To nie są tanie sesje…

Korespondencja z Paryża, Adam Romer
Powoli nową, świecką tradycją zdaje się być w Paryżu pojedynek Caspera Ruuda z Holgerem Rune. Obaj Skandynawowie grali przed rokiem i grali w tym. Tak właśnie może wyglądać przyszłość męskiego tenisa na Roland Garros.
Nie przypadkiem zarówno przed rokiem, jak i teraz pojedynek Ruuda z Rune organizatorzy ustawili jako sesję wieczorną. Zresztą ostatnią, bo od czwartku nie gra się już na Roland Garros wieczorami. Po prostu za mało meczów i nie da się podzielić kibiców i niejako przymusić ich do kupowania dwóch biletów.
Sesja wieczorna – kopalnia pieniędzy
– Mamy bilety na sesję wieczorną, ale koniecznie chcemy zobaczyć Igę. Co zrobić? – ile jak takich pytań dostałem od bliższych lub dalszych znajomych w poniedziałek i wtorek, w drugim tygodniu turnieju. Szefostwo Francuskiej Federacji Tenisowej (FFT) wpadło przed rokiem na genialny pomysł jak maksymalizować i tak już niemałe zyski (sięgają dziś z jednego turnieju gdzieś okolic pół miliarda euro). Przy kolejnych przebudowach i renowacjach obiektu zamontowano na wszystkich kortach sztuczne światła i zdecydowano o graniu po zmierzchu. Na korcie centralnym im. Philippa Chatrier, wzorem Melbourne i Nowego Jorku, oddzielono wieczorny mecz i kazano kibicom kupować na niego dodatkowe bilety.
Tylko w wtorek i środę był to dodatkowy wydatek rzędu 105 lub 130 euro (są dwie kategorie biletów). Tylko za jeden mecz i wejście na obiekt dopiero od godziny 18.00. Dla porównania sesja dzienna obejmująca trzy mecze kosztowała w tych dniach odpowiednio 115 lub 145 euro.
Nic dziwnego, że dyrektorka turnieju Amelie Mauresmo ma od roku ból głowy z wyznaczeniem kolejnych pojedynków sesji wieczornej, by za takie pieniądze nie były one zbyt krótkie i niesatysfakcjonujące dla kibiców.
Raz Stefanos, raz Holger
– Holger nie za to zapłaciliśmy! – krzyczał jeden z kibiców francuskich po godzinie gry, gdy młodszy ze Skandynawów, Rune przegrywał z kretesem 1:6, 2:6 w środowy wieczór.
Rzeczywiście w pewnym momencie Duńczyk wziął się do roboty. Wyglądał jak ktoś, kto potrzebował długiej rozbiegówki, by rozgrzać się i ruszyć na starszego Rune. Zaczął skracać wymiany, więcej ryzykować i zdecydowanie więcej trafiać z forhendu.
Historia niemal identyczna do tej, jaką wieczorni kibice przeżyli we wtorek. Tam również mężczyźni – w tym roku podobnie jak w 2022 kobiety w sesji wieczornej zagrały tylko raz – Stefanos Tsitsipas grał z Carlosem Alcarazem i przez półtorej godziny mecz był wyjątkowo nudny. Grek słaniał się na nogach a atletyczny Hiszpan robił co chciał. Niejeden dziennikarz z machnięciem ręką wyszedł z kortu, gdy lider rankingu przełamał Tsitsipasa w trzeciej partii.

– Już nigdy w życiu nie wezmę melatoniny przez meczem – tłumaczył się Grek mediom po poniedziałkowym meczu. Za swoją ospałość i brak agresji w grze w początkowych fazach obwiniał środek na sen, który zażył dzień wcześniej.
Czy pomoże? Trzeba się będzie przekonać przy kolejnym starciu Hiszpana z Grekiem. To w Paryżu przyniosło zaledwie namiastkę emocji za które prawie 15 tysięcy widzów (był prawie pełny stadion) zapłaciło przypominam po 105 lub 130 euro.
The Coach nie pomógł
Tak patrząc, widzowie ze środowej sesji wieczornej, mogli się poczuć usatysfakcjonowani, bo za te same pieniądze dostali jednego seta więcej.
Rune niesiony dopingiem publiczności (bynajmniej nie dlatego, że są za Duńczykiem, a dlatego, że chcieli dłuższego meczu) wygrał trzecią partię czym przedłużył o dobre 45 minut spektakl na korcie centralnym.
Na więcej stać go już nie było, a meczu nie przedłużyła żadna aktywistka przyklejająca się do słupka podtrzymującego siatkę – tak zdarzyło się przed rokiem, gdy mecz Skandynawów przerwano na ponad pół godziny.
W tych okolicznościach 24-letni Ruud spokojnie i metodycznie kruszył opór młodszego, nieco bardziej szalonego Duńczyka i po raz drugi w historii Roland Garros w wieczornej sesji dwóch tenisistów skandynawskich wykazał swoją wyższość.
Holgerowi Rune nie pomógł nawet Patrick Mouratoglu, który zasiadł w jego boksie, a którego złośliwi (nie tylko w Polsce) wysłali już w trakcie wtorkowych meczów na wakacje. Przegrali bowiem jego najsłynniejsi obecnie podopieczni – Coco Gauff i właśnie Rune, a „the Coach” nie był w stanie im pomóc.
Wszyscy jesteśmy Czechami!
Kolejna sesja wieczorna, zapewne za jeszcze większe pieniądze, już za niecałe 12 miesięcy, a bywalcy Roland Garros mogą się już spokojnie szykować na wielki tenis w promieniach słońca.
W czwartek od 15.00 ruszają półfinały turnieju pań, gdzie najpierw Karolina Muchova będzie próbowała pokonać ryczącą na korcie niczym lew Arynę Sabalenkę, a potem Iga Świątek zmierzy się z Brazylijką Beatriz Haddad Maia.
– Jutro wszyscy będziemy Czechami – zapewnialiśmy kolegów z czeskich mediów wychodząc w środową noc z kompleksu Rolanda Garrosa.
