Daniił Miedwiedew pokazał doskonały serwis i stalowe nerwy. Ani na chwilę nie zachwiał się pod naporem ataków Huberta Hurkacza. Choć Polak wygrał pierwszego seta, to jednak Rosjanin schodził z kortu jako zwycięzca.
Adam Romer, korespondencja z Turynu
Widać, że Miedwiediew jest w formie. Jego serwis w pojedynku z Hurkaczem był potężną bronią. Przez dwie godziny, bo tyle trwał cały mecz Polka z Rosjaninem Hubiemu nie udało się wywalczyć ani jednej szansy na przełamanie, nie mówiąc już o samym przełamaniu serwisu rywala.
– Mój return nie był dziś idealny, a przy takim podaniu jakim dziś dysponował Daniił margines błędu jest jeszcze mniejszy niż zwykle – opowiadał Polak na pomeczowej konferencji.
W zastanych okolicznościach można wiec powiedzieć, ze pierwszy set Hubert rozegrał w sposób optymalny i wyciągnął z niego absolutnego maksa. Pilnował swoich gemów serwisowych i po niespełna godzinie gry „dojechał” do tie breaka, w którym po dwóch błędach Miedwiediewa objął prowadzenie 6-2. Potem wprawdzie przegrał jeszcze trzy punkty, ale ostatecznie seta zakończył swoją akcją serwisową.
Wypełniona niemal po brzegi turyńska hala eksplodowała i nagrodziła Polaka gromkimi brawami. Czuć było, że włoscy kibice trzymają stronę „czarnego konia”, który nieoczekiwanie bije mistrza.
Gdy wydawało się, że Polak przejmuje kontrolę nad meczem do akcji przystąpił „żelazny” Daniił. Choć akurat mówienie o człowieku, który niemal przy każdym uderzeniu w hali Pala Alpitour przybiera najdziwniejsze pory i piłkę odbija w najdziwniejszych pozycjach, „żelazny” jest chyba niezbyt szczęśliwym określeniem. W wypadku niedzielnego meczu żelazna okazała się psychika Rosjanina i jego serwis.
Wicelider światowego rankingu w drugim i trzecim secie zrobił dokładnie to samo. Wykorzystał chwilę rozkojarzenia i chyba też dekoncentracji młodszego Polaka i bezpardonowo zabrał mu jego gema serwisowego już przy pierwszej nadarzającej się okazji – w drugim secie na 2:0, a w trzecim na 1:0. A gdy już to zrobił, niczym doświadczony gracz, pilnował swoich gemów serwisowych i nie pozwalał Hubertowi nawet zbliżyć się do breakpointa.
Po dwóch godzinach Rosjanin wykorzystał pierwszą piłkę meczową i zanotował na swoim koncie pierwsze zwycięstwo w turnieju kończącym sezon ATP. Polak z wygranym jednym setem ma niezłą pozycję wyjściową do walki o awans do półfinału, choć zadanie przed nim trudne.
– W turyńskiej hali jest trochę szybciej niż w Paryżu. Zobaczymy jak wpłynie to na moje wyniki. Nie ma to wielkiego znaczenia z kim zagram kolejny mecz – kończył swoją pomeczową konferencję Hubert.
Wieczorem zaplanowano jeszcze jeden mecz grupy „czerwonej”. Faworyt gospodarzy Matