Czy odmienność i ponadprzeciętny talent prowadzą w to samo miejsce?

Szymon Adamski , foto: AFP

Szymon Adamski

Alejandro Davidovich Fokina to najmniej oczywisty z uczestników NextGen ATP Finals. Przez cały sezon znajdował się na pozycji niegwarantującej udziału w imprezie przeznaczonej dla utalentowanych młodzianów. Dopiero rezygnacje Tsitsipasa, Augera-Alliasime’a i Shapovalova pozwoliły mu wejść tylnymi drzwiami na mediolański bal. Pewne jest jednak, że nie przemknie przez niego niezauważony. Nawet jeśli miałby potykać się o własne nogi. 

– Lubię być nieco inny – mówi Davidovich Fokina w wywiadzie dla jednego z hiszpańskich portali tenisowych. W tej samej rozmowie wyznaje też, że nie przeszkadzają mu porównania z Nickiem Kyrgiosem czy Fabiem Fogninim, skądinąd największymi oryginałami w rozgrywkach ATP. Sam dostrzega pewne podobieństwa. To od razu pozwala określić go jako tenisistę nietuzinkowego. Wizerunek nabiera jeszcze bardziej jaskrawych barw, kiedy 20-latek sięgnie po serwis od dołu. Nie brakuje przecież sympatyków takiego rozwiązania, ale też osób, dla których  to wyłącznie oznaka pajacowania, na dodatek nie mająca zbyt wiele wspólnego z fair play. Wspomniana sztuczka to tylko wierzchołek góry lodowej, bo gra Hiszpana składa się z szeregu oryginalnych elementów. Na filmie poniżej dropszoty posyłane z forhendowej strony, którymi rozbroił pół roku temu Gaela Monfilsa. Po dziś dzień to jego najcenniejsze zwycięstwo w głównym cyklu.

 

Talent czystej wody

Davidovich Fokina przyszedł na świat w La Cala del Moral w czerwcu 1999 roku. To malownicza miejscowość nad Morzem Śródziemnym, położona dziesięć kilometrów na wschód od Malagi. Nie ma tam jednak żyznej gleby dla tenisistów. Wśród najlepszych hiszpańskich zawodników w XXI wieku na próżno szukać urodzonych w Maladze i okolicach. Lokalne media pisały nawet o ,,klątwie”, poniekąd zapewne szukając usprawiedliwienia dla funkcjonujących w tym otoczeniu klubów i zatrudnionych w nich trenerów. Nieurodzaj nie mógł trwać jednak wiecznie. Kilkuletni Alejandro zwrócił na siebie uwagę nie tylko jasnowłosą czupryną. W oczy rzucał się też talent, który jako pierwszy wyczuł ambicjonalnie nastawiony ojciec, były bokser. – Nie chciał, żeby Alejandro uczestniczył w grupowych zajęciach. Widział, że syn przerasta rówieśników i jest od nich bardziej utalentowany. Chciał, by został profesjonalistą – opowiada Manolo Rubiales, pierwszy trener Davidovicha Fokiny. A jeszcze bardziej niż na pokierowaniu syna w stronę tenisa, Edvardowi Davidovichowi zależało, by syn nie poszedł jego śladem i nie wybrał boksu.

Miesiące i lata mijały, a Alejandro oczarowywał swoimi umiejętnościami kolejne osoby. Czyni to zresztą do teraz. Ma dryg do tenisa. Nawet jeśli wkłada dużo siły w uderzenie, w jego ruchach widać swobodę. Jorge Aguirre, który współpracuje z nim od 2009 roku i jest dla niego jak drugi ojciec, otwarcie przyznaje, że nigdy nie miał do czynienia z tak zdolną bestią. Davidovich Fokina wygrywał mistrzostwa Hiszpanii do lat 12, 15, 18 i 23. Z tymi pierwszymi wiąże się ciekawa historia. Grał na nich ponoć rakietą kupioną na ulicznym targu. Taką, na jaką w tamtym momencie stać było jego ojca. Mimo to pokonał wszystkich rywali.

