Puchar Davisa. Miedwiediew daje Rosjanom triumf! To był ich rok!

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

To był złoty rok rosyjskiego tenisa! Mnóstwo triumfów w turniejach WTA i ATP, worek olimpijskich medali w Tokio, wygrana Miedwiediewa w US Open i kobiecej reprezentacji w Pucharze Billie Jean King. W niedzielę doszedł do tego triumf mężczyzn w Pucharze Davisa. Wygrana Daniiła Miedwiediewa z Marinem Cziliciem przesądziła o tym rozstrzygnięciu.

W pierwszym niedzielnym meczu swoich kibiców nie zawiódł Andriej Rublow. Tym samym wygrana Rosjan (występujących przez aferę dopingową jako Rosyjska Federacja Tenisowa) w Pucharze Davisa była już na wyciągnięcie ręki. Jeden z dwóch najlepszych aktualnie tenisistów na świecie podejmował bowiem mającego już najlepsze za sobą Marina Czilicia. Jasne, Chorwat to wciąż rywal, którego Daniił Miedwiediew nie mógł zlekceważyć, ale był oczywistym faworytem.

Mistrz US Open z 2014 roku dawał z siebie wszystko. W pierwszym secie nie ustępował rywalowi na krok. Skutecznym serwisem zapracował sobie na tiebreaka. Po drodze tylko raz musiał bronić break pointa. Sam też miał jedną, niewykorzystaną okazję do przełamania. Decydująca część seta zapowiadała się z tego względu pasjonująco. I nie zawiodła. Ani jeden, ani drugi nie potrafili odskoczyć rywalowi. Jednak to Miedwiediew wyszedł z tego boju zwycięsko. Nie musiał nawet bronić piłek setowych. Sam, by dopiąć swego, potrzebował trzech.

W drugiej partii Czilić nie był już w stanie wytrzymać tempa narzuconego przez rywala. Zawodzić zaczął pierwszy serwis. Średnio tylko co drugi trafiał w kort. W czwartym gemie Rosjanin wywalczył przewagę przełamania. Sam nie miał problemów z utrzymaniem podania. Ani na moment nie stracił koncentracji. W ósmym gemie wywalczył przy serwisie Chorwata piłkę mistrzowską i wykorzystał ją. Wśród rosyjskich kibiców, po raz kolejny w tym sezonie, zapanowała euforia.


Wyniki

Finał Pucharu Davisa

II mecz singlowy

Daniił Miedwiediew (Rosyjska Federacja Tenisowa) – Marin Czilić (Chorwacja) 7:6(7), 6:2

Puchar Davisa. Rosjanie bliżej zwycięstwa

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne, foto: AFP

W finale tegorocznego Pucharu Davisa pierwszy krok w stronę końcowego triumfu wykonali Rosjanie. Andriej Rublow pokonał w dwóch setach Bornę Gojo 6:4, 7:6(5).

Wielki finał Pucharu Davisa pomiędzy Rosją i Chorwacją zapowiadał się pasjonująco, aczkolwiek to reprezentacja Sbornej była uważana za faworyta. W pierwszym starciu wystąpili Andriej Rublow i Borna Gojo. Chorwat nie może pochwalić się takimi sukcesami, jakie regularnie osiąga jego rywal.

Rublow był lepszym zawodnikiem, chociaż Gojo nie można odmówić woli walki i pozytywnego nastawienia. Tenisista ze Splitu starał się dotrzymywać kroku bardziej utytułowanemu przeciwnikowi. W pierwszej partii zaważył jednak siódmy gem, w którym 23-latek został przełamany i dzięki temu to Rosjanin zwyciężył w secie otwarcia.

Druga partia była niezwykle wyrównana. Obaj zawodnicy nie mieli problemów z wygrywaniem własnych gemów serwisowych i o losach tej odsłony pojedynku zadecydowała rozgrywka tiebreakowa. W niej kluczowy okazał się spokój i doświadczenie Rublowa. 24-latek z Moskwy od stanu zachował chłodną głowę w końcówce i przechylił szalę na swoją korzyść.

Rosjanin wygrał więc całe spotkanie 6:4, 7:6(5) i przybliżył Rosjan do triumfu w Pucharze Davisa. Pomimo porażki Borna Gojo rozegrał bardzo dobry mecz i zaprezentował waleczną postawę. W drugim starciu wielkiego finału zmierzą się Daniił Miedwiediew i Marin Czilić. Faworytem ponownie będzie reprezentant Sbornej, który jest wiceliderem światowego rankingu i aktualnym mistrzem US Open.


Wyniki

Rosja – Chorwacja 1-0

Andriej Rublow – Borna Gojo 6:4, 7:6(5)

Puchar Davisa. Koniec z egzotyką, naszą reprezentację czeka poważny sprawdzian

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: Andrzej Szkocki

Przed finałem Pucharem Davisa doszło do zwięzłej ceremonii losowania. Bez zbędnego przedłużania rozlosowano pary przyszłorocznej edycji. Polacy trafili na Portugalczyków. Wydaje się, że po raz pierwszy od czterech lat ktoś porządny przetestuje naszą męską reprezentację. 

