Wimbledon: Trzeba zatrzymać Rosję

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Londynu, foto: AFP / East News

W niektórych mediach przepowiadano, że pojedynek dwóch Ukrainek w drugiej rundzie Wimbledonu będzie okazją do manifestacji. Tenisistki skupiły się jednak na swojej pracy, a na trybunach znalazła się raptem jedna niebiesko-żółta flaga, eksponowana jedynie od czasu do czasu. Za to przez cały mecz widoczna była wstążka w narodowych barwach, którą do swej bluzki przypięła Curenko.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!

– Wiem, że zazwyczaj nie jest to tolerowane, więc przed meczem spytałam, czy mogę ją przypiąć. I dostałam zgodę – wyjaśniła. Organizatorzy zrobili też inny wyjątek od bardzo restrykcyjnie przestrzeganych reguł. Można było przewidzieć, że ukraińskie media mają teraz co robić, więc wysyłanie reporterów na Wimbledon nie jest ich priorytetową potrzebą. Dlatego akredytację dostał miejscowy „wolny strzelec”, choć podania dziennikarzy pracujących na własną rękę zwykle nie są w ogóle rozpatrywane.

Szkoda, że nikt nie wpadł na pomysł, aby mimo „szlabanu” dla tenisistów z Rosji i Ukrainy, akredytować dziennikarzy z tych krajów. Pod warunkiem jednak, że ich udział w konferencji prasowej Curenko byłby obowiązkowy.

– Mam 33 lata, przed Rosjanami uciekam od czwartego roku życia. Moja rodzina mieszkała w Gruzji, kiedy Rosja napadła na ten kraj. Teraz znowu. Rosję trzeba zatrzymać wszelkimi dostępnymi metodami. Najgorsza jest ich propaganda. Twierdzą, że centrum handlowe w Krzemieńczuku było nieczynne. Mój trener fitness pochodzi z tego miasta, a jego teściowa pracuje w tym centrum handlowym. Całe szczęście, że akurat miała dzień wolny, bo pod gruzami zginęło wiele osób.

Nam, grupce dziennikarzy z Polski, Ukrainka nie musiała tłumaczyć, na czym polega „ruski mir”. Na sugestię z sali, że winien jest tylko rząd, bo naród nie ma tam nic do gadania, opowiedziała o reakcji Rosjanek i Białorusinek, z którymi, ze względów na podobieństwo języków, spędzała w trasie najwięcej czasu i nawet się przyjaźniła.

– Czy wiecie, ile z nich podeszło do mnie i powiedziało, że to, co od lutego dzieje się na Ukrainie, jest straszne, i że one się z tym nie zgadzają? Dwie! Jedna z Białorusi, druga z Rosji.

Na wieść o agresji Curenko zastanawiała się nawet, czy w ogóle kontynuować karierę. Poważnie rozważała powrót do kraju i zaciągnięcie się do jakiejś formacji ochotniczej. Może nie od razu na pierwszej linii frontu, z karabinem w dłoni, ale chciała być potrzebna. Ktoś z bliskich znajomych przekonał ją jednak, że najwięcej może zrobić dla Ukrainy, jeśli nadal będzie grała w tenisa i wszędzie opowiadała o wydarzeniach od Donbasu i Krymu po Lwów.

Nie mogliśmy nie zapytać o polskich tenisistów.

– Ich reakcja jest po prostu ludzka. Szczególnie często, zawsze, kiedy się spotykamy, przychodzi do mnie Magda Fręch i pyta, co u mnie, co u moich bliskich, i wspiera na duchu. Nie, nie jest moją najlepszą przyjaciółką, jest moją najnowszą przyjaciółką.

Nowych przyjaciół Ukraina ma co najmniej 30 milionów. To oczywiście tylko zbieg okoliczności, ale właśnie tuż przed rozpoczęciem meczu Curenko – Kalinina została podana oficjalna wiadomość o imprezie charytatywnej, na którą do Krakowa zaprasza Iga Świątek. A na Wimbledonie Łukasz Kubota zagra miksta w parze z Martą Kostiuk.

Partnerem relacji medialnych „Tenisklubu” jest PZU, oficjalny sponsor Igi Świątek.