Korespondencja z Zielonej Góry. Pierwszy punkt dla gości

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

W hali CRS przy ulicy Sulechowskiej rozpoczął się towarzyski mecz Polska-Czechy. Po pierwszym pojedynku więcej powodów do zadowolenia mają goście. Jiri Vesely w trzech setach pokonał Kamila Majchrzaka. 

W pierwszej partii leworęczny Czech bardzo dobrze spisywał się przy własnym podaniu. Ani razu nie musiał nawet bronić się przed przełamaniem. Zdecydowanie więcej problemów przy własnym serwisie miał 25-latek z Piotrkowa Trybunalskiego. Vesely przełamał młodszego rywala w piątym i dziewiątym gemie, dzięki czemu pewnie objął prowadzenie w meczu. 

W drugiej odsłonie spotkania Majchrzak zaczął spisywać się zdecydowanie lepiej. Gra długo toczyła się z regułą własnego serwisu. W dziewiątym gemie słabszy moment przytrafił się tym razem zawodnikowi naszych południowych sąsiadów i reprezentant Biało-Czerwonych wypracował sobie trzy „breakpointy” z rzędu. Pierwsze dwa Vesely obronił, ale przy trzecim musiał już skapitulować. Po zmianie piotrkowianin wykorzystał atut własnego podania i wyrównał stan rywalizacji. 

Pierwszy set był dosyć nerwowy z mojej strony, również wskutek jego dobrej gry – relacjonował po meczu  Majchrzak. – Nie potrafiłem się temu przeciwstawić. Nie pomagał mi pierwszy serwis. W drugiej partii uporządkowałem grę we własnych gemach serwisowych i zacząłem je pewnie wygrywać. Przy jego podaniu byłem coraz bliżej przełamania, coraz więcej returnów przebijałem, aż w końcu wywalczyłem swoją szansę. Najbardziej cieszę się z tego, że pozbierałem się w sobie, przeorganizowałem swoją grę i w drugiej partii wyglądało to naprawdę obiecująco. 

O losach meczu zadecydował mistrzowski tie-break. Niestety początek tej dodatkowej rozgrywki zupełnie nie ułożył się po myśli Majchrzaka, którzy przegrywał już 1:7. Polak zdołał odrobić część strat, ale rywal nie wypuścił przewagi z rąk i zapewnił swojej drużynie pierwszy punkt.

– Super tie-breaki gramy w męskim tenisie gramy bardzo rzadko, tylko w grze podwójnej tak naprawdę. Pierwszy punkt zagrałem dobrze, ale potem pechowo przegrałem dwa przy swoim serwisie, a chwilę później sędzia pomylił się na moją niekorzyść. Mecz wtedy ucieka. On łapie pewność siebie, a ja jestem pod coraz większą presją – wyjaśnił mistrz Polski.

Kamil Majchrzak, pomimo przegranej, był bardzo zadowolony, że w tej fazie przygotowań do startów w 2022 roku udało mu się rozegrać taki pojedynek. – Mój sezon skończył się dość niedobrze. Mialem zamiar zagrać jeszcze trzy turnieje, ale z powodu kontuzji musiałem zrezygnować z tych planów. Jiri jeszcze tydzień temu grał Davis Cupa, więc byliśmy na innym poziomie meczowym. Dla mnie to jest dopiero drugi tydzień, kiedy porządnie trenuję. To na pewno nie jest wystarczająca ilość czasu, żeby zbudować odpowiednią formę. Bardzo się cieszę, że mogłem zagrać przed polską publicznością, bo rzadko mamy do tego okazje. W tym roku mialem szansę poczuć tę atmosferę w Szczecinie i teraz tutaj. Cieszę się, że mogłem odświeżyć sobie te emocje, bo gra przed własną publicznością to nie tylko przyjemność, ale również dodatkowa presja. Gra tutaj na pewno zaprocentuje w trakcie ATP Cup i potem w Pucharze Davisa – zakończył Polak.

 


Wyniki

Polska – Czechy 0:1

Kamil Majchrzak – Jiri Vesely 3:6 6:4 5:10

Tenis by Dawid Cup VII na Podkarpaciu – podsumowanie i relacja zdjęciowa!