W przyszłym roku podopieczni Mariusza Fyrstenberga rywalizować będą na drugim poziomie rozgrywkowym. W zawiłej terminologii Pucharu Davisa mecz z Portugalią będzie przedstawiany jako play-off o awans do Pierwszej Grupy Światowej. Nazwy poszczególnych szczebli, na których toczy się rywalizacja, są jednak najmniej istotne. Od kilku lat Polacy walczą o to, by wrócić do elity i ten cel mogą osiągnąć właśnie w 2022 roku. W turnieju finałowym Pucharu Davisa najwcześniej wystąpimy jednak za dwa lata.

Przed losowaniem pisaliśmy, że wiele będzie zależeć od szczęścia. Drużynie Mariusza Fyrstenberga groziły chociażby dalekie wyjazdy do krajów Ameryki Południowej czy Azji. Z drugiej strony była możliwość goszczenia u siebie takich reprezentacji jak Meksyk czy Liban, których reprezentantów na próżno szukać w głównym cyklu ATP czy nawet challengerach.

Ostatecznie los skojarzył nas z Portugalią. Mecz odbędzie się na terenie naszych rywali w dniach 4-5 kwietnia. Wszystko wskazuje na to, że będzie to najpoważniejszy sprawdzian dla naszej reprezentacji od kilku lat. Siły Portugalczyków nie sposób porównać z tym, co prezentowali tenisiści z Hongkongu i Salwadoru, czyli nasi dwaj poprzedni rywale.

Na ogłoszenie dokładnego miejsca rywalizacji przyjdzie jeszcze czas, tak samo jak na powołania kapitanów. Można się jednak spodziewać, że Portugalczycy wystawią skład złożony w całości z zawodników z czołowej trzysetki rankingu ATP. W tym przedziale mają aż siedmiu reprezentantów, choć jednocześnie brakuje im takich gwiazd, jakimi u nas są Hubert Hurkacz i Łukasz Kubot.

Piotr Sierzputowski opowiedział o rozstaniu z Igą Świątek

/ Jakub Karbownik , źródło: www.sport.se.pl/własne, foto: Mateusz Kostrzewa

Piotr Sierzputowski nie jest już trenerem Igi Świątek. Decyzję o rozstaniu po pięciu latach współpracy ogłosiła w sobotę mistrzyni Roland Garros 2020. Były już trener raszynianki w rozmowie z Super Expressem opowiedział między innymi o tym czy się spodziewał takiego rozwoju sytuacji.

Jeszcze na początku grudnia dziewiąta obecnie rakieta świata wraz ze swoim zespołem spotkała się z przedstawicielami mediów i nic nie zapowiadało tego, co się wydarzyło kilka dni później. Najlepsza obecnie polska tenisistka ogłosiła w sobotę, że Piotr Sierzputowski nie jest już jej trenerem. Czy zaskoczyła go ta decyzja?

– Nie do końca mogę powiedzieć, że byłem zupełnie zaskoczony, bo myślę, że oboje mieliśmy potrzebę zmiany. Z drugiej strony, to nigdy nie są rzeczy, które da się w pełni przewidzieć. Mam do tego taki ambiwalentny stosunek – skomentował decyzję swej byłej już podopiecznej Sierzputowski.

Jak przyznał były trener naszej mistrzyni, ta wytłumaczyła mu powody i rozstanie nastąpiło w zgodzie. – Powiedziała, że po pięciu latach współpracy przyszedł taki moment. Stwierdziła, że może warto poszukać nowego bodźca. Uznała, że to chyba wszystko, co mogliśmy razem zrobić. Ma prawo do takiej decyzji. Uważam, że przed nią wspaniała przyszłość. Może być numerem 1. Poczuła, że potrzebuje zmiany i to jest najważniejsze, a ja też uważam, że zmiany to zazwyczaj szansa. Po 5 latach współpracy nadszedł naturalny moment, w którym obie strony potrzebują zmiany, żeby dalej się rozwijać – powiedział trener, który doprowadził 20-latke do dziewiątego miejsce w rankingu WTA, mistrzostwa na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu i debiutu w kończącym sezon turnieju mistrzyń – WTA Finals.

Piotr Sierzputowski przyznał, że nie wie, kto będzie nowym trenerem Świątek. Jednak uważa, że ta już znalazła nowego opiekuna. Nam się udało ustalić kto teraz wejdzie do sztabu dziewiątej rakiety świata (tutaj).

 

Bradenton. Polscy juniorzy wygrali prestiżowy turniej

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: Instagram tenisistów

Grupa młodych tenisistów z Polski wybrała się do Stanów Zjednoczonych na dwie duże imprezy: Eddie Herr i Orange Bowl. Pierwsza z nich właśnie dobiega końca, a triumfatorami w grze podwójnej zostali Aleksander Orlikowski i Olaf Pieczkowski. 

