Sobota: dreszczowiec bez zwycięstwa Fręch

/ Antoni Cichy , źródło: Korespondencja z Soboty, foto: Antoni Cichy/Tenisklub

Magdalena Fręch dokonywała momentami cudów, żeby pokonać Rominę Oprandi. W trzecim secie odrobiła stratę 0:4 i obroniła jednego meczbola, ale nie wystarczyło, żeby wygrać z doświadczoną Szwajcarką w 1. rundzie turnieju ITF w Sobocie.

Mistrzyni Polski pokazywała momentami naprawdę dobry tenis. Wykazywała się też stalowymi nerwami, kiedy wychodziła z poważnych opresji. W końcówce zabrało jednak doświadczenia, którym dysponuje Oprandi. To ogranie Szwajcarki na najwyższym światowym poziomie przeważyło o jej wygranej.

Fręch szybko zasygnalizowała, że tanio skóry nie sprzeda. Kiedy została przełamana na 2:4, błyskawicznie odłamała. Pomogła nieco rywalka, bo przy break poincie popełniła podwójny błąd serwisowy. Szczęście było po stronie rywalki w dziewiątym gemie. Polka trzykrotnie minimalnie wyrzuciła piłkę w aut, w tym raz przy break poincie. Brak następnych przełamań poskutkował tie breakiem, którego lepiej rozpoczęła nastolatka z Łodzi. Oprandi nie prowadziła ani razu – trzykrotnie doprowadzała natomiast do remisu. Od stanu 5-5 dominowała jednak Fręch, która wygrała 3 z 4 punktów.

Zwycięstwo w pierwszej partii rozregulowało Polkę. Grała słabiej i popełniała więcej błędów niż jeszcze przed kilkoma minutami. Szybko straciła serwis, co ustawiło całego seta. Szwajcarka po utrzymanym podaniu na 2:0 cały czas trzymała dystans dwóch gemów – za wyjątkiem prowadzenia 3:2. Fręch była bliska przełamania powrotnego, ale zatrzymała ją burza piaskowa. W kluczowej akcji dla losów gema wiatr zawiał tak mocno, że obsypał mączką 17-latkę, a ta nie odbiła piłki. Sędzia punktu nie powtórzyła.

Rozbita w drugim secie 2:6 mistrzyni Polski jeszcze gorzej zaczęła trzecią partię. Po czterech gemach przegrywała 0:4 i nic nie zwiastowało rychłej poprawy. Wiary w swoją podopieczną nie tracił natomiast trener, bo motywował ją słowami „uwierz, że to jest jeszcze do wygrania”. I Fręch uwierzyła. Zaczęła grać swobodniej, zdecydowanie lepiej i mądrzej. Myliła się przy tym Oprandi. Nasza reprezentantka odrobiła stratę podwójnego przełamania i doprowadziła do remisu 4:4. Na niewiele się to mogło zdać, bo chwilę potem po raz trzeci straciła serwis, a przy stanie 5:4 rywalka miała piłkę meczową. Polka wciąż wierzyła, że może zwyciężyć. Przełamała i utrzymała podanie na 6:5.

Fręch zrobiła tym samym to, co kilkanaście minut wcześniej wydawało się niemożliwe. Trudno wyrokować, co dokładnie zadecydowało o jej porażce, ale mogła to być sytuacja z samego początku dwunastego gema. Przy pierwszym serwisie Oprandi piłka lekko zahaczyła o taśmę. Sędzia puściła grę, mimo że wszyscy zgromadzeni na trybunach i sama łodzianka sygnalizowali let. 17-latkę wybiło to z równowagi i gładko przegrała gema.

W tie breaku Fręch zdołała jednak opanować emocje i po serii mini breaków ze strony obu tenisistek prowadziła 4-2. Słabsze zagrania na nowo zdenerwowały ją i sprawiły, że zaczęła popełniać błędy. To oczywiście zemściło się, bo Oprandi wygrała pięć kolejnych piłek i zwyciężyła waleczną łodziankę.

 
 
 

Wyniki

I runda singla:
Romina Oprandi (Szwajcaria, 7) – Magdalena Fręch (Polska, WC) 6:7(6), 6:2, 7:6(4)