Stuttgart. Koło dziejów
Pięć lat, jak ustaliliśmy wczoraj, to i dużo, i mało. A osiem? Właśnie wtedy, w 2015 roku, po raz ostatni w Stuttgarcie – nie mylić z „w ogóle” – spotkały się Alicja Rosolska i Klaudia Jans-Ignacik. I nawet zagrały przeciwko sobie w pierwszej rundzie Porsche Tennis Grand Prix.
W tym roku, choć są tu już od kilku dni, jeszcze nie miały okazji przywitać się osobiście. Nawet pierwsze pozdrowienia wymieniły korzystając z życzliwego pośrednictwa. I nic dziwnego, bo ich zawodowe drogi rozeszły się dawno temu, a w Stuttgarcie wcale zejść się nie chcą. Jedna gra – jak to w tego typu turniejach – na korcie bocznym, druga siedzi przed mikrofonem i komentuje dla telewizji pojedynki rozgrywane na korcie centralnym, a potem, wraz z Joanną Sakowicz-Kostecką i kamerzystami, biega po Porsche Arenie i nagrywa jak nie wywiady, to mini reportaże. Na dzisiejszy mecz przyjaciółki nijak wybrać się nie mogła.
Może znajdzie okazję innym razem, bo Rosolska jeszcze nie wybiera się ani do domu, ani na następny turniej. Po 2015 roku grała tu pięć razy, zawsze z inną partnerką (między innymi z Simoną Halep i Belindą Bencic) i tylko w 2016 nie awansowała do ćwierćfinału. Dziś swą stuttgarcką normę wyrobiła w parze z Miriam Kolodziejovą. Partnerka Rosolskiej raczej nie obraziłaby się, gdybyśmy pisali o niej Miriam Kołodziej, bo tak przecież ma na nazwisko jej tata, pan Tomasz, Polak. Ta współpraca jest jednak raczej doraźna, ponieważ Czeszka planuje wspólne starty z Marketą Vondrouszovą, z którą w 2015 zdobyła juniorskie tytuły mistrzyń Australian Open i Roland Garros.
Początek meczu Kolodziejovej i Rosolskiej z Yifan Xu i Zhaoxuan Yang nie zapowiadał happy endu. Gemy rozstrzygane przy stanie 40-40 w pierwszym secie uparcie przechylały się na stronę Chinek. Z sąsiedniego krzesełka dało się jednak zaszłyszeć opinię – chyba dość obiektywną, ponieważ wygłoszoną przez dziennikarkę z Niemiec – że „ta w niebiesko-różowym zna się na deblu” i, w pewnym uproszczeniu, powinna zacząć zarządzać swoim zespołem.
Rosolska, bo to o niej mowa, zaczęła w drugim, oczywiście po polsku, bo „ta w żółtym” rozumiała instrukcje bez trudu. Wtedy mecz skręcił we właściwą – z naszego punktu widzenia – stronę. Stuttgarckie dzieje Rosolskiej i Jans-Ignacik mogą zatoczyć pełne koło i tylko pan sędzia ze stołka może mieć coś przeciwko temu, bo nie zdradza talentu do nauki prawidłowej wymowy słowiańskich nazwisk. Córka pana Kołodzieja jest jednak skłonna się poświęcić i do końca turnieju wysłuchiwać komunikatu „Vorteil Koczejova”.
Wyniki
I runda debla:
Miriam Kolodziejova, Alicja Rosolska (Czechy, Polska) – Yifan Xu, Zhaoxuan Yang (Chiny) 3:6, 6:2, 10-4.