Eddie Herr i Orange Bowl to bardzo ważne turnieje w kalendarzu młodych tenisistów. Pierwszy z nich odbywa się w Bradenton na Florydzie. W przeszłości ze zwycięstwa w nim cieszyli się m.in. Andy Roddick czy David Nalbandian. Przed ośmioma laty najlepszy okazał się natomiast Kamil Majchrzak. Piotrkowianin w finale pokonał samego Andrieja Rublowa.

Tym razem ,,biało-czerwoni” zwyciężyli w deblu. Mistrzowski duet utworzyli 18-letni Aleksander Orlikowski i rok młodszy Olaf Pieczkowski. W finale nasi reprezentanci pokonali 7:5, 6:4 Amerykanów Benjamina Kittaya i Michaela Zhenga. Wcześniejsze mecze wygrywali jeszcze pewniej, z jednym wyjątkiem. W ćwierćfinale stracili jedynego seta w drodze po turniejowe zwycięstwo. Dla obydwu naszych reprezentantów to największe z ich dotychczasowych osiągnięć w grze podwójnej.

W grze pojedynczej Polacy nie zrobili aż takiej furory, choć zwłaszcza Pieczkowski może być zadowolony ze swojego występu. 17-latek wygrał trzy mecze i dopiero w ćwierćfinale uległ Ukraińcowi Bieleńskiemu. Natomiast Orlikowski w drugiej rundzie uległ Uzbekowi Shinowi.

W Eddie Herr wzięły też udział Rozalia Gruszczyńska i Olivia Bergler (w kategorii do lat 16). Starsza z Polek przegrała w pierwszej rundzie singla i debla. Młodsza pokonała w singlu jedną z reprezentantek gospodarzy, lecz w drugiej rundzie została zatrzymana przez Ukrainkę Firman. W deblu pożegnała się z rywalizacją po pierwszy meczu.

W przyszłym tygodniu cała grupa rozpocznie rywalizację w Orange Bowl. To zawody o jeszcze większym prestiżu, czasami nazywane nieoficjalnymi mistrzostwami świata dla młodych tenisistów.

 

Puchar Davisa. ,,Biało-czerowni” poznają dziś rywali. Na kogo mogą trafić?

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

W niedzielę wzrok tenisowej publiczności skierowany będzie na Madryt. W finale Pucharu Davisa, wieńczącego wszystkie ważne rozgrywki w 2021 roku, zagrają reprezentacje Rosji i Chorwacji. Kilka godzin wcześniej zostaną natomiast rozlosowane pary przyszłorocznej edycji. Swoich rywali poznają m.in. nasi reprezentanci.

Polacy ostatni mecz rozegrali w marcu tego roku. W Kaliszu bez większych problemów pokonali Salwador 3-1, tracąc jedyny punkt, gdy zwycięstwo było już zagwarantowane. Wygrana z egzotycznym przeciwnikiem pozwoliła wspiąć się o jeden szczebel w daviscupowej hierarchii. Kolejna runda to tzw. play-off o obecność w Pierwszej Grupie Światowej.

Upraszczając, ,,biało-czerwoni” przyszły sezon rozpoczną na drugim poziomie rozgrywkowym. Nawet jeśli wygramy oba przyszłoroczne mecze, nie weźmiemy udziału w turnieju finałowym Pucharu Davisa. Na taki występ najwcześniej doczekamy się w 2023 roku. O ile tylko ITF znów nie postanowi zreformować rozgrywek, po raz kolejny blokując nam drogę do elity…

Na tym samym szczeblu co Polska rywalizować będą jeszcze 23 ekipy, z czego wynika, że zostanie rozlosowane 12 par. Reprezentacja Polski jest w gronie nierozstawionych, jednak ,,na papierze” wyglądamy znacznie lepiej niż większość potencjalnych przeciwników.

Chile, Indie, Uzbekistan, Bośnia i Hercegowina, Izrael, Urugwaj, Ukraina, Pakistan, Peru, Liban, Meksyk, Litwa – to długa lista krajów, do których Polska może zostać dolosowana.

Jak widać, dużo będzie zależeć od szczęścia. Mecz wyjazdowy z Chile byłby nieporównywanie trudniejszy od domowego spotkania z Pakistanem czy Libanem. Pozostaje mieć nadzieje, że drużynie dowodzonej przez Mariusza Fyrstenberga sprzyjać będzie szczęście i los oszczędzi im dalekiej podróży.

W przypadku wylosowania Bośni i Hercegowiny lub Izraela, spotkanie na pewno odbędzie się w Polsce. Z kolei jeśli ,,biało-czerwoni” trafią na Litwę lub Ukrainę, mecz zostanie rozegrany na terenie przeciwnika. W pozostałych przypadkach do wyłonienia gospodarza potrzebne będzie dodatkowe losowanie.

Losowanie rozpocznie się w niedzielę o 13.30. Dwie i pół godziny później do rywalizacji przystąpią Chorwaci i Rosjanie, finaliści tegorocznej edycji.