Tenisowy Piątek

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Wszystko wskazuje na to, że Hubert Hurkacz właśnie przeobraża się z tenisowej na ogólnosportową gwiazdę naszego kraju. Jego sukcesy są coraz większe, a co za tym idzie odbijają się coraz szerszym echem. Zawodnik ma w sobie coś z Krzysztofa Piątka, robiącego furorę w AC Milan. Zachwyca grą, urzeka sposobem bycia, nie pozwala określić maksimum własnych możliwości. No i najnowsza cecha wspólna – obaj pognębili Austriaków.

Trudno znaleźć odpowiednie słowa do tego, co wyprawia Hubert Hurkacz. Jeszcze trzy tygodnie temu popularne były opinie o tym, jak poprawnie, systematycznie się rozwija. Typowy przykład kariery budowanej na zdrowej zasadzie: krok po kroku. Teraz już wiemy, że to nie są kroki. To są susy.

Hurkacz rozegrał w tym sezonie cztery pojedynki z zawodnikami czołowej dziesiątki rankingu ATP i trzy z nich wygrał! Co ważne, w żadnym ze zwycięstw nie było grama przypadku, tak jak nie było przypadku w porażce z Federerem. Znakomita forma Polaka i kurtuazja Szwajcara zamydliły poniektórym oczy. Po co ubarwiać historię przybierającą tak ciepłe barwy, będącą zapowiedzią dużej kariery? Przecież ona sama w sobie jest wspaniała
.
W Dubaju było dobrze, w Indian Wells bardzo dobrze, w Miami może być… No właśnie, jak może być w Miami? Strach zaserwować jakąkolwiek progonozę, aby koniec końców nie wyjść na niedowiarka. Zwycięstwo nad Thiemem i awans do 3. rundy jest powodem do wielkiej dumy i radości, ale przecież da się wyczuć, że na tym wcale nie musi się skończyć. Felix Auger-Aliassime to na pewno zawodnik znajdujący się w zasięgu naszego reprezentanta. Tych poza zasięgiem znów strach wymieniać. Jeszcze miesiąc temu większość z nas umieściłaby w tej grupie Thiema i Nishikoriego.

Patrząc na rozwój kariery Hurkacza, trudno nie doszukać się jego podobieństw z Krzysztofem Piątkiem. Ich bezkres możliwości jest intrygujący, zachęca do śledzenia poczynań. W myślach (co odważniejsi za pomocą słowa) stawiamy przed nimi coraz śmielsze wyzwania, a oni niemal za każdym razem odpowiadają: ok, załatwione. Lubimy tę grę, w której nie ma żadnych poziomów. Cieszymy się, gdy po raz n-ty możemy wykrzyknąć ,,sky is the limit".

Sympatia, jaką cieszą się Hurkacz i Piątek nie wynika jednak tylko z osiągnieć sportowych. Kibice szybko wyczuli, że mają do czynienia z profesjonalistami. Żaden z nich nie nosi głowy w chmurach i nie popada w narcystyczny obłęd. Są na drugim biegunie. Tam, gdzie normalność i pracowitość przysłaniają blichtr.

Na dodatek pięknie się uzupełniają. Jeszcze nie zdążyły opaść emocje po zwycięskiej bramce Piątka, a Hurkacz już go przebił. Niech się ściagają dalej. Efekty piękne.

Polska – Austria 2:0.