Czy Iga Świątek odzyska koronę w nadchodzącym sezonie?

Wielkimi krokami zbliża się nowy tenisowy sezon. Już za kilka dni najlepsze tenisistki na świecie rozpoczną walkę o tytuły, punkty i sowite premie finansowe. W związku z tym pojawia się pytanie. Jak będzie wyglądał ten tenisowy 2025 rok?
Czy Iga wróci na tron?
To pytanie zadają sobie kibice na całym świecie, ale naturalnie największe zainteresowanie ta kwestia budzi wśród polskich fanów Igi. 23-latka miała świetną pierwszą połowę ubiegłego sezonu. Wygrała pięć turniejów i regularnie meldowała się w decydujących fazach wielu innych. W drugiej części roku nasza najlepsza tenisistka odrobinę obniżyła loty, zmieniła trenera oraz musiała walczyć o swoje dobre imię w aferze z zanieczyszczoną melatoniną. Jak to wpłynie na postawę Polki w nadchodzącym sezonie?
W pierwszych trzech miesiącach kluczowe będą występy raszynianki w United Cup, Dausze oraz Indian Wells. Dlaczego właśnie tam? Ano dlatego, że to właśnie w tych miejscach Polka dotarła najwyżej i będzie broniła 2500 punktów. W pozostałych imprezach Iga może wyłącznie poprawiać swoje rezultaty i powiększać konto punktowe. Czy wtedy Polka ma szansę wyprzedzić Arynę Sabalenkę i wrócić na pierwsze miejsce w rankingu WTA? Oczywiście jest taka możliwość. Jeśli grałaby rewelacyjnie, a Białorusinka wyraźnie obniżyła loty, to taka możliwość istnieje. Powiedzmy jednak szczerze, nie będzie to łatwe. Aryna najwięcej punktów będzie broniła w Melbourne, gdzie wygrała dwa razy z rzędu i także w 2025 roku jedzie jako faworytka.
W przypadku wpadki Aryny i dobrego występu Igi Polka mogłaby wrócić na tron już po zakończeniu pierwszego w tym roku turnieju wielkoszlemowego. Uczciwie trzeba jednak powiedzieć, że szybka porażka Sabalenki w Australii jest mało prawdopodobna. Białorusinka jest w dobrej formie i świetnie czuje się w Melbourne.
Pracowity dla naszej tenisistki będzie okres gry na kortach ziemnych. Tam Iga znajdzie się pod sporą presją, ponieważ w ubiegłym sezonie dotarła do półfinału w Stuttgarcie oraz wygrała turnieje w Madrycie, Rzymie i oczywiście Paryżu. To 4195 punktów do obrony. Sporo. Testem dla Aryny i możliwością odskoczenia Polce będzie właśnie sezon na kortach ziemnych, w którym to będzie ona broniła „tylko” nieco ponad 1800 punktów.
Do dłuższej zmiany na fotelu liderki może dojść w drugiej połowie sezonu. Wtedy Iga grała mało i osiągając dobre wyniki, może tylko zyskiwać. Sabalenka będzie miała za to do obrony 4000 punktów za zwycięstwa w Cincinnati, US Open i Wuhanie. Bardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym Polka i Białorusinka będą wymieniały się prowadzeniem w zależności od osiąganych wyników turniejowych. Do tej rywalizacji może również wtrącić się ktoś trzeci, o czym piszemy poniżej.
Jak będą radziły sobie pozostałe Polki?
Drugą rakietą naszego kraju jest obecnie Magdalena Fręch. Dla 27-latki miniony sezon był przełomowy. Polka po raz pierwszy w karierze dotarła do czwartej rundy w turnieju wielkoszlemowym. Tej sztuki Fręch dokonała w Australian Open, gdzie pokonała Darię Saville, Caroline Garcię i Anastazję Zacharową, zanim zatrzymała ją Coco Gauff. W lipcu Magdalena po raz pierwszy dotarła w Pradze do finału turnieju rangi WTA. Jesienią ten wynik nawet poprawiła. Najpierw dotarła do ćwierćfinału turnieju WTA500 w Monterrey, wygrała pierwszy turniej w karierze i to od razu rangi WTA500 (Guadalajara) oraz dotarła po raz pierwszy w karierze do ćwierćfinału turnieju rangi WTA1000 (Wuhan).
