland Garros stawiła się ich liczna grupa. Piątkowe mecze mogli obserwować ze spokojem, bez większych emocji i lekkim pobłażaniem ludzi, którzy po latach zazdroszczenia innym mają dziś najlepszą rakietę świata. Która kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa. Od połowy lutego do dziś.

Warto to przypominać, bo przez lata zazdrościliśmy choćby naszym zachodnim sąsiadom występów Steffi Graf czy Borisa Beckera (ale tylko tych na korcie). Dziś polscy kibice ze współczuciem mogli poklepywać niemieckich fanów Andżeliki Kerber, w końcu przecież prawie też Polki, po jej występie na korcie Simonne Mathieu. Niemka, która w pierwszej rundzie wyrzuciła z turnieju Magdę Fręch, a potem pokonała mało znaną Francuzkę Elsę Jacquemot, grała z Aliaksandrą Sasnowicz, z pewnego kraju na wschód od Polski, którego nazwy i flagi w kręgach tenisowych się od pewnego czasu nie wymawia.

Kerber ograła rzeczoną Sasnowicz kilka dni temu w Strasburgu, a niemieccy dziennikarze liczyli na odrodzenie Angie, której kariera nieuchronnie zmierza już ku końcowi.

– Dolna część drabinki jest całkiem pusta. Angie może dojść do finału! To byłby przecież wymarzony finał z Igą, prawda? – rozmarzył się Gerald Kleffman z „Sueddeutsche Zeitung”. Proroctwa to jedno, rzeczywistość drugie. 34-letnia Kerber walczyła, ale nie dała rady zaciętej i do tego młodszej (o sześć lat) rywalce. Zamiast kolejnej rundy w Paryżu Angie zostały teraz turnieje trawiaste w Niemczech, których w ostatnich latach namnożyło się bez liku.

Nie mniej strapioną minę miała po swoim dzisiejszym meczu Karolina Muchova. Niezwykle zdolna Czeszka nie dała rady dokończyć zaciętego pojedynku z Amandą Anisimovą, która choć jest Amerykanką z wychowania i urodzenia, to nie sposób zapomnieć o jej słowiańskich korzeniach.

Do czwartej rundy awansowała także inna dziewczyna, stanowiąca prawdziwy miks kulturowy. Ojciec Ekwadorczyk, mama Filipinka, urodzona w Toronto – wszystko to okazało się za dużo dla występującej w tym pojedynku w roli weteranki – Belindy Bencić, oczywiście „typowej” Szwajcarki.

Jeszcze kilka dni temu aktualna mistrzyni olimpijska udzielała wywiadów w „mikst zonie” w czterech językach, ale na korcie nie miało to znaczenia. Leylah Fernandez pokazała wszystkie swoje atuty z ubiegłego sezonu i po niemal trzech godzinach gry wygrała najważniejszą piłkę. Ostatnią w pojedynku z Belindą.

A strapionym kibicom (i dziennikarzom) ze Szwajcarii w drabinkach singla pozostała już tylko Jill Teichmann, która stoczyła heroiczny bój z Viktorią Azarenką. Skończyło się na super tiebreaku w trzecim secie, który Teichmann rozstrzygnęła na swoją korzyść. Dzięki temu Szwajcarzy są cięgle w grze.

Dla ponad 30 tysięcy kibiców zakochanych w tenisie, którzy znów tłumnie mogli stawić się na terenie Roland Garros taki piątek był niczym „miód lany na serce”. Nie tylko zacięte pojedynki pań, ale i prawdziwi giganci tenisa: Novak Dżoković i Rafael Nadal. Wprawdzie dla obu wizyta na kortach była relatywnie krótka, to jednak obaj pokazali kilka klasowych zagrań, zebrali burzę oklasków i pewnie pomaszerowali do czwartej rundy i ich pojedynek w ćwierćfinale staje się coraz bardziej prawdopodobny. Na starcie gigantów musimy jeszcze poczekać do środy.

Wcześniej, bo już w sobotę dzień turniejowy na głównej arenie otworzy Iga Świątek pojedynkiem z Czarnogórzanką Danką Kovinić, a polscy kibice znów będą zgadywać ile gemów odda rywalce niesamowita w ostatnich tygodniach Polka.

W sobotnie popołudnie lub może wczesny wieczór zagrają też na Roland Garros Hubert Hurkacz – z davidem Goffinem i miejmy nadzieję, że będzie to rewanż za niedawną porażkę w Rzymie oraz debliści Alicja Rosolska, Jan Zieliński oraz mikst Rosolska/Łukasz Kubot.

Czyli w sobotę znów będzie normalnie. Znaczy z Polakami…

Partnerem relacji medialnych „Tenisklubu” jest PZU, oficjalny sponsor Igi Świątek.