Polski tenis – wybitne jednostki czy rosnąca potęga?

Lena Hodorowicz , foto: AFP

Lena Hodorowicz

Po zakończeniu kariery przez Agnieszkę Radwańską wiele osób zastanawiało się, jak długo będziemy w Polsce czekać na jej godnego następcę lub godną następczynię. Dzisiaj już nikt nie zadaje sobie tego pytania. Od 14 listopada 2018 roku nie minęły nawet trzy lata, a Iga Świątek i Hubert Hurkacz na stałe zapisali się w historii dyscypliny, nie tylko w naszym kraju.

Każdy podąża własną drogą. Warto zapamiętać te słowa, w których prawdziwość mocno wierzy Hubert Hurkacz. Karierę Polaka obserwuję już od kilku lat, a postęp, który zrobił, widać jak na dłoni. Widać go jednak dopiero z perspektywy czasu, ponieważ sukces nigdy nie pojawia się z dnia na dzień. Gdy pod koniec sierpnia 2018 roku 21-letni tenisista z Wrocławia wyszedł na jeden z największych kortów na Flushing Meadows, aby rozegrać mecz drugiej rundy US Open z Marinem Cziliciem, z pewnością miał apetyt na więcej niż dwa gemy. Zamiast tego dostał srogą lekcję tenisa od triumfatora imprezy z 2014 roku. Była to jednak część drogi, którą Hurkacz musiał przebyć, aby dojść do miejsca, w którym się obecnie znajduje. Gdy dwa lata temu późną porą w nocy z 24 na 25 sierpnia stał się pierwszym Polakiem od czasów Wojciecha Fibaka, który sięgnął po triumf w imprezie głównego cyklu ATP, wiadomo było, że ścieżka, którą obrał, jest właściwa.

Kilkoro wybranych

Co zatem wpływa na to, że spośród tysięcy dzieci chwytających za rakietę, kilkanaście lat później tylko pojedyncze osoby zapisują się w historii dyscypliny? Oprócz talentu, charakteru i ciężkiej pracy, warto zwrócić uwagę na wspólną cechę wszystkich czołowych polskich tenisistów z ostatnich kilku lat – wzorce wyniesione z domu. Rodzice Igi Świątek oraz Huberta Hurkacza są związani ze sportem, co jest częścią pewnego schematu. – Zarówno w przypadku Łukasza Kubota, jak i Agnieszki Radwańskiej czy Jerzego Janowicza, rodzice byli sportowcami lub osobami z tego środowiska. To nie może być przypadek, że we wszystkich rodzinach naszych czołowych singlistów, którzy osiągnęli w ostatnich dziesięciu latach co najmniej ćwierćfinał imprezy wielkoszlemowej, rodzice mieli do czynienia ze sportem – zauważa komentator tenisa i członek zespołu LOTOS PZT Polish Tour, Marek Furjan.

Nie zawsze z górki

Pomimo tego, że od triumfu w Winston Salem Hubert Hurkacz wygrał jeszcze dwa turnieje w singlu oraz jeden w grze podwójnej, to nie zawsze wyniki, które odnotowywał, wskazywały na postęp. Sam tenisista przyznał kiedyś, że poszczególne rezultaty nie są idealnym odzwierciedleniem tego, ile pracy wykonał z trenerem, Craigiem Boyntonem. Zauważalnym problemem była na przykład niska skuteczność naszego najwyżej notowanego singlisty w imprezach wielkoszlemowych. W czterech z sześciu ostatnich turniejów tej rangi Polak nie był w stanie przejść pierwszej rundy. Zdarzały się też serie kilku tygodni, w których nie odnotował ani jednego zwycięstwa meczowego. Jaki wniosek z tego płynie? Przegrane, nawet, a może zwłaszcza te najbardziej bolesne, kształtują charakter i są częścią przygody.