/ Redakcja , źródło: Tenis by Dawid, foto: Tenis by Dawid

W dniach 13-14 listopada miała miejsce już siódma edycja turnieju Tenis by Dawid Cup, który w końcu zadebiutował w sezonie halowym (V edycja miała odbyć się w hali – Leszno, lecz została odwołana z powodu pandemii). Z racji, że jednym z celów jest promocja turnieju w całym kraju, tym razem lokalizacja była dość nietypowa – Stalowa Wola, czyli województwo Podkarpackie. Między innymi też dlatego ta edycja stała pod znakiem debiutów, ale o szczegółach poniżej. Tenisklub był patronem medialnym turnieju.

Kilka faktów, które warto odnotować:

– debiut turnieju w sezonie halowym;

– debiut turnieju w województwie Podkarpackim (było to już czwarte województwo, które odwiedziliśmy);

– debiut kategorii kobiet;

– największy turniej weekendu, ale z racji możliwości zagrało w niej najmniej graczy spośród wszystkich tegorocznych edycji;

– łącznie 38 zawodniczek i zawodników;

– łącznie 25 debiutantów czyli ponad połowa stawki w turnieju uczestniczyła pierwszy raz;

Dołącz do największej grupy tenisowej w Polsce – Nie śpię, bo oglądam tenis

PLT Kobiet

Turniej kobiet był dla nas wyzwaniem, gdyż nie wiedzieliśmy na co się piszemy. W naszej społeczności kobiety stanowią jedynie malutki odsetek, ale pracujemy by te proporcje się nieco zmieniły. Stąd też pomysł na wybór nowej kategorii, która tym razem zastąpiła I ligę. Na starcie stanęło sześć zawodniczek, które przyjechały z różnych rejonów Polski jak Gdańsk, Gliwice czy Rzeszów. Rywalizacja pań odbyła się w niedzielę czyli w drugi dzień zmagań.

Faza grupowa

Grupę A zdominowała Magdalena Mierzwińska, która do PLT wróciła po dłuższej nieobecności. Na drugim miejscu uplasowała się bardziej ograna w rozgrywkach Nina Chrzanowska, a zdecydowanie najsłabsza okazała się Aleksandra Mazurek, która niestety nie wygrała żadnego gema. Dwie pierwsze zawodniczki uzyskały promocję do półfinałów.

Grupa B to dominacja Agaty Wojciuk, która niegdyś rywalizowała w II lidze (kategoria kobiet jeszcze nie istniała) i to ze sporym powodzeniem. W grupie straciła tylko jednego gema z waleczną Weroniką Świderską, która na turniej przybyła aż z Gdańska, lecz tenis trenuje od niedawna. Weronika wywodzi się z bieżni z lekkoatletycznej i ma spory potencjał by w przyszłości znaczyć sporo w kobiecym tenisie. Obecnie trenuje pod okiem znanego nam wszystkim Jakuba Murka. Tym razem Gdańszczanka zajęła trzecie miejsce w grupie, lecz poza urwanym gemie bardzo mocnej zawodniczce, urwała seta Wiolecie Świątek (zajęła II miejsce w grupie), z którą przegrała dopiero po super tb. Mecz można obejrzeć na kanale YT Polskiej Ligi Tenisa.

Dołącz do grupy dyskusyjnej – Z kortu – informacje tenisowe

Faza pucharowa

Półfinały

Faza grupowa pokazała wyraźnie, które z pań są faworytkami półfinałów. Agata Wojciuk nie straciła nawet gema z Niną Chrzanowską, a zdecydowanie największych emocji dostarczył półfinał z udziałem Magdaleny Mierzwińskiej i Wiolety Świątek. W super tb lepsza okazała się reprezentantka Gliwic i finał zapowiadał się co najmniej ekscytująco.

Finał i mecz o 3. miejsce

Dość niespodziewanie mecz o trzecie miejsce nie miał zbyt długiej historii, gdyż pierwszy set okazał się kluczowy dla losów meczu. Pierwsza partia była wyrównana, którą wygrała Nina Chrzanowska, a drugi set był już formalnością. Bardzo prawdopodobne, że wycieńczający półfinał Wiolety Świątek miał tutaj duże znaczenie. Wydaje się, że kondycja i świeżość były tutaj kluczowe.

