W tym roku w ATP Finals grali tylko Europejczycy, ale Roddick z nadzieją patrzy na przyszły sezon

/ Piotr Rutkowski , źródło: tennis365.com, oprac. własne, foto: AFP

Były numer 1. na świecie Amerykanin Andy Roddick uważa ze pomimo braku jego rodaków w tegorocznych finałach ATP, amerykański tenis jest w dobrych rękach. Wskazuje szczególnie na jedno nazwisko. – Osobiście, gdybym musiał wybrać jednego zawodnika, myślę, że wybrałbym Bena Sheltona – stwierdził mistrz US Open 2003 za pośrednictwem Tennis Channel.

W tym roku 21-letni Ben Shelton przebojem wdarł się do szerokiej światowej czołówki. Na szczególną uwagę zwracają jego dwa wielkoszlemowe rezultaty. Najpierw w styczniu br. dotarł do ćwierćfinału Australian Open, potem osiągnął półfinał US Open.

Facet jest obecnie siedemnasty na świecie, brał już udział w turniejach wielkoszlemowych i wciąż zastanawia się, jak grać w tenisa. W tym roku po raz pierwszy w życiu opuścił kraj, to będzie tylko procentować – stwierdził mistrz US Open z 2003 roku.

Bardzo podobał mi się ten występ na US Open. Przez kolejne tygodnie grał regularnie, po raz pierwszy w życiu osiągnął taki poziom spójności. To nie był tylko tenis „siła razy ramię” jak w Australii – kontynuował Roddick.

Pomimo, że Roddick upatruje największą szansę na udział w finałach ATP w Benie Sheltonie, nie zapomina o innych utalentowanych tenisistach z USA.

Jeśli spojrzysz na Sebastiana Kordę, Bena Sheltona, Francesa Tiafoe, Tommy’ego Paula i Taylora Fritza – mamy pięciu pretendentów do miejsca w przyszłorocznych finałach ATP Tour – oznajmił z nadzieją trzykrotny finalista Wimbledonu.