,,Foki” wciąż był znany tylko w tenisowych kręgach, jednak sięgały one już poza Malagę. Wówczas zaczęto zwracać uwagę na charakterystyczne nazwisko. Rodzice zawodnika są Rosjanami (ojciec ma też szwedzkie obywatelstwo) jednak Hiszpanom nigdy nie groziła utrata talentu. Davidovich Fokina wielokrotnie zapewniał, że czuje się Hiszpanem, a specjaliści potrafią wychwycić u niego andaluzyjski, a na pewno nie rosyjski (w tym języku Alejandro potrafi się porozumieć, ale nie mówi płynnie) akcent. Sam zainteresowany dostrzega więcej więzi z tym regionem. Opisuje się jako osobę rozmowną, pozytywnie nastawioną do życia, starającą się trzymać blisko ludzi, co czyni go ponoć typowym Andaluzyjczykiem.

Jak Becker i Fratangelo

– Naprawdę lubię grać na trawie. W Londynie moim celem była dobra zabawa. Chciałem rzucać się do piłek i grać bez żadnych oczekiwań. Kiedy jednak przechodziłem przez kolejne rundy, zaczynałem wierzyć coraz bardziej w zwycięstwo, aż pewnego dnia wstałem i byłem w finale. Pamiętam, że przed meczem powiedziano mi, że mogę być drugim Hiszpanem w historii, który wygra juniorski Wimbledon – wspomina największy juniorski sukces Davidovich Fokina. Wimbledon z 2017 roku zapamięta na zawsze. Wygrał sześć meczów nie tracąc seta i został drugim, po Manuelu Orantesie, hiszpańskim mistrzem Wimbledonu w kategorii juniorów.

 

Efektowny styl gry i jasne włosy wzbudziły wśród obserwatorów skojarzenia z Borisem Beckerem. W zdumienie wprawiała natomiast narodowość. Brytyjscy kibice byli w niemałym szoku, że tak gra zawodnik szkolony od najmłodszych lat w Hiszpanii. Davidovich Fokina nie przypominał starszych rodaków, którzy w tym samym czasie rywalizowali w męskim turnieju. Może to i dobrze, bo wówczas żaden z nich nie awansował do ćwierćfinału. Zwycięstwo w Wimbledonie miało też swoją gorszą stronę. O imprezie mówiło i pisało się w Hiszpanii bardzo dużo, bo spośród pań najlepsza okazała się Garbine Muguruza. To w pewien sposób zaszkodziło Davidovichovi Fokinie, który nie był przygotowany na aż tak duże zainteresowanie mediów swoją osobą. Dodatkowo na młodzieńca została narzucona większa niż dotychczas presja. Z pomocą psychologa Antonio de Diosa odnalazł się jednak w nowej rzeczywistości. Zajęło mu to jednak kilka miesięcy.

Historia Hiszpana z Wimbledonu przywołuje też na myśl sukces Bjorna Fratangelo z kortów Rolanda Garrosa. To swego rodzaju przestroga pokazująca, że nawet tak wyjątkowe, przeczące pewnym niepisanym regułom sukcesy juniorskie, mogą nie mieć przełożenia na zawodowe rozgrywki. Mianowicie, Fratangelo był pierwszym Amerykaninem po Johnie McEnroe, który wygrał francuskiego szlema. Co z tego, skoro szersza publiczność nigdy o nim nie usłyszała. I tak już pewnie pozostanie, bo w 2019 roku Fratangelo skończył 26 lat.

Uporządkowany chaos

Po udanym Wimbledonie Davidovich Fokina awansował na drugie miejsce w rankingu juniorów. Niewiele brakowało, a wygrałby też Roland Garros, jednak w paryskim półfinale uległ Alexeiowi Popyrinowi. To o tyle interesujące, że z rówieśnikiem z Australii spotykał się w akademii w Marbelli. Popyrin był częstym gościem Jorge’a Aguirre. Z ,,Fokim” rywalizują do dziś. Hiszpan był ostatnim, który załapał się do Next Gen ATP Finals, Australijczyk pierwszym, któremu ta sztuka się nie udała.