Finał na papierze wyglądał jednoznacznie: starcie zdecydowanie najlepszych zawodniczek turnieju, a równocześnie dwa różne style. Mierzwińska to zawodniczka grająca piękny, techniczny tenis, a Wojciuk to z kolei wyznawczyni ofensywnego usposobienia oraz pragmatycznego podejścia do białego sportu. Finał niestety nie dostarczył wielu emocji, gdyż wygrała siła i ofensywa czyli Agata Wojciuk. Magdalena niewątpliwie mogła być zmęczona intensywnym półfinałem, lecz niewątpliwie triumf należał się reprezentantce Łukowa, która od początku do końca nie pozostawiała żadnych złudzeń kto rozdaje karty na Tenis by Dawid Cup VII.

Magdalena Mierzwińska, Agata Wojciuk i Nina Chrzanowska

Najlepsze zawodniczki zostały nagrodzone pucharkami, voucherami oraz wieloma nagrodami rzeczowymi. Wielkie gratulacje dla wszystkich uczestniczek i miejmy nadzieję, że do zobaczenia. Może na kolejnej edycji także będziemy grać w kategorii kobiet – ta kwestia na ten moment jest niewiadomą.


II liga

Turniej II ligi czyli najbardziej popularnej kategorii w historii turnieju jak i całej Polskiej Ligi Tenisa był rozgrywany na przestrzeni dwóch dni, gdyż w turnieju wystąpiło 32 zawodników, którzy siłą rzeczy zostali podzieleni na 8 grup po 4 zawodników. Zawody były mocno obsadzone i miały swoich faworytów, który można było podzielić na miejscowych oraz tzw. „podróżników”, którzy grają w najlepszych turniejach w całym kraju. Niewątpliwie do tego grona można było zaliczyć m.in. Szendryk (lider rankingu), Murek (lider tabeli wszech czasów TbD Cup), Świątek, Slugocki, Kaczerski czy Jaworski. W turnieju wzięło udział aż 19 debiutantów czyli zdecydowanie ponad połowa stawki. Niewątpliwie turniej na Podkarpaciu miał za zadanie wyłonić nowych zawodników, którzy na stałe zakotwiczą w Tenis by Dawid Cup, a czy to się udało? Przekonamy się w kolejnych edycjach. Przejdźmy jednak do przebiegu turnieju.

Faza grupowa

Faza grupowa w całości rozegrała się 13. listopada czyli w sobotę. Pierwsze mecze rozpoczęły się już o godzinie 9.00, a zmagania tej fazy zakończyły się w okolicach godziny 21.00. Wszystkie mecze przebiegły w atmosferze fair play i bez kontrowersji. Jeśli miałbym mieć jedną uwagę do zawodników to długość rozgrzewki, która powodowała, że mecze potrafiły się mocno opóźnić – zasada jest jedna: rozgrzewka trwa już przed wejściem na kort, a ta na korcie powinna trwać do 5 minut. Jednak to tak na marginesie. Hala tenisowa, same korty oraz wszelkie udogodnienia dla zawodników były przygotowane w 100% i zawodnicy w pełni komfortowych warunkach mogli rywalizować o najwyższe cele.

Grupa A, B, C i D

grupie A zdecydowanym faworytem był lider ogólnopolskiego rankingu czyli Marcin Szendryk i obyło się bez niespodzianki, gdyż reprezentant Góry nie stracił nawet gema we wszystkich trzech starciach. Drugie miejsce wywalczył miejscowy rodzynek czyli Michał Sycz. Trzecie miejsce przypadło Konradowi Karbarzowi, a frycowe zapłacił Krzysztof Zduniewicz, który gra dość krótko i niestety nie urwał nawet gema.

