Warszawa. Trening bez ,,mięsa” i kulisy wygranej z Nadalem – Świątek spotkała się z dziennikarzami
Iga Świątek rozpoczęła już przygotowania do nowego sezonu. Zbiegają się one chociażby z ostatnimi szlifami przed egzaminem na prawo jazdy, o czym wspomniała na konferencji prasowej. Nie zabrakło też tematów stricte tenisowych. Świątek opowiedziała chociażby o tym, którą rywalkę najbardziej chciałaby pokonać i o ,,wygranej” z Rafą Nadalem.
Zanim Iga usiadła za stołem konferencyjnym, odbyła pokazowy trening. Dziennikarze i fotoreporterzy z bliska mogli przyjrzeć się pracy, jaką tenisistka na co dzień wykonuje poza kamerami. Choć grupa obserwatorów liczyła kilkadziesiąt osób, Świątek nie wyglądała na speszoną. – To była dla mnie nowa sytuacja, ale nie czułam presji. Przy okazji kolejnego takiego eventu może zaprosimy was trochę później, w środku okresu przygotowawczego, żebyście zobaczyli więcej ,,mięsa” – zwróciła się Iga do dziennikarzy kilkadziesiąt minut później. Nie ze wszystkich uderzeń na treningu była zadowolona. To w pełni zrozumiałe – przecież jeszcze kilka dni temu była na zasłużonym urlopie po długim sezonie. Powroty do pracy nie są łatwe, nawet gdy jest się mistrzynią.
W trakcie konferencji prasowej Iga była już rozluźniona. Po raz kolejny udowodniła, że potrafi ciekawie i oryginalnie odpowiadać na pytania. Nad stołem konferencyjnym widniało hasło ,,You did not wake up to be ordinary” i nie był to pusty slogan.
– Największą przyjemność sprawiłaby mi wygrana z Sakkari. Wszyscy chyba wiemy dlaczego – odpowiedziała Świątek na pytanie o zawodniczkę, którą najbardziej chciałaby pokonać. Z przyszłorocznych turniejów wyróżniła natomiast Roland Garros. Jest w tej imprezie coś szczególnego dla Polki. Wyznała, że przed rozpoczęciem rywalizacji w Paryżu zawsze nie może się doczekać na wejście do gry.
Na pewno bardzo ważne dla Igi Świątek będą też starty przed własną publicznością. Jak udało nam się ustalić, w przyszłym roku będą najprawdopodobniej dwie okazje, by zobaczyć ją w Polsce. Pierwsza to kwietniowy mecz Pucharu Billie Jean King przeciwko Rumunii. Druga to turniej WTA 250 w Gdyni. Za jego organizacją stoją Tomasz Świątek i Paulina Wójtowicz, czyli ojciec i menadżerka tenisistki. Gdyby nie Igrzyska Olimpijskie w Tokio, pewnie Świątek by zagrała już w inauguracyjnej edycji imprezy.
Być może już niedługo będzie też można spotkać Igę na polskich drogach. Zawodniczka przyznała, że przygotowania są na ostatniej prostej i ustaliła już termin egzaminu na prawo jazdy. Tenisistka już miała mówić konkretną datę, gdy ktoś jej przerwał. – Chciałam ostrzec, żebyście wtedy nie wychodzili – zażartowała Świątek. Mówiąc już poważnie, stwierdziła, że jazda samochodem sprawia jej przyjemność, a za kierownicą czuje się pewnie.
Nie zabrakło też oczywiście poważniejszych tematów. Jednym z nich była umiejętność radzenia sobie z narastającymi oczekiwaniami kibiców. Swoją drogą, menadżerki Igi podzieliły się informacją, że Polacy wcale nie są w tej grupie zdecydowaną większością. Drugie tyle fanów Polka ma poza granicami kraju: głównie w państwach europejskich i Stanach Zjednoczonych, ale – co chyba najbardziej zaskakujące – również w Indiach.
– Jestem perfekcjonistką. Czuję oczekiwania kibiców, ale od nich łatwiej mi się odciąć. Odkładam telefon, nie czytam wszystkich komentarzy i to mi bardzo pomaga. Będę natomiast pracować nad oczekiwaniami, które nakładam sama na siebie. Czasami doprowadzają one do takich sytuacji, jak w meczu przeciwko Marii Sakkari w WTA Finals. Czułam, że jest mi trochę wstyd, że pomimo tylu tygodni ciężkiego treningu, nie mogłam pokazać wszystkiego, co wytrenowałam – powiedziała Świątek. – Ale były też takie ciężkie chwile, z którymi sobie poradziłam w tym sezonie. To jest dla mnie ogromna wartość, że potrafię się pozbierać i już następnego dnia zagrać solidny mecz – pozytywnie zakończyła.
Podczas spotkania nie mógł też zostać pominięty wątek Rafaela Nadala. Iga Świątek po raz kolejny opowiedziała o swoim idolu. Tym razem podzieliła się wrażeniami z ich gierki treningowej z kortów Rolanda Garrosa. Jak się okazało, był to prezent urodzinowy od Darii Abramowicz, psycholog naszej tenisistki. – Graliśmy do pięciu wygranych punktów. Dopóki odbijaliśmy przez środek, to dawałam radę, choć wydaje mi się, że mógł grać z prędkościami takimi jak w meczach. Gdy mnie rozgonił po korcie, to już jednak przestałam nadążać. Dlatego nie przywiązuje się do zwycięstwa, choć było to bardzo inspirujące spotkanie – zdradziła Świątek.
Treningową rozgrywkę dobrze zapamiętał też Piotr Sierzputowski, trener Świątek. – Po tym jak Rafa zepsuł decydującą piłkę, zażartował, że stracił całą pewność siebie i już nie wygra turnieju – powiedział Sierzputowski. Rzeczywiście, tak się stało. Nadal w półfinale przegrał z Dżokoviciem…