To pokazuje, że obu nie przerosło zadanie płynnego przejścia z rozgrywek juniorskich do zawodowych. Davidovich Fokina przez ostatnie dwa lata awansował o prawie 400 miejsc w rankingu ATP. W jednym z wywiadów opowiada o tym, że przez ten czas pracował nad wytrzymałością, poprawił technikę, ale największa zmiana zaszła w głowie. To tu widzi klucz do wspomnianego na początku zwycięstwa nad Monfilsem. – Rok wcześniej nie dałbym rady wygrać tego meczu. Przez ten czas pracowaliśmy nad tym, abym umiał zachować spokój w ważnych momentach – mówi Hiszpan, który swoją grę opisuje jako uporządkowany chaos. Choć jest w niej dużo ozdobników, nie sposób nie docenić skuteczności. Może natomiast zdumiewać zdanie Davidovicha Fokiny na temat kluczowych piłek w meczu – Kiedy dochodzi do ważnych punktów, muszę odkładać szaleństwo na bok.

Wydaje się bowiem, że jest to bardziej plan na przyszłość, niż ocena aktualnej postawy na korcie. Czy to w Marrakeszu (gdzie debiutował w  zawodach głównym cyklu), czy to w Estoril dał się poznać jako nieprzewidywalny zawodnik, który wyjątkowo śmiałe decyzje podejmuje niezależne od tego, co widnieje w danej chwili na tablicy wyników. Przytoczona wypowiedź, na razie nieco przecząca rzeczywistości, może być więc pewną wskazówką co do tego, w jaką stronę chce podążać zawodnik. Niekoniecznie jest to ścieżka wydeptana przez Kyrgiosa, choć Hiszpan nie ukrywa, u kogo podpatrzył serwis od dołu. – Zależy mi na zwycięstwach, ale też na hot shotach – twierdzi Davidovich Fokina.

(Po Hiszpanie można spodziewać się wszystkiego. Tak ,,bronił” piłki meczowej w spotkaniu z Filipem Horanskym)

Tsunami zaleje Mediolan?

Obserwując poczynania 20-latka z Malagi, warto zwrócić uwagę na tatuaż znajdujący się na jego lewym przedramieniu. Przedstawia on falę tsunami, którą w formie emotikonu młody zawodnik bardzo często posługuje się w mediach społecznościowych. Powstał nawet specjalny hasztag #teamtsunami, używany przez samego tenisistę, a także osoby z jego bliskiego otoczenia i kibiców. W całej historii chodzi o o to, że gdzie się Davidovich Fokina nie pojawi, tam ,,zmiata” wszystko jak fala tsunami. Czy rzeczywiście po Hiszpanie można spodziewać się tak piorunującego wejścia do Next Gen ATP Finals?

Bukmacherzy nie mają wątpliwości i dają Davidovichowi Fokinie zdecydowanie najmniejsze szanse ze wszystkich zawodników na wygranie turnieju. Nie może być jednak inaczej, bo różnice w dotychczasowych dokonaniach widać jak na dłoni. Alex De Minaur, pierwszy rywal Hiszpana, wygrał w tym roku trzy imprezy głównego cyklu, podczas gdy Davidovich Fokina w tym samym czasie wygrał trzy… mecze. Na dodatek wszystkie w jednym turnieju w Estoril, rozgrywanym w zupełnie innych warunkach niż ten w Mediolanie. Kolejni przeciwnicy, Miomir Kecmanović i Casper Ruud także posiadają o wiele większe doświadczenie z rozgrywek ATP. Obaj w tym sezonie wygrali po 22 pojedynki w turniejach głównych. To liczby osiągalne dla Hiszpana, ale dopiero w przyszłym roku. W obecnym, w przeciwieństwie do pozostałych, większość czasu spędził na challengerach.

Nie ma co jednak lekceważyć żywiołu. Nawet jeśli w ciągu kilku najbliższych dni nie wyrządzi dużych szkód, w dłuższej perspektywie może namieszać co niemiara.

Szymon Adamski