Grupa B na papierze wyglądała niezwykle ciekawie i tak też było na korcie. Spotkania trwały bardzo długo i obfitowały w emocje. Najlepszy okazał się wicelider tabeli wszech czasów Tenis by Dawid Cup – Daniel Kaczerski. Drugą pozycję wywalczył bardzo dobrze dysponowany Paweł Noga, a tuż za nim uplasował się Adrian Mazera czyli zawodnik z niedalekich okolic, który te korty zna dość dobrze. Dariusz Przybyłko mimo wielkich chęci i walki musiał pogodzić się z czwartym miejscem, lecz należy zaznaczyć, że urwał seta samemu zwycięzcy grupy. Jak widać w tej grupie mogło wydarzyć się wszystko.

Grupa C dla mnie osobiście była największą niewiadomą, gdyż składała się z samych debiutantów w turnieju, o których wcześniej nie słyszałem. Marcin Bargiel bez straty seta okazał się najlepszym graczem tej grupy, a o drugim miejscu zdecydował niezwykle wyrównany mecz Świątek vs Szewc, który zakończy się w super tb wynikiem 15:13! Czwarty w tabeli Bartłomiej Drozd wcale nie odstawał i mimo, że nie zdobył punktów to we wszystkich meczach miał sporo do powiedzenia, ugrywając aż 12 gemów. Niewątpliwie kluczowe momenty setów są jeszcze do poprawienia.

Grupa D w teorii zapowiadała się stosunkowo najsłabiej. Najlepszy okazał się reprezentant stolicy Maciej Ciurko, który wygrał wszystkie mecze bez straty seta, choć potrzebował emocji nie brakowało w starciu z Radkiem Gerlachem (drugi set rozstrzygał się w tb). Trzecie miejsce przypadło dla innego reprezentanta Rzeszowa – Dominika Woźniaka, a na czwartym miejscu zmagania zakończył drugi reprezentant Mławy, ograny w turniejach TbD Cup – Kamil Warmiński. Niestety zakończył turniej z kontuzją i ostatni mecz musiał oddać walkowerem. Zresztą jego rywal czyli Woźniak także miał uraz, lecz to Kamil pierwszy poddał mecz. Ostatecznie mieliśmy tutaj dwóch zdecydowanie najlepszych graczy czyli Ciurko i Gerlach, lecz na pewno nie byli faworytami swoich kolejnych spotkań w fazie pucharowej.

Grupa E, F, G i H

grupie E zapowiadały się spore emocje, lecz niestety ich nie było. Bez większych problemów grupę zdominował Jakub Murek czyli lider tabeli wszech czasów Tenis by Dawid Cup. Co prawda stracił 7 gemów, ale nie musiał ani razu rozgrywać super tb. Drugim najmocniejszym ogniwem był Arkadiusz Zelik, który debiutował u nas i bardzo pozytywnie zaskoczył, gdyż jego gra stała na wysokim poziomie i mógł śmiało myśleć o dobrym wyniku w niedzielę. Trzecie miejsce przypadło jednemu z tenisowych podróżników czyli Leszkowi Kowalskiemu, który od początku mówił, że turniej traktuje jako trening, a już nazajutrz zaplanował kolejny turniej, w Warszawie. Ostatnie miejsce przypadło zdecydowanie najsłabszemu graczowi tej grupy czyli Szymonowi Wieczorkowi, który podobnie jak Arek pierwszy zagościł na naszym turnieju.

Grupa F to mieszanka debiutantów i stałych bywalców. Adam Jurzysta gra już w trzeciej edycji z rzędu, a Konrad Cybulski to rekordzista i grał już w sześciu edycjach, omijając tylko pierwszą. Niewiadomą była postawa Adama Rozwadowskiego i Przemysława Panasiewicza. Panowie podzielili się pół na pół, gdyż grupę wygrał Panasiewicz, lecz po drodze ze sporymi problemami, gdyż dwa boje wygrywał dopiero po super tb. Właśnie decidery były kluczowe dla układu w grupie, gdyż to Adam Jurzysta wygrał w bezpośrednim starciu i to było kluczowe. Rozwadowskiemu zabrakło punktu do awansu, a Konrad Cybulski tym razem bez punktów, choć był bliski urwania seta Rozwadowskiemu jak i Panasiewiczowi, z którymi przegrywał w tb.