Lokalne talenty

Cieszmy się więc historią pisaną przez Igę Świątek i Huberta Hurkacza, lecz spójrzmy też na to, o czym mówi się trochę mniej. Zastanówmy się, który z młodych tenisistów może, pomimo wciąż młodego wieku, wkrótce dołączyć do grona najbardziej rozpoznawalnych polskich graczy. Moją uwagę przykuwają Weronika Ewald oraz Martyn Pawelski. Miałam przyjemność rozmawiać z nimi w kwietniu i w obu przypadkach można było wyczuć dojrzałość i wiarę we własne umiejętności. Weronika trenowała w zeszłym roku z Igą Świątek, co z pewnością było wartościowym doświadczeniem dla wciąż bardzo młodej tenisistki. Jej trenerem jest Siergiej Michajłow, miała też okazję korzystać z rad Tomasza Wiktorowskiego. Piętnastolatka twardo stąpa po ziemi, lecz doskonale wie, co chce osiągnąć. W lutym tego roku została halową mistrzynią Polski do lat 18, a wystartowała w nich jeszcze jako czternastolatka. – Zdecydowanie największe nadzieje pokładam w Weronice Ewald. Ma już na koncie wygrane turnieje w starszych kategoriach, w zeszłym sezonie w wieku 14 lat pokonała Joannę Zawadzką w Bydgoszczy, gdzie doszła do ćwierćfinału – wspomina Marek Furjan. – Z pewnością jest wyróżniającą się tenisistką. Na pewno warto jej się przyglądać, pomimo tego, że jest jedną z najmłodszych zawodniczek w cyklu – dodaje.

Martyn Pawelski ma już w tym sezonie na koncie kilka zwycięstw, a ostatnio odnotował bardzo dobry występ w turnieju z programu LOTOS PZT Polish Tour w Gdańsku, gdzie doszedł do finału. Tenisista urodzony w 2004 roku poszedł za ciosem i w czerwcu triumfował w Mistrzostwach Polski do lat 23. Mocno kibicuje Hubertowi Hurkaczowi i ogląda wiele jego spotkań. – Pomimo młodego wieku, ma już prawie dwa metry wzrostu, potężny serwis i „młotek” w ręku. Trenował kilka razy z wyżej notowanymi zawodnikami, między innymi z Kacprem Żukiem, a jego tenis i zawziętość były przez nich bardzo chwalone – mówi Marek Furjan, który w gronie osób wartych obserwowania wymienia również nieco starszego od Martyna, 19-letniego Jaszę Szajrycha. – W ubiegłym sezonie w Kozerkach dotarł do półfinału, gdzie przegrał dopiero z Danielem Michalskim. W pozostałych imprezach w zeszłorocznej edycji cyklu pokonywał dużo wyżej notowanych graczy. W pierwszej rundzie Mistrzostw Polski w Bytomiu dobrze zaprezentował się w meczu z Hubertem Hurkaczem. Na pewno jest to ktoś, na kogo warto zwrócić uwagę – podkreśla.

Godni naśladowania

Jeśli wspomnianym zawodnikom dopisze zdrowie, to z pewnością będziemy mogli za kilka lat czerpać radość z ich występów na arenie międzynarodowej. Na stwierdzenie, że Polska jest tenisową potęgą, jest jednak zdecydowanie za wcześnie. Pomimo obecności Huberta Hurkacza w drugim tygodniu Wimbledonu, nie można zapomnieć o tym, że był on jedynym reprezentantem Polski w głównej drabince turnieju mężczyzn. W tym miejscu należy wspomnieć o Kamilu Majchrzaku, który już niejednokrotnie zaprezentował się w turnieju wielkoszlemowym, oraz o Kacprze Żuku, który zbliża się do tego grona i niewykluczone, że za jakiś czas również będzie regularnie występować w imprezach najwyższej rangi. Pomimo kilku bardzo dobrych młodych zawodników, z którymi można wiązać nadzieje, pojedyncze jednostki nie są w stanie stworzyć mocarstwa. Pozycję, którą wypracowały sobie federacje organizujące turnieje wielkoszlemowe, przez wiele lat będzie dla wielu państw nieosiągalna.

Wiele wskazuje jednak na to, że drobnymi krokami rośniemy w siłę, a osiągnięcia naszych czołowych reprezentantów mogą pomóc w postrzeganiu Polski jako dobrze funkcjonującej jednostki w świecie tenisowym. Teraz cieszmy się jednak ze wspaniałych ambasadorów – Igi Świątek i Huberta Hurkacza. Jeśli polski tenis rozpatrywany jest przez pryzmat ich występów, to nie mamy się o co martwić. Świat widzi bowiem skromność, klasę i mnóstwo talentu. Jeśli jest to widoczne za granicą, z pewnością dostrzegają to też młodzi kibice dyscypliny w Polsce. Kto wie, ile dzieci wybierze się w te wakacje na pierwszy trening, oraz kto z nich napisze za kilkanaście lat własną historię.