Korespondencja z Paryża. Pendolino z Polski, broda z Florydy

/ Adam Romer, korespondencja z Paryża , źródło: własne, foto: AFP

W imponującym tempie swoje mecze wygrali Iga Świątek i Hubert Hurkacz. Oboje są już w trzecich rundach singla. W debla podobny sukces zanotował Jan Zieliński. Iga nie ma jeszcze planów na urodziny, a Hubert najchętniej zgoliłby brodę… trenerowi

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!

To, że Iga była tak szybka nikogo na trybunach kortu im Suzane Lenglen nie zdziwiło. Wszak Alison Riske była 30 kolejną rywalką, która nie znalazła recepty na Polkę. W pierwszym secie przez kort przeszedł prawdziwy huragan i po 17 minutach było 6:0, a Amerykanka wygrała zaledwie siedem punktów. Na poziomie drugiej rundy Wielkiego Szlema takie historie nie zdarzały się ostatnio prawie w ogóle.

– Chyba teraz mogę powiedzieć, że miałam dość „gówniane” losowanie – żartowała już po meczu Riske. Dziś każda z dziewczyn, która w drabince turniejowej znajdzie się blisko Igi może spokojnie tak mówić.

– Iga chyba lekko straciła koncentrację w połowie drugiego seta. Trochę ją ten mecz znudził i przez to nieco się wyrównał, ale jej dominacja na korcie przypomina mi Steffi Graf z najlepszych lat – analizował chwilę po meczu Nick Brown, brytyjski komentator telewizyjny i dawny tenisista, który zna polski tenis jak mało kto na Zachodzie.

Kolejną, która będzie mogła ponarzekać na „słabe losowanie” jest Czarnogórzanka Danka Kovinić,. Z nią Iga zmierzy się w trzeciej rundzie w najbliższą sobotę.

– Staram się koncentrować na swojej grze i nie myśleć kto jest moją kolejną rywalką – mówiła na konferencji Iga. Zagraniczni dziennikarze pytali Polkę o jej dominację w tourze, niesamowitą serię zwycięstw i poszczególne elementy jej gry. Część polska konferencji zdominowały mniej tenisowe tematy.

Padło pytanie o nadchodzące urodziny i o sobotni finał Ligi Mistrzów rozgrywany w Paryżu.

– Urodziny? Nie mam jeszcze planów, ale to chyba bardziej pytanie do Darii czy coś dla mnie szykują – żartowała Iga, a o meczu Realu z Liverpoolem, na którym swoją obecność już zapowiedział Rafael Nadal powiedziała: „Oczywiście, że chciałabym taki mecz zobaczyć, ale chyba nie jestem jeszcze na takim etapie mojej kariery, bym mogła to zrobić. Pozostaje codzienna rutyna, odpoczynek i pewnie kiedyś w przyszłości tak…”

Na pytanie o coraz głośniejsze porównania z wielkimi tenisistkami, które w podobny sposób dominowały na światowych kortach przed laty (Serena i Venus Williams czy Steffi Graf) Iga odpowiedziała z niesamowitą pokorą.

– To dla mnie wielkie wyróżnienie, być porównywaną z takimi zawodniczkami, nie mniej staram się robić dalej swoje. A one dominowały w światowym tenisie przez wiele lat. Mnie do tego jeszcze bardzo daleko – mówiła skromnie Polka.

Nieco wcześniej niż mecz Igi rozpoczął się pojedynek Huberta Hurkacza z Marco Cecchinato. Włoch, bądź co bądź półfinalista Roland Garros z 2018 roku, mógł być groźny dla nie czującego się w Paryżu zbyt komfortowo Polaka. Tymczasem mecz przebiegał w stylu „a’la Iga Światek” czyli ekspresowym. Nim sporo polskich kibiców dobrze usadziło się na korcie numer 14 było już 1-o w setach dla Hubiego. Po niespełna godzinie już 2-0, a Cecchinato wyglądał na gościa, który najlepsze lata ma już zdecydowanie za sobą. Hubert dominował do końca i ani na chwilę nie dało Włochowi zipnąć.

W trakcie pomeczowej rozmowy z polskimi dziennikarzami mecz z Marco nie wywołał zbyt wielkich emocji u Huberta, podobnie zresztą jak kolejny rywal, z którym zagra w sobotę – David Goffin. Z Belgiem mierzył się ostatnio w Rzymie i przegrał po dwóch setach zakończonych zaciętymi tie breakami.

Znacznie bardziej emocjonalnie Hubert zareagował na nieoczekiwane pytanie dziennikarza Sport.pl o coraz bardziej imponującą brodę Craiga Boyntona.

– Jest okropna, mam nadzieję, że ją wreszcie zetnie. Chyba muszę wygrać jakiś większy turniej, to pewnie wtedy to zrobi – niespodziewanie emocjonalnie odpowiedział Hurkacz, a dziennikarze od razu podchwycili temat: „A czemu by nie w Paryżu?”

– No właściwie czemu nie – zakończył rozmowę polski tenisista.