Grupa G to z kolei przewaga stałych bywalców naszego turnieju, ponieważ debiutantem okazał się tylko sympatyczny Norbert Kłeczek, który sam był troszkę zaskoczony, że udało się awansować do niedzielnej fazy pucharowej. Ostatecznie zajął drugą pozycję, a wszystkich pogodził Gracjan Zaraza dla którego był to drugi turniej TbD Cup. Z kolei Dawid Nachman jak i Michał Cybulski czyli gracze, który są w ścisłej czołówce pod względem rozegranych turniejów TbD Cup musieli przełknąć smak porażki. Dawid skupiony już był na wylocie na Nitto ATP Finals w Turynie, a Michał ostatnio bardziej skupił się na treningach tenisa w wersji stołowej. Liczymy na poprawę i występy w kolejnych turniejach!

Grupa H od początku wyklarowała zdecydowanych faworytów. Została zdominowana przez Adama Jaworskiego i Krystiana Slugockiego, dla których wyjście z grupy nie wydawało się nawet planem minimum. Dariusz Murek i Robert Tram zagrali ze sobą jedynie mecz o przysłowiową pietruszkę i musieli pogodzić się z tym, że turniej skończy się dla nich już w sobotę. Bardzo mocna grupa, z której szanse wyjścia były bardzo niskie. Forma Jaworskiego nie była raczej dla nikogo zaskoczeniem, choć osobiście nie mieliśmy okazji poznać zawodnika z Wrocławia. Z kolei postawa Slugockiego była raczej dla wielu zaskoczeniem i z niecierpliwością oczekiwałem co pokażą w niedzielę.

Daniel Kaczerski

Faza pucharowa

Spotkania fazy pucharowej rozpoczęły się w niedzielny poranek, a na placu boju pozostało już tylko 16 zawodników, którzy otworzyli pary 1/8 finału. Wiele par nie miało wyraźnego faworyta, co zwiastowało spore emocje i kort tylko tę tezę potwierdził.

1/8 finału

Turniejowa jedynka czyli Marcin Szendryk po łatwej sobocie dość niespodziewanie zaczął od ogromnych problemów. Pierwszy set z Pawłem Nogą stał na wysokim i równym poziomie, a reprezentant Góry potrzebował tb by wygrać pierwszą partię. Druga także była wyrównana, ale także padła łupem Szendryka i można rzec, że zaliczył bardzo mocne przetarcie przed kolejnymi rundami.

W kolejnym spotkaniu Marcin Bargiel nie pozostawił złudzeń i nie oddał ani jednego gema Radkowi Gerlachowi, który co edycję robi postęp. Zaczął w Bydgoszczy od fazy grupowej, w Poznaniu zaliczył 1/16 finału, a w Stalowej Woli zatrzymał się na 1/8. W 2022 roku zapowiada wejście do najlepszej ósemki.
Bardzo ciekawie zapowiadał się mecz Jakuba Murka i Adama Jurzysty czyli starcie atomowego forhendu ze znakomitym bekhendem niczym Benoita Paire. Wygrał jednak faworyt i to nadspodziewanie łatwo. Murek potwierdził, że będzie się liczyć w walce o najcenniejsze laury.

Następny mecz 1/8 finału to bój na żyletki, w którym decydowały pojedyncze akcje. Doświadczony w turniejach PLT Gracjan Zaraza musiał uznać wyższość rewelacyjnemu Krystianowi Slugockiemu, który potwierdził jakość także w następnych zawodach cyklu. Mecz kończył się w tb i słowa uznania należą obu graczom.
W piątym spotkaniu tej rundy doświadczony w turniejach Tenis by Dawid Cup, lecz niekoniecznie w PLT – Daniel Kaczerski nie dał większych szans jedynemu reprezentantowi miejscowych Michałowi Syczowi. Mławianin solidnie przygotował się do turnieju i wydawało się, że może zagrozić Jakubowi Murkowi w klasyfikacji wszech czasów. Walka między nimi prawdopodobnie będzie trwać latami, choć inni także powoli dochodzą do głosu.

