Roland Garros. Uwielbiam zwyciężać

/ Adam Romer , źródło: Korespondencja z Paryża, foto: AFP

Na pomeczowych konferencjach prasowych Iga Świątek i Daria Kasatkina opowiedziały co zdarzyło się dziś na korcie i co lubią robić najbardziej w zawodowym tourze.

 

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!

 

Pierwsza na konferencję prasową przyszła Darią Kasatkina.

– Wiedziałam, że to nie będzie łatwy mecz dla mnie. Grałyśmy z sobą przecież już i Iga niczym tak naprawdę mnie nie zaskoczyła. Co z tego skoro na niewiele się to zdało. Przed meczem byłam zrelaksowana, ale zaczęłam się denerwować gdy wyszłam na kort. Czułam, że na początku, do stanu 2:2 Iga też się denerwowała, ale potem zaczęła grać już tylko lepiej i lepiej, a ja… no cóź… – mówiła Rosjanka.

Opowiadała też o tym co najbardziej podobało się jej w tej edycji Roland Garros: „Mój wynik oczywiście! A po za tym? Cieszę się, ze wreszcie możemy grać przy pełnych trybunach.”

Na koniec przyznała, że jej trener zawsze powtarza jej, że najlepszą receptą na kłopoty jest… wygrywanie meczów. „The best medicin ist to winning matches” – wyznała Kasatkina. Jak zamierza się relaksować nie zdradziła, ale w najbliższych planach ma start na kortach trawiastych w Berlinie i Hamburgu, bo jak wiadomo, w Wielkiej Brytanii zagrać nie może.

Zapytana czy któraś z potencjalnych rywalek w finale ma szansę z Igą odpowiedziała, że obecnie każdej z dziewczyn grających z Igą jest ciężko.

– Ani Coco, ani Martina nie grały w finale i to jest wielka przewaga jaką Iga ma nad nami wszystkimi – mówiła Kasatkina.

W części rosyjskiej dostała też pytanie o sytuację w Rosji i obawy powrotu w rodzinne strony Darii Saville (z domu Gawrołowej). Starała się odpowiedzieć, ale widać było, że był to trudny temat dla niej. – To dziś w Rosji gorący temat, jak wiecie – powiedziała.

 

Chwilę po Darii na konferencji pojawiła się Iga Świątek, która tryskała dobrym humorem po awansie do drugiego w karierze finału wielkoszlemowego.

– Jestem zadowolona nie tylko z mojego meczu czy gry. Jestem zadowolona, bo dziś czuję się dużo lepiej niż wczoraj, właściwie leiej niż na początku turnieju. Mam wrażenie, że kryzys, który trochę miałam po ostatnich meczach mam już za sobą i moje samopoczucie fizyczne i mentalne jest zdecydowanie lepsze niż po poprzednim meczu – opowiadała Polka.

Wyjaśniała, że jeszcze nie wie jak będzie się regenerować. – Może pójdę na spacer do jakiegoś parku? – zastanawiała się Polka.

W każdym razie podkreślała rolę swojego teamu w kolejnych zwycięstwach. – Mam wokół siebie ludzi, którym ufam i dzięki którym jestem w tym miejscu – opowiadała.

Padały też pytania niezwiązane z czwartkowym meczem. Amerykanie podpytywali o jej relację z Billy Jean King, która po Igi meczu została uhonorowana na korcie centralnym. – Spotkałam ją po raz pierwszy w ubiegłym roku w Indian Wells. Potem napisała do mnie kilka wiadomości To mile, biorąc pod uwagę, do ilu zawodników pisuje – żartowała Iga.

Na pytanie co najbardziej lubi w życiu zawodowego tenisisty odpowiedziała bez namysłu: „Wygrywanie!” i promiennie się uśmiechnęła.

Szansa na kolejne, 35 z rzędu, zwycięstwo będzie już w sobotę o 15.00, a finałową rywalką Polki będzie trzy lata młodsza Amerykanka Coco Gauff.

O nią też Iga była pytana, Powiedziała, że podziwia jak nastoletnia Coco radzi sobie z presją w tak młodym wieku.

– Wiem coś o tym, możecie być pewni – mówiła Polka

Partnerem relacji medialnych „Tenisklubu” jest PZU, oficjalny sponsor Igi Świątek.