W 2024 Magdalena odniosła kilka wartościowych zwycięstw, ale niestety ponosiła także porażki z tenisistkami, które teoretycznie powinna pokonywać. W jej przypadku podstawą do utrzymania obecnej pozycji lub jej ewentualnego poprawienia będzie regularność i unikanie wpadek z niżej notowanymi rywalkami. Utrzymanie się w TOP30 i ewentualne dołożenie jeszcze jakiegoś spektakularnego wyniku powinno być dla niej celem na 2025 rok, choć przyznajmy od razu, celem niełatwym.
Trochę inaczej wygląda sytuacja w przypadku Magdy Linette. 32-letnia poznanianka jest już bardzo doświadczoną tenisistką ze sporymi sukcesami na arenie międzynarodowej. W tym przypadku Magda niczego nie musi. Za to dużo może. Pomimo nieoczekiwanych porażek Linette jest w stanie dobrać się do skóry nawet czołowym tenisistkom i w kolejnym sezonie może nas zaskoczyć poprawiając swój obecny ranking.
Ciekawie powinna rozwijać się Maja Chwalińska. Jeśli tylko 23-latka upora się z problemami zdrowotnymi, może pokazać się w przyszłym sezonie z dobrej strony. Po wygranej we Florianopolis Maja jest już 128. tenisistką na świecie i w przyszłym sezonie może śmiało pokusić się o wejście do TOP100.
Warto obserwować również poczynania naszych tenisistek na odrobinę niższym poziomie rozgrywkowym. Spore postępy w turniejach ITF zrobiły w tym roku m.in. Gina Feistel, Martyna Kubka, Daria Kuczer, Zuzanna Pawlikowska czy Monika Stankiewicz. W ich przypadku o spektakularny awans będzie trudno, ale na przykład wejście do TOP300, poza Feistel, która już tam jest, będzie dobrym rezultatem.
Kto wtrąci się do rywalizacji Świątek i Sabalenki?
Biorąc pod uwagę zdrowie, formę oraz osiągnięcia z sezonu 2024 to najbliżej Sabalenki i Świątek są obecnie Coco Gauff i Qinwen Zheng. Jeśli w dobrym zdrowiu będzie Jelena Rybakina, to nie możemy zapominać również o niej. Poprzedni sezon nie był dla Kazaszki zbyt udany, ale nowy, z nowym trenerem, może być lepszy. W nowym roku Jelena może nam zaprezentować formę z czasów, kiedy wygrywała Wimbledon.
Zwycięstwa Zheng w paryskich igrzyskach i Gauff w kończących sezon WTA Finals w Rijadzie na pewno dały tym tenisistkom spory zastrzyk pewności siebie i wiary we własne możliwości. Obie potrafiły już wygrywać z liderką i wiceliderką rankingu. Dlaczego nie miałyby tego robić regularniej w kolejnym sezonie? Pomiędzy nimi znajduje się jeszcze Jasmine Paolini. Włoszka, do której polscy kibice z racji jej pochodzenia i znajomości języka polskiego na pewno mają sporo sympatii, w minionym sezonie osiągnęła szczyt formy. Dwa wielkoszlemowe finały i kwalifikacja do WTA Finals to dla, do niedawna mało znanej tenisistki, ogromne sukcesy. Czy w przyszłym sezonie „Jaśmina” utrzyma się w TOP10? Nie jest to wykluczone, ale na pewno nie będzie to łatwe.