W kolejnym meczu minimalnie lepszy od Macieja Ciurko okazał się Marcin Świątek. Obaj panowie grali bardzo solidny i regularny tenis. Znów potrzebny był tb by rozstrzygnąć losy seta, co potwierdza tylko jak mocna i wyrównana obsada zawitała w Stalowej Woli.

W przedostatnim meczu ponownie byliśmy świadkami tb, który jak się okazało był kluczowy dla losów meczu. Arkadiusz Zelik wygrał pierwszą partię na pełnym dystansie, a druga była już formalnością. Przemysław Panasiewicz, który wygrał swoją grupę już w niedzielny poranek był poza turniejem. Bardzo dobry tenis obu panów.

W ostatnim meczu tej fazy nie mieliśmy wątpliwości. Jeden z faworytów czyli Adam Jaworski wręcz rozgromił debiutującego Norberta Kłeczka, dla którego wyjście z grupy już było czymś dużym – gratulacje.

1/4 finału

Ćwierćfinały to starcia zdecydowanie najlepszych graczy turnieju i nie było tu żadnego przypadku. Z jednej strony starzy wyjadacze Tenis by Dawid Cup jak Kaczerski, Murek czy też Szendryk, a z drugiej debiutanci w naszym turnieju jak Świątek, Zelik, Jaworski, Slugocki czy Bargiel.

Marcin Szendryk zdecydowanie nie miał łatwego dnia, gdyż ponownie był zmuszony do maksymalnej koncentracji i był o jedną piłkę od przegrania tb pierwszego seta z Marcinem Bargielem, który grał znakomity tenis. Prawdopodobnie był to najlepszy set tej fazy, w którym obaj gracze pokazali stalowe nerwy i fantastyczne akcje.

Jakub Murek stanął znów przed wyzwaniem, lecz ponownie był faworytem ekspertów. Krystiana Slugockiego jednak nie można było zlekceważyć i Kuba o tym pamiętał. Pierwszego seta wygrał zdecydowanie, bo do zera, lecz druga partia przyniosła tb i niepotrzebne nerwy. Złotowianin znów pokazał jakość i bardzo pewnie zameldował się w strefie medalowej. Forma Kuby w ostatnim czasie była bardzo wysoka i już wiedzieliśmy, że utrzyma pozycję lidera w tabeli wszech czasów TbD Cup.

Jednak zdecydowanie najwięcej emocji przyniósł mecz Daniela Kaczerskiego i Marcina Świątka. Po pierwszym gładko wygranym secie przez Daniela, nic nie wskazywało na to, że może mieć jeszcze jakieś większe problemy. Drugi set kończył się w tb, a większym spokojem wykazał się bardziej doświadczony Świątek. Miało to przełożenie także na super tb, który padł również jego łupem. Niewątpliwie wojna nerwów i piękno tenisa. Nigdy nie można się poddawać, a jedna piłka może mieć wpływ na całą resztę spotkania.

Ostatni ćwierćfinał czyli Arkadiusz Zelik vs Adam Jaworski na papierze zapowiadał się bardzo ciekawie, choć oczywiście faworytem i to dość wyraźnym wydawał się Wrocławianin. Kort bardzo szybko to potwierdził i Adam oddał rywalowi zaledwie trzy gemy. Jaworski z meczu na mecz grał coraz lepiej, a jego pewność cały czas wzrastała. Mecze fazy grupowej nie do końca do mnie przemawiały, lecz później mocno urósł. Niewątpliwie typ turniejowca z silnym mentalem.

1/2 finału

W pierwszym półfinale liczyliśmy na fajerwerki, ale niestety nie doczekaliśmy się. Znacznie lepszy w kluczowych momentach okazał się Marcin Szendryk, a ponadto zarysowała się różnica na serwisie oraz stronie bekhendowej. Górzanin pokazał większą dojrzałość tenisową i oddał Złotowianinowi tylko gema, który jeszcze nigdy w historii turnieju nie przeszedł fazy półfinału. Jakubowi Murkowi standardowo pozostała walka o podium, którą podczas ostatniej edycji przegrał (vs Scheffs, Poznań). Szendryk z kolei stanął przed szansą na spory awans w klasyfikacji generalnej turnieju i umocnienie się na pozycji lidera w klasyfikacji PLT.

