Wimbledon. Iga odrobiła pierwsze zadanie

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Londynu, foto: AFP / East News

W pierwszej rundzie The Championships Iga Świątek – liderka rankingu WTA i najwyżej rozstawiona uczestniczka turnieju – pokonała Chorwatkę Janę Fett 6:0, 6:3. Wynik miły dla oka, czego o samym meczu powiedzieć jednak nie można.

Korespondencja z Londynu

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!

O tym, że w pierwszym wtorkowym meczu na Korcie Centralnym zagra Iga Świątek, można było pisać z 99-procentową pewnością co najmniej od finału Roland Garros, jeśli nie jeszcze wcześniej. Bo najsolidniejszym fundamentem Wimbledonu, czy to się komuś podoba, czy nie, jest – i pewnie zawsze pozostanie – tradycja.

A nie wszystkim to się podoba, nie wszystkim… Na przykład Patrickowi Mouratoglou. Jego zdaniem dziś od 13:30 czasu miejscowego rezerwację na Korcie Centralnym powinna mieć Simona Halep, ponieważ nigdy nie miała okazji zagrać tu jako obrończyni tytułu. W finale w 2019 roku Rumunka nie tyle pokonała Serenę Williams, co wręcz rozbiła jej mit, prowadząc po kilkunastu minutach 4:1 i do końca trzymając stery pewną ręką.

W 2020 – jak wiemy – turnieju nie było. W 2021 turniej wrócił na swoje miejsce w kalendarzu, ale zabrakło w nim kontuzjowanej Halep. Tytuł mistrzowski zdobyła wtedy Ashleigh Barty, która po tegorocznym Australian Open niespodziewanie zakończyła karierę. Mouratoglou wymyślił więc sobie, że skoro w 2021 Australijka zastąpiła Rumunkę, to teraz Rumunka powinna zastąpić Australijkę. – To się Simonie po prostu należy – przekonywał.

Widocznie Mouratoglou stęsknił się za kamerami. Eurosport, którego twarzą jest od kilku lat, nie ma praw do relacjonowania Wimbledonu, więc być może jedyną okazją do pokazania się w telewizorach jest obecność w loży trenerskiej Kortu Centralnego. Argument Mouratoglu nie zrobił na organizatorach żadnego wrażenia; Gerry Armstrong, sędzia naczelny turnieju, odesłał Halep – a wraz z nią jej szkoleniowca – na Kort Numer 1.

Tomasz Wiktorowski nie wydaje się, lecz jest – o czym zaświadczą wszyscy dziennikarze, którzy choć raz mieli z nim do czynienia – pod tym względem idealnym przeciwieństwem Mouratoglou. Mianowicie nie tylko nie ma parcia na szkło, ale swą pracę uważałby za pozbawioną wad, gdyby nie musiał od czasu do czasu mieć kontaktów z mediami.

Facebooki, Twittery, Instagramy i wszelkie możliwe media społecznościowe towarzyszą Idze Świątek od początku kariery, więc traktuje je jak nieodłączną część swojego zawodu. Wiele wskazuje na to, że wie nie tylko jak z nich korzystać, lecz także – a może przede wszystkim – jak z nich nie korzystać. Po co po każdym wygranym meczu czytać, jak zmiażdżyła kolejną rywalkę, po co sprawdzać, jak wydłużyła się aktualna seria zwycięstw albo, co nieuuniknione i na pewno kiedyś nastąpi, po przegranym meczu dowiadywać się, jak marną jest tenisistką…

Dzisiejszy mecz dał zachwytnikom (przeciwieństwo zawistników) nowy bodziec do wychwalania przewag Igi Świątek. Zawistnicy, na szczęście, żadnej pożywki nie dostali, ale nie wypada nie zauważyć, że nie był to wielki mecz. Nie ma co jednak przejmować się, że Patrick Mouratoglu być może mruknie sobie pod nosem „A nie mówiłem?!”. Niech sobie gada – najważniejsze, że nawet grając poniżej ustanowionych przez samą siebie standardów Polka odrobiła pierwszą część zadania.

Partnerem relacji medialnych „Tenisklubu” jest PZU, oficjalny sponsor Igi Świątek.


Wyniki

I runda: Iga Świątek (Polska, 1) – Jana Fett (Chorwacja) 6:0, 6:3.