Gabaszwili zawieszony za doping. Koniec kariery?

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: AP, własne, foto: AFP

Tejmuraz Gabaszwili został zawieszony na 20 miesięcy ze względu na naruszenie przepisów antydopingowych. Rosjanin zaakceptował karę i nie zamierza się odwoływać. Bardzo możliwe, że dla 36-latka będzie to oznaczać koniec kariery.

W czerwcu podczas turnieju rangi Challenger w Kazachstanie pobrano od Tejmuraza Gabaszwiliego próbkę, która dała pozytywny wynik w teście antydopingowym. W organizmie Rosjanina znajdował się furosemid. Jest to środek dopuszczalny w użytku medycznym, lecz zabroniony w sporcie, ponieważ może ukrywać obecność innych niedozwolonych substancji.

ITF nałożył na niego karę 20 miesięcy zawieszenia. Nie jest to wysoki wyrok. Jego długość uwarunkowano tym, że Gabaszwili zażył furosemid tylko raz i „nie odniósłby korzyści z jego zastosowania w późniejszych turniejach”. Jednakże biorąc pod uwagę, że Rosjanin ma już 36 lat, taka kara może skłonić go do zakończenia kariery. Prawdopodobnie sam jest z tym pogodzony, jako że nie zdecydował się na żadne środki odwoławcze.

Pochodzący z Gruzji Rosjanin profesjonalną karierę rozpoczął 20 lat temu. W rankingu ATP najwyżej wspiął się na 43. miejsce w lutym 2016 roku. Rok wcześniej odniósł swój jedyny turniejowy triumf. W deblu w Houston zwyciężył u boku Litwina Ricardasa Berankisa. Poza tym raz przegrał w finale zawodów tej samej rangi. W 2007 roku w parze z Chorwatem Ivo Karloviciem w Indianapolis. W zawodach wielkoszlemowych jego największym sukcesem była czwarta runda Roland Garros. Dochodził do niej w 2010 i 2015 roku. Aktualnie zajmuje 270. miejsce w rankingu singlistów.

Rumuński mistrz kończy karierę

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: ATP, własne, foto: AFP

Horia Tecau, utytułowany rumuński tenisista, zakończył karierę. Były wicelider rankingu deblowego powiedział „dość” w wieku 36 lat. W czasie 18-letniej kariery zdobył trzy tytuły wielkoszlemowe i medal olimpijski.

Pochodzący z Konstancy Horia Tecau był specjalistą od gry podwójnej. Przez ostatnią dekadę pozostawał jednym z najlepszych zawodników w tej specjalności. Do czołówki przebił się w 2010 roku. Wygrał w nim aż pięć turniejów, z czego cztery u boku Stefana Linstedta. Ze Szwedem grał też w tamtym sezonie w finale Wimbledonu, jednak w trzech setach ulegli Austriakowi Jurgenowi Melzerowi i Niemcowi Philippowi Petzschnerowi. W kolejnych dwóch latach duet ten również dochodził do finału w Londynie i… ponownie przegrywał.

Złą passę Tecau przełamał dopiero w 2015 w parze z Holendrem Jeanem-Julienem Rojerem. W swoim czwartym wimbledońskim finale Rumun cieszył się z głównej nagrody po trzysetowym zwycięstwie nad Brytyjczykiem Jonathanem Murrayem i Duńczykiem Frederikiem Nielsenem. W tym samym roku duet ten zwyciężył również w ATP Finals. Dwa lata później z Holendrem wygrał też w US Open. Jeden wielkoszlemowy tytuł Tecau dołożył w mikście. W 2012 roku wygrał Australian Open wraz z Amerykanką Bethanie Mattek-Sands. Później jeszcze dwukrotnie przegrywał w finale tego turnieju. W 2014 roku w parze z Sanią Mirzą z Indii, a dwa lata później z inną Amerykanką – CoCo Vandeweghe. W 2016 roku zdobył dla swojego kraju srebrny medal olimpijski. U boku Florina Mergei przegrał z Hiszpanami Rafaelem Nadalem i Marciem Lopezem.

Choć od największych sukcesów Tecau minęło już parę lat, to Rumun wciąż był liczącym się w stawce zawodnikiem. W aktualnym rankingu ATP zajmuje 18. miejsce, a w kończącym się właśnie sezonie tworzył zgrany duet z Niemcem Kevinem Krawietzem. Wspólnie odpadli w fazie grupowej trwającego ATP Finals. To właśnie po piątkowym zwycięstwie nad Hiszpanem Marcelem Granollersem i Argentyńczykiem Horacio Zeballosem Rumun zakończył karierę.