Drugi półfinał to znacznie inny mecz, który trwał znacznie dłużej i obfitował w spore emocje i tenis na wysokim poziomie. Adam Jaworski pierwszą partię wygrał dopiero po tb, a w drugiej był o włos od kolejnego decidera. Znów zdecydowała silna głowa, która zaprowadziła go do wielkiego finału. Jednak tam faworytem już nie był. Marcin Świątek podobnie jak żona musiał stoczyć bój o trzecie miejsce. Bardzo dobry turniej dla tej pary, którzy zdecydowanie wygrali klasyfikację rodzinną.

Finał i mecz o 3. miejsce

Czym byłoby Tenis by Dawid Cup VII bez tie-break’a? Pierwszy set starcia Jakub Murek vs Marcin Świątek był niezwykle wyrównany i znów swoją wyższość pokazał Złotowianin. Jakub tym samym umocnił się na fotelu lidera i mógł z dumą wracać przez cały kraj do swojej małej ojczyzny. Murek i Final Four to już synonimy. Nigdy nie odpadł wcześniej i nigdy nie wszedł do finału. Ta regularność pozwala mu być najlepszym w kategorii II ligi. Przed Murkiem jeszcze wielka przyszłość i sporo pracy. Jeśli poprawie ulegnie serwis i bekhend to Kuba może być zawodnikiem, który namiesza także w finałach sezonu, a nie tylko w pojedynczych eventach. Marcin Świątek jak się okazało podzielił los małżonki i także zajął czwarte miejsce. Bardzo dojrzała gra i spory sukces – mam nadzieję, że jeszcze spotkamy się na turniejach TbD w przyszłości!

Wielki finał dostarczył nam ogromnych emocji, choć nie wyszedł poza długość dwóch setów. Wyraźnie faworyzowany Marcin Szendryk nie mógł zlekceważyć dobrze znanego mu Adama Jaworskiego, który poczynił spore postępy. Ich wcześniejsze spotkania zdecydowanie wygrał Górzanin, lecz ten mecz miał to zmienić i można rzec, że tak się stało. Pojedynek był bardzo wyrównany i zdecydowały dosłownie pojedyncze piłki. W pierwszym secie Adam zdołał urwać dwa gemy, lecz drugiego mógł nawet wygrać. W szóstym gemie nawet bronił trzech dwóch meczowych, lecz wszystkie wybronił w fantastycznym stylu, potwierdzając jak urosła jego pewność siebie. Marcin był zmuszony wznieść się na swoje wyżyny i ogromne doświadczenie pomogło mu przechylić szale zwycięstwa na swoją korzyść w tb drugiego seta. Sobota dla Marcina była zdecydowanie spacerkiem, lecz cała niedziela to walka na noże z każdym kolejnym rywalem. Turniej wymagał znakomitego przygotowania fizycznego i niemałych umiejętności tenisowych, co zresztą pokazał nie tylko Marcin i Adam, a większość stawki. Wielkie gratulacje dla uczestników i jeszcze większe dla triumfatorów!

Adam Jaworski i Marcin Szendryk

Pełne wyniki spotkań na stronie: POLSKA LIGA TENISA.


Tabela wszech czasów

Zapraszamy do sprawdzenia aktualnej tabeli wszech czasów turnieju i największych zmian:

W turnieju wystąpiło już 181 zawodników z 75 miast z całej Polski!

– Jakub Murek (III w Stalowej Woli) powiększa przewagę nad drugim Daniel Kaczerski (ćwierćfinał);

–  rekordowy skok z 23. na 3. pozycję zalicza triumfator czyli Marcin Szendryk;

– Wicemistrz ostatniej edycji Adam Jaworski debiutuje w rankingu i to od razu na 19. pozycji;

– Spore awanse zaliczają też Konrad Cybulski (z 15. na 8.) oraz Radosław Gerlach (z 42. na 25.);

– Powstał nowy ranking kobiet, którego liderką została Agata Wojciuk.

