ATP Finals. Dźoković nie dał szans kolejnemu rywalowi

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Novak Dźoković odniósł kolejne zwycięstwo w turnieju Nitto ATP Finals w Turynie. Serb tym razem okazał się zdecydowanie lepszy od Camerona Norriego, którego pokonał 6:2, 6:1.

Pojedynek kończący grupowe zmagania tegorocznego Turnieju Mistrzów – niezależnie od rozstrzygnięcia – nie miał wpływu na zmiany w tabeli. Już przed tym meczem poznaliśmy pełne grono półfinalistów. Daniił Medwiediew zmierzy się z Casperem Ruudem, a Novak Dźoković z Alexandrem Zverevem. Serb był więc pewny wygrania swojej grupy, natomiast Brytyjczyk nie miał już żadnych szans na wywalczenie awansu.

Pomimo to każde starcie w ramach ATP Finals jest dużym prestiżem i lider światowego rankingu podszedł do ostatniego pojedynku grupowego równie poważnie, jak do pozostałych meczów. Od początku do końca Nole udowodniał, dlaczego jest aktualnie najlepszym tenisistą świata i bezproblemowo ograł Norriego w dwóch setach 6:2, 6:1. W każdej z partii przewaga Serba była ogromna. Serwis, gra z głębi kortu, precyzja – w każdym elemencie przeważał mistrz z Belgradu. Mecz trwał zaledwie 66 minut.

– Starałem się nie myśleć o półfinale. Nie jest łatwo grać, wiedząc, że już się zakwalifikowałeś dalej. Starałem się być profesjonalistą, starałem się dać z siebie wszystko i grałem naprawdę dobrze. To był nasz pierwszy pojedynek. Poświęciłem czas Cameronowi. Przeanalizowałem jego grę, stworzyłem plan i bardzo dobrze go wykonałem – skomentował swój występ Dźoković, który już w sobotę zmierzy się z Alexandrem Zverevem w półfinale turnieju. Mecz rozpocznie się o godzinie 21.


Wyniki

Grupa „zielona”:

Novak Dźoković (Serbia, 1) – Cameron Norrie (Wielka Brytania, 10) 6:2, 6:1

Korespondencja z Turynu. Zaskakujący Norweg

/ Adam Romer , źródło: własne, foto: AFP

Casper Ruud pokonał Andrieja Rubliowa w pojedynku o ostatnie miejsce półfinałowe w tegorocznym turnieju ATP Finals. To największy sukces Norwega w karierze. O finał zagra w sobotę z Daniiłem Miedwiediewem.

Adam Romer, korespondencja z Turynu

Norweg, który do turnieju Masters zakwalifikował się jako przedostatni i był w nim rozstawiony z nr 8 (czyli teoretycznie był najsłabszy) udowodnił, że sam ranking nie gra. Skorzystał ze sprzyjających okoliczności – wycofania się Stefanosa Tsitsipasa i wziął sprawy w swoje ręce w dwóch ostatnich meczach grupowych. Jeszcze w środę pokonał rezerwowego Camerona Norrie, choć start meczu nie zapowiadał niczego dobrego, by dziś powtórzyć ten scenariusz w pojedynku z Andriejem Rubliowem.

Po niespełna pół godzinie Rosjanin wygrał pierwszy set i zdawało się, że statystyka tym razem „nie skłamie”. Przed turyńskim meczem Rubliow cztery razy mierzył się z Norwegiem i pozwolił Ruudowi wygrać zaledwie jednego seta.

Co jednak znaczy odporność psychiczna i wiara we własne siły. Casper w drugiej partii balansował na granicy porażki, odrabiał stratę przełamania, bronił break pointów, by w ostatnim możliwym momencie przełamać Rosjanina i wyrównać stan meczu.

Rosjanin zdobywający większość punktów dzięki niezwykle dynamicznemu forhendowi i dobremu pierwszemu serwisowi (drugi chwilami serwował z prędkością 110 km/h) także w trzecim secie wyszedł na prowadzenie z jednym przełamaniem, ale nie utrzymał go zbyt długo. Ruud konsekwentnie atakował jego bekhendową stronę i nie przejmował się popełnianymi przez siebie błędami. W decydującym o wyniku meczu tie breaku pierwszy wywalczył przewagę mini przełamania i przy zmianie stron prowadził 4-2. Nie zbił go z tropu nawet błąd, który popełnił prowadząc 5-3 i serwując. Inna sprawa, że już w kolejnej piłce zmusił Rosjanina do gry z niewygodnej pozycji i znów zyskał dwa punkty przewagi. Mecz zakończył asem serwisowym i jako pierwszy przedstawiciel swojego kraju nie tylko zagrał w ATP Finals, ale sensacyjnie swoja przygodę z tym turniejem przedłużył do soboty, kiedy zagra z kolejnym Rosjaninem Daniiłem Miedwiediewem. Tam też faworytem nie będzie, a ewentualne zwycięstwo byłoby olbrzymią sensacją.

Rubliow przyszedł pierwszy na (wirtualne) spotkanie z prasą i sprawiał wrażenie zdruzgotanego. – Nie wiem, jak to się stało. To ciężka lekcja, jaką dostałem i mam nadzieję, że się z niej podniosę – mówił, a każde zdanie rozdzielał głębokimi westchnieniami. Wskazywał swoje szanse i przyznał, że trzeba je było wykorzystać. Chwalił też Ruuda za jeden z najlepszych i najszybszych forhendów w tourze. Taki komplement w ustach tenisisty, który dotychczas uchodził za budującego swoja grę właśnie na atakach z forhendu waży sporo. Ruud na spotkaniu z prasą, co oczywiste, tryskał optymizmem i w trakcie pomeczowej konferencji prasowej cieszył się jak małe dziecko. Uśmiech nie schodził mu z ust.

– Nie wiedziałem, że od Wimbledonu wygrałem wszystkie (11 kolejnych meczów – przyp.red.) mecze, które rozstrzygały się w trzech setach. Ok, to znaczy, że czuję się pewnie – żartował Norweg. Rozmowa z prasą ujawniła jeszcze jedną, niekoniecznie szerzej znaną, pasję Ruuda. Opowiedział, że od 10 roku życia jest fanem FC Liverpool. – Dlaczego im kibicuję? Gdy pierwszy raz byłem w Liverpoolu grać w tenisa odwiedziliśmy stadion i kupiłem sobie koszulkę Fernando Torresa. I od wtedy im kibicuję – opowiadał niespodziewany półfinalista ATP Finals.

W wieczornym meczu lider rankingu ATP Novak Dźoković zagra z Cameronem Norriem. Stawką tego pojedynku będą „tylko” punkty, pieniądze i niewątpliwie prestiż, bo znaczenia dla układu tabeli grupy zielonej nie będzie miał. Choć trudno sobie wyobrazić, by Serb pozwolił się pokonać brytyjskiemu rezerwowemu.

 

Partnerami wspierającymi korespondencje z ATP Finals w Turynie są marki:

– Dunlop – oficjalna piłka turnieju ATP Finals

– Yonex – partner techniczny Huberta Hurkacza


Wyniki

Wyniki grupy „zielonej”:

Casper Ruud (Norwegia, 8) – Andriej Rublow (Rosja, 5) 2:6, 7:5, 7:6(5).

O godzinie 21.00 zostanie rozegrany drugi mecz tej grupy: Novak Dźoković (Serbia, 1) – Cameron Norrie (Wlk. Brytania, 10 ALT).