„To wspaniałe uczucie. Nie napisałbym lepszego scenariusza dla tej chwili, cieszę się, że tu jestem i że w dobrym zespole zakończyłem zwycięsko. Przed meczem w szatni nie potrafiliśmy rozmawiać o taktyce. Chciałem rozegrać ten mecz tak, jak moją karierę – grając z dobrą energią, próbując wygrać i ciężko walcząc zostawiając wszystko na korcie. Tak grałem zawsze i taki ślad chciałem zostawić na korcie. Mieć możliwość zwyciężyć w ostatnim meczu w turnieju takim jak ten, to uczucie którego niewielu może doświadczyć. Prawdopodobnie to jeszcze do mnie dopiero dotrze za kilka dni, ale jestem szczęśliwy odchodząc w taki sposób” – mówił Tecau w pomeczowym wywiadzie.

Jego decyzja może być bolesna dla rumuńskich kibiców. Nie zanosi się bowiem, żeby w najbliższym czasie mieli okazję regularnie oglądać swoich reprezentantów w najważniejszych turniejach. Tym bardziej nie mają co liczyć na zwycięstwa w najważniejszych imprezach. Najwyżej notowanym singlistą jest aktualnie 275. w rankingu 31-latek Marius Copil. Być może w ciągu paru lat do czołowej setki przebiją się 20-letni Filip Cristian Jianu (331.) i rok młodszy Nicholas David Ionel (469.), jednak przed nimi jeszcze długa droga. W deblu sytuacja nie wygląda lepiej. Kariery nie kończy jeszcze, niegdyś siódmy w rankingu, Florin Mergea. Jednak, mimo że jest równolatkiem Tecau, od kilku lat prezentuje już dyspozycję bardzo odległą od tej, która pozwalała mu sięgać po olimpijski medal. Wygląda na to, że rumuńscy kibice nie będą się szczególnie emocjonowali występami swoich reprezentantów w męskim tenisie w najbliższych latach. Pozostaje im dopingować swoje reprezentantki w cyklu WTA.

Świątek i Hurkacz nominowani w plebiscycie na najlepszego sportowca Polski

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: Lena Hodorowicz

Iga Świątek i Hubert Hurkacz kandydatami na najlepszych sportowców Polski w 2021 roku! Nasi tenisiści znaleźli się w gronie nominowanych w plebiscycie Przeglądu Sportowego. Konkurencja jest w tym roku bardzo mocna. 

Obecność Świątek i Hurkacza na liście dwudziestu kandydatów do tytułu najlepszego sportowca nie jest żadnym zaskoczeniem. Oboje pokazali się z bardzo dobrej strony w dobiegającym końca sezonie i zakończyli go w pierwszej dziesiątce rankingów WTA i ATP. Punkty zapewniły im m.in. zwycięstwa w prestiżowych turniejach. Świątek wygrała turniej WTA 1000 w Rzymie, a Hurkacz ATP Masters 1000 w Miami.

Konkurencja w tym roku jest jednak bardzo mocna. Głównie za sprawą medalistów olimpijskich. Nie można też jednak zapominać o Robercie Lewandowskim, który lada moment może zdobyć Złotą Piłkę, oraz uwielbianym przez kibiców Kamilu Stochu.

Głosować można na różne sposoby: za pomocą specjalnych kuponów (do 24 grudnia), online (do 31 grudnia), a także za pomocą sms-ów (do 7 stycznia). Zwycięzcę poznamy podczas uroczystej gali, która odbędzie się 8 stycznia.

Przypomnijmy, że przed rokiem bliska wygrania plebiscytu była Iga Świątek. Mistrzyni Rolanda Garrosa ustąpiła jedynie Robertowi Lewandowskiemu. Z kolei Hubert Hurkacz po raz pierwszy znalazł się w gronie nominowanych.

Antalya. Michalski zagra w finale, Pieczkowski zapunktował

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: Pekao Szczecin Open

Daniel Michalski nie zbacza ze zwycięskiej ścieżki w Antalyi. W tureckim kurorcie wygrał już dziewięć meczów z rzędu bez straty seta. Z dobrej strony  pokazał się też Olaf Pieczkowski. Jeden z naszych najzdolniejszych juniorów dotarł do ćwierćfinału. 

Zwycięską passę Michalski rozpoczął przed miesiącem, po raz pierwszy w sezonie wygrywając turniej ITF. Później spróbował swoich sił na wyższym poziomie, jednak przygoda z challengerem na Teneryfie była krótka i nieudana. Strzałem w dziesiątkę okazał się natomiast powrót do szczęśliwej dla naszego reprezentanta Antalyi. Michalski znowu zaczął wygrywać mecz za meczem, nie tracąc przy tym ani jednego seta.

W półfinale 21-letni warszawianin pokonał 7:6(6), 6:1 Bogdana Ionuta Apostola z Rumunii. Do triumfu w całym turnieju brakuje mu jeszcze jednego zwycięstwa. W niedzielnym finale zagra z Brytyjczykiem Billym Harrisem. W rankingu ATP jest od niego notowany około stu miejsc wyżej (Michalski zajmuje aktualnie 432. miejsce).