Tabela wszech czasów – TUTAJ

Agnieszka Radwańska – prawdziwa polska rakieta w świecie tenisa

/ Materiał partnera , źródło: , foto: AFP

Czekając na kolejne wydarzenie sportowe, możemy w szybki i łatwy sposób sprawdzić statystyki oraz wszystko co nas konkretnie interesuje. STS oferta na tydzień przekaże informacje zarówno o piłce nożnej, jak i najbliższych meczach tenisa. Warto być na bieżąco, a tym bardziej kiedy jest na to dobry sposób.

Nie ma w Polsce osób, które nie słyszały o nazwisku Radwańska. Nie ma co się dziwić, w końcu to nasza jedna z lepszych tenisistek w historii. Oczywiście również dzięki obecnym sukcesom Igi Świątek czy Huberta Hurkacza, wielu naszych rodaków ruszyło na zakupy po nowe rakiety. Korty są często rezerwowane z dużym wyprzedzeniem. To dobrze, bo również o to chodzi sportowcom, aby promować zdrowy tryb życia. No, ale jak to się wszystko zaczęło w przypadku Agnieszki? Wiadomo, że w latach dziewięćdziesiątych było kogo oglądać i miała na kim się wzorować.

Jako mała dziewczynka, bo jedynie mając sześć lat wygrała swój pierwszy turniej dziecięcy. Urodzona w 1989 roku, do 2005 miała za sobą wiele takich wydarzeń. Zazwyczaj z bardzo dobrymi rezultatami. Właśnie jako szesnastolatka zaczęła grać profesjonalnie. I to naprawdę ze wspaniałym rezultatem. Wygrała wielkoszlemowy juniorski Wimbledon 2005. W kolejnym roku wygrała juniorski French Open. W tym samym roku wskoczyła do pierwsze setki rankingu WTA, aby już pod koniec 2006 roku wskoczyć na 53. miejsce. Zmieniała swoje pozycje z sezonu na sezon. Najwyżej, bo na trzecim miejscu była w 2016 roku. Przez wszystkie lata kariery udało jej się wygrać dwadzieścia turniejów WTA. Reprezentowała kraj na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, Londynie oraz Rio de Janeiro. Jeżeli chodzi o jej największy sukces to na pewno udział w finale Wimbledonu w 2012 roku. Zarobiła ogromne pieniądze na korcie, co plasuje ją na dziewiątym miejscu w klasyfikacji wszech czasów.

Nie ma co się dziwić, że zarówno ona jak i jej młodsza siostra Urszula od najmłodszych lat były zainteresowane sportem. Ich dziadek Władysław był hokeistą oraz trenerem Cracovii. Ich ojciec Robert, był również trenerem obu sióstr, ale przez wiele lat sam grał reprezentując krakowski klub KS Nadwiślan. Podobnie jak Agnieszka i Urszula. Początkowo dziewczyny grały w Niemczech, ponieważ ich ojciec właśnie tam był trenerem, jednak zdecydowali się na powrót do Polski. W 2017 roku wzięła ślub z Dawidem Celtem, który na co dzień trenował z żoną. W 2020 roku urodziła syna Jakuba. Agnieszka udziela się również jako ambasador dobrej woli w UNICEF.

Po zakończeniu kariery Isia postanowiła zainwestować zarobione pieniądze w nieco inny temat niż ten typowo sportowy. Planowała otworzyć sieć apartamentów w całej Polsce i szybko zaczęła swój cel realizować. Pierwszym z nich był apartamentowiec AGA Tenis Apartments. Oczywiście nie mogło zabraknąć elementów i akcentów związanych typowo z tenisem. Media odpuściły jej tak szybko, aby mogła zniknąć bez kontaktu z publicznością. Postanowiła sprawdzić się w programie Taniec z Gwiazdami w Polsacie.

Jedno jest pewne, że kariera Agnieszki Radwańskiej była naprawdę bardzo bogata. Rozegrała wiele meczów, turniejów, na których z dumą reprezentowała nasz kraj. Odnosiła wspaniałe sukcesy, które spowodowały wielki skok, jeżeli chodzi o zainteresowanie tenisem w Polsce. Potrzeba nam takich ambasadorów w Polsce.