Sara Errani: Chcę dać sobie kilka nowych wspomnień
Najlepsze tenisistki świata rozpoczęły już zmagania w ramach turnieju WTA 1000 w Rzymie. W zawodach na Foro Italico weźmie udział kilka reprezentantek gospodarzy, a wśród nich jest także Sara Errani. Z tej okazji doświadczona zawodniczka udzieliła wywiadu oficjalnym mediom WTA.
36-letnia Sara Errani należy do najbardziej utytułowanych tenisistek z Półwyspu Apenińskiego. W przeszłości odnosiła sukcesy zarówno w grze pojedynczej, jak i podwójnej, w których łącznie wygrała 36 trofeów. W ostatnich latach weteranka prezentowała się nieco słabiej i spadła na 78 miejsce w rankingu singlistek, ale w tym tygodniu spróbuje swoich sił na kortach we włoskiej stolicy. Rozmowę z dziennikarzem Sara rozpoczęła od wspomnienia sezonu 2012, kiedy to grała w finale Rolanda Garrosa oraz odniesienia się do swojej sytuacji w rankingu:
– Dwa dni temu zapytałam trenera, czy dziś byłabym w stanie pokonać samą siebie sprzed dziesięciu lat. Śmialiśmy się, a on powiedział, że łatwo przegrałabym takie starcie. Przez ostatnie trzy lub cztery lata kręciłam się w pobliżu pierwszej setki, ale zawsze czegoś brakowało, by tam wrócić. Teraz w końcu tego dokonałam. Zrobiłam to dla siebie, to był mój osobisty cel. Po jego zrealizowaniu mogę się bardziej zrelaksować i cieszyć się tenisem.
Kolejnym wątkiem był trudny okres w karierze Włoszki. W 2017 roku tenisistka została czasowo zdyskwalifikowana za doping (utrzymywała, że jest niewinna), a w kolejnych miesiącach miała kłopot z poprawnym serwowaniem. Zawodniczka skomentowała ten czas następująco:
– Było mi ciężko, zwłaszcza od strony mentalnej. Pracowałam z psychologiem, bo na korcie towarzyszył mi strach. Bałam się podawać i wiedziałam, że wielu graczy miało podobny problem. Mówię tu na przykład o Jelenie Dementiewej i Guillermo Corii, który z tego powodu zakończył karierę. Ja chciałam jednak nadal bawić się tenisem i zdawałam sobie sprawę, że muszę sobie z tym poradzić, nawet jeśli będzie to kosztowało wiele bólu. Gdy jestem pod presją, te trudne wspomnienia nadal do mnie wracają, ale staram się stawić temu czoło. Jeśli chcesz czerpać z czegoś radość, czasem musisz najpierw pokonać przeszkody.
Jednym z pamiętnych meczów Errani był finał turnieju w Dubaju z 2013 roku, który Sara przegrała z Petrą Kvitową. Mimo tego, że nie zdobyła trofeum udało jej się wygrać drugiego seta i zaskoczyć Czeszkę zmianą stylu gry na serwis-wolej:
– Kort był tam bardzo szybki i nie mogłam wygrać zbyt wielu punktów, uderzając zza linii końcowej. Chciałam po prostu wprowadzić coś nowego, a potem okazało się, że dało mi to seta. Nie wystarczyło, by zwyciężyć, ale byłam zadowolona, że znalazłam wyjście z sytuacji. To właśnie lubię w tenisie. Podoba mi się myślenie na korcie, zastanawianie się nad tym, co należy zrobić. Taktyka jest dla mnie ważna. Zwykle, na dzień przed meczem, oglądam rywalkę i omawiam z trenerem strategię. To część mojej rutyny, lubię czuć, że jestem przygotowana do spotkania także od tej strony.
Na koniec rozmowy pojawił się motyw zakończenia przez Errani jej bogatej kariery. Zawodniczka jest ostatnią aktywną ze „złotej, włoskiej czwórki” (poza nią tworzyły ją Roberta Vinci, Flavia Pennetta i Francesca Schiavone), ale obecnie nie myśli o emeryturze:
– Wiem, że pewnie mam przed sobą rok lub dwa lata gry i nie stawiam sobie konkretnych wymagań. Chcę tylko się cieszyć, że tu jestem i dać sobie kilka nowych wspomnień. Gram, bo kocham ten sport i bycie na korcie. Będę to robić, dopóki będę mogła – podsumowała.
W pierwszej rundzie turnieju w Rzymie Sara Errani zmierzy się z Anastazją Pawluczenkową.