W Antalyi zapunktował też Olaf Pieczkowski. 17-latek osiągał wcześniej bardzo dobre wyniki wśród juniorów. W tym roku wygrał m.in. prestiżowe zawody w Serbii, posiadające rangę ,,1″. Na tle zawodowców wypadł solidnie, docierając do ćwierćfinału. Pokonał chociażby Czecha Patrika Rikla z szóstej setki rankingu ATP.

Korespondencja z Turynu. Zabawa w kotka i myszkę

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Adam Romer, korespondencja z Turynu

 

W starciu Daniiła Miedwiediewa z Casperem Ruudem role rozdzielono jeszcze przed wejściem na kort. Scenariusz, w którym Rosjanin był kotem, a Norweg myszą sprawdził się w 100 procentach. W ten sposób obrońca tytułu odniósł dziewiąte kolejne zwycięstwo w ATP Finals.

Kibice Ruuda mieli nadzieję na niespodziankę, choć ani statystyka (dwa dotychczasowe pojedynki kończyły się zwycięstwem Rosjanina bez straty seta), ani zdrowy rozsądek nie dawał nadziei.

Trzymanie kciuków starczyło na 10 minut. Wtedy przyszedł trzeci gem. Serwował Ruud. Miedwiediew cierpliwie rozgrywał poszczególne wymiany, długo „układał” sobie rywala, by na koniec zmusić go do błędu lub kończyć atakiem do siatki. W efekcie przełamał serwis rywala, który bezradnie miotał się próbując różnego rodzaju zagrań. Ruudowi nie wychodziły skróty, bo albo grzęzły w siatce, albo Rosjanin był zawsze na miejscu. Ani przez chwilę nie był w stanie zagrozić Daniiłowi przy jego serwisie. W pierwszym secie nie wypracował żadnej szansy na przełamanie, w drugim doczekał się zaledwie jednej równowagi.

Cały mecz wyglądał trochę jak przysłowiowa „zabawa kotka z myszką”, gdzie oczywiście myszą był Norweg. Niby zdobywał pojedyncze punkty, niby mylił tropy i próbował Rosjaninowi (czyli kotu…;)) umykać, ale gdy włoska publiczność, licząc na dłuższy mecz, nabierała nadziei i głośno skandowała „Casper, Casper” Miedwiediewowi włączał się instynkt killera i kończył piłki i kolejne gemy.

Nawet chwila rozluźnienia w ostatnim gemie, gdy pozwolił sobie na dwa nieco lekkomyślne, by nie powiedzieć pod publiczkę, zagrania, które kosztowały go utratę dwóch punktów, nie wybiły go z uderzenia. Niejeden mniej doświadczony tenisista, przy stanie 0:30 mając wyserwować mecz, miałby drżącą rękę. Tymczasem Miedwiediew, niczym bawiący się kocur dał mysz trochę nadziei, a na końcu spokojnie zdobył brakujące punkty czyli ją (znaczy w tym wypadku jego – Caspera) po prostu zjadł.

Miedwiediew wygrał dziewiąty kolejny mecz w turnieju masters. W ubiegłorocznym, ostatnim w londyńskiej hali O2 w drodze do finału pokonał pięciu rywali w tym Novaka Dźokovicia. W Turynie Serb może być jego finałowym rywalem. Pod warunkiem, że w wieczornym meczu pokona Niemca Saszę Zwieriewa.

Pierwszą parą, która w turnieju deblowym awansowała do finału byli Radjeev Ram i Joe Salisbury, którzy w super tie breaku pokonali 10-4 liderów rankingu deblowego Chorwatów Nikolę Mekticia i Mate Pavicia.

 

Partnerami wspierającymi korespondencje z ATP Finals w Turynie są marki:

– Dunlop – oficjalna piłka turnieju ATP Finals

– Yonex – partner techniczny Huberta Hurkacza


Wyniki

Półfinały turnieju Nitto ATP Finals:

 

Daniił Miedwiediew (Rosja, 2) – Casper Ruud (Norwegia, 8) 6:4, 6:2

O godzinie 21.00 zostanie rozegrany drugi mecz półfinałowy: Novak Dźoković (Serbia, 1) – Alexander Zverev (Niemcy, 3).

 

Wyniki półfinałów debla:

Radjeev Ram/Joe Salisbury (USA/ Wlk. Brytania, 2) – Nikola Mektić/Mate Pavić (Chorwacja, 1) 4:6, 7:6(3), 10-4

O godzinie 18.30 zostanie rozegrany drugi mecz półfinałowy: Marcel Granollers/Horiatio Zeballos (Hiszpania/Argentyna, 4) – Pierre-Hugues Herbert, Nicolas Mahut (Francja, 3).