Korespondencja z Paryża. Magda Linette przegrywa w drugiej rundzie

/ Adam Romer, korespondencja z Paryża , źródło: , foto: AFP

Magda LInette przegrwa 3:6, 2:6 mecz drugiej rundy z Włoszką Martiną Trevisan. To była zupełnie inna Magda niż przed dwoma dniami. Przeszkodziła kontuzja i kunktatorska gra rywalki. Środa nie była też życzliwa dla kilku faworytek. W turnieju kobiet kolejny raz okazało się, że tenis nie jest sportem, gdzie liczy się ile kto ma na koncie.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!

O tym, że Trevisan umie grać w tenisa, szczególnie na kortach ziemnych wiedzieliśmy już dawno. Przed dwoma laty grała w Paryżu w ćwierćfinale, gdzie zatrzymała ją Iga Świątek, a przed pięcioma wygrywała turniej ITF w Warszawie, gdzie ograła wschodzącą gwiazdę polskiego tenisa.

Włoszka lubiła jednak grać w kratkę, raz lepiej, raz gorzej. Niestety dla Magdy Linette teraz trafiła jej się „górka” u Trevisan, która kilka dni temu wygrała turniej WTA 250 w Rabacie.

Z drugiej strony, nie dało się nie zauważyć, że Polka grała nie w pełni zdrowa. Już po pierwszym meczu, sensacyjnej wygranej z Ons Jabeur, mówiła o kłopotach z przywodzicielem lewej nogi. Było to widać na korcie. Linette robiła za dużo błędów, uderzała z nie do końca przygotowanych pozycji, a wszystko to wynikało właśnie z kłopotów z nogą.

Trevisan miała dość czasu, by to zauważyć i przez większość meczu nie ryzykowała zbytnio, a jedynie umiejętnie zmuszała poznaniankę do biegania i popełniania kolejnych błędów.

Jednak sama zawodniczka nie chciała tego tłumaczyć w ten sposób.

– Jestem zbyt doświadczoną tenisistką, by tłumaczyć się tu niedyspozycją. Wiele razy zdarzało mi się grać z bólem. Dziś zdecydowanie byłam za mało cierpliwa, zbyt często atakowałam z nie do końca przygotowanych pozycji i myliłam się przy piłkach, które normalnie powinnam trafiać – mówiła na krótkiej konferencji pomeczowej Linette.

Odniosła się też do swojej rywalki, która zaskoczyła ją nieco lepszym bekhendem niż Polka się spodziewała. – Zdarzyło nam się trenować wcześniej, ale na kortach twardych i miałam wrażenie, że tam Martina ma nieco kłopotu z bekhendem. Tu miała dużo czasu i to uderzenie było z jej strony bardzo pewne – mówiła.

Linette nie żegna się jeszcze z Paryżem, bo jutro gra mecz pierwszej rundy debla. Polka gra w parze z Bernardą Perą, z którą w ubiegłym roku doszły do półfinału. W pierwszym meczu grają z parą złożoną z dwóch niezłych singlistek, z Marty Kostjuk i Eleny_Gabrieli Ruse.

-Postaramy się „wrzucić” do tego debla, jak najwięcej prawdziwego debla, bo to groźne rywalki – przyznała Linette. Mecz jutro jako trzeci na korcie nr 11, zaraz po deblu z udziałem Jana Zielińskiego.

Dzień Robin Hooda

W środę nie warto było być bogatym na Roland Garros. Kto miał więcej na koncie odpadał, a biedni awansowali dalej. Przynajmniej w turnieju kobiet…

Z Paryżem pożegnała się „glamour girl” światowego tenisa czyli Emma Raducanu pokonana przez, w pełnym tego słowa znaczeniu, szarą myszkę Aliaksandrę Sasnowicz. Brytyjka, która po zeszłorocznym zwycięstwie w US Open notuje kolejne rekordy przy podpisywanych kontraktach reklamowych, zarabia według brytyjskiej prasy już ponad 15 mln funtów. Wszystko tylko dzięki podpisanym ostatnio umowom. W portfolio nastolatki są takie marki jak Dior, Tiffany, Porsche, Vodafone, Evian i British Airways. Dodawanie Nike’a i Wilsona – partnerów technicznych wydaje się w tym zestawie zupełnie nieznaczące. A mimo to Emma o mało nie odpadła już w pierwszej rundzie (z 17-latką Lindą Noskovą). Młodą zawodniczkę trenującą w Bielsku Białej udało się ograć, ale już na niepozorną Sasnowicz już nie starczyło.

Nie mniej zawiedziona po środowym meczu była Maria Sakkari. Greczynka nie mogła znaleźć sposobu na młodą i obiecującą, ale wiecznie kontuzjowaną zawodniczkę z Czech – Karolinę Muchową. No może nie tak młodą jak Raducanu, ale na pewno znacznie mniej utytułowaną i co za tym idzie „biedniejszą” niż Greczynka.

U panów biednym wiatr w oczy

U panów ta zasada w środę nie działała. O ile oczywiście do „bogatych” można zaliczyć Carlosa Alcaraza. Po dzisiejszym meczu można spokojnie powiedzieć, ze bogaty będzie, bo paryska publiczność już wybrała go na następcę Rafaela Nadala i wspierała w meczu e starszym rodakiem Albertem Ramosem Vinolasem bez wytchnienia. A wsparcie się nastolatkowi przydało, bo musiał bronić piłki meczowej w czwartym secie i mozolnie walczyć o każdego kolejnego seta. Po ponad czterech godzinach udało mu się wreszcie zmóc rywala i należy się spodziewać, że po takiej dawce emocji i gry na wysokim poziomie będzie coraz groźniejszy.

Podobny czyściec przeszedł dziś także Sasza Zwierew, który najpierw dwa sety było poniewierany przez Sebastiana Baeza, by potem krok po kroku odzyskiwać pole i kolejne sety.

Jutro obok emocji deblowych dla biało-czerwonych kibiców najważniejsze terminy to:

Mecz Igi Świątek z Alison Riske grany jako trzeci do 11.00 na korcie Suzanne Lenglen, Również jako trzeci od 11.00 będzie grał Hubert Hurkacz z Wlochem Marco Cecchinato, ale na korcie nr 14.

Do akcji wkracza także polska para mikstowa Alicja Rosolska i Łukasz Kubot. Zagrają na „8” jako czwarty mecz dnia. Dwukrotny deblowy mistrz wielkoszlemowy zagra również mecz drugiej rundy gry podwójnej.