Nie możemy zapominać, że za plecami wyżej wymienionych tenisistek mamy całą plejadę doświadczonych dziewczyn: Jessica Pegula, Danielle Collins, Daria Kasatkina czy Barbora Krejcikova. Każda z wymienionych zawodniczek ma spore sukcesy i może namieszać w pojedynczych turniejach. Czy będą one w stanie odgrywać decydujące role przez cały przyszły sezon? To nie jest raczej możliwe, ale spodziewajmy się niespodzianek z ich strony.
Jak poradzą sobie młode gniewne?
Ubiegły sezon był niezwykle udany dla Emmy Navarro, która szturmem wdarła się do TOP10. Rok 2024 był niewątpliwie przełomowym rokiem dla tej 23-latki. Ćwierćfinał Wimbledonu oraz półfinał US Open to solidne wyniki. Problemem młodej Amerykanki jest niestety brak stabilności. Emma potrafi rozegrać dobry turniej, ale czy będzie w stanie utrzymać formę przez cały sezon i utrzymać się w TOP10? Zadanie trudne do wykonania, ale po tym poznamy czy jest to materiał na przyszłą mistrzynię.
Warto przyglądać się również grze Diany Shanider oraz w szczególności Mirry Andriejewej. Panie zdobyły razem srebrny medal olimpijski w Paryżu. 20-letnia Shanider w ubiegłym sezonie wygrała cztery turnieje i dzięki solidnym występom zakończyła sezon tuż za TOP10. Jeśli Diana utrzyma taką formę, to jej wejście do najlepszej dziesiątki jest kwestią czasu. Jeszcze większe oczekiwania wiążą się z Mirrą. Zaledwie 17-letnia tenisistka zagrała w minionym sezonie w półfinale Rolanda Garrosa. Problemem dla tej tenisistki jest niewątpliwie brak doświadczenia i ogrania. Te braki będą bezlitośnie wykorzystywane przez starsze rywalki. Miejsce Andriejewej jest w TOP10, jeśli jeszcze nie w sezonie 2025 to w kolejnych już na pewno.
Czy dawne gwiazdy znów zaczną świecić?
Wiele tenisistek, które jeszcze niedawno były w czołówce, w przyszłym sezonie powalczy o powrót do niej. Przyczyn ich spadku było wiele, ale głównymi były niestety problemy zdrowotne. W pierwszej kolejności można wymienić dwa nazwiska: Marketa Vondrousowa i Ons Jabeur. Czeszka to mistrzyni Wimbledonu 2023 oraz finalistka French Open 2019 i srebrna medalistka olimpijska z Tokio. Tunezyjka ma na swoim koncie dwa finały Wimbledonu i finał US Open. Na pewno marzeniem tej już 30-letniej tenisistki jest wzniesienie trofeum za wielkoszlemowe zwycięstwo. Czy to marzenie ma szansę na realizację? Jeśli Ons będzie w pełni zdrowa może o ten cel powalczyć.
Ciekawy jest również przypadek Belindy Bencic. 27-letnia Szwajcarka to mistrzyni olimpijska z Tokio i była 4. tenisistka świata. W październiku tego roku Belinda wróciła do tenisa po przerwie macierzyńskiej. Całkiem niedawno szwajcarska tenisistka dotarła do pierwszego finału po powrocie. Miało to miejsce w Angers i tam Bencic przegrała w trzech setach z Alycią Parks. Jeśli zdrowie będzie dopisywało to ta tenisistka może całkiem sporo namieszać w przyszłym sezonie.
Wielu kibiców zastanawia się również czy do topowej formy będą w stanie powrócić Naomi Osaka, Sofia Kenin, Bianca Andreescu i Emma Raducanu. To są jeszcze stosunkowo młode tenisistki, mają na koncie tytuły wielkoszlemowe oraz problemy zdrowotne. Czy któraś z nich w nadchodzącym sezonie będzie w stanie nawiązać walkę z czołówką rankingu WTA? Czy stać którąś z nich na sensację w którymś z turniejów wielkoszlemowych? Nie możemy tego wykluczyć. Podobnie jak faktu, że w tourze pojawi się ktoś całkowicie nowy, kto mocno namiesza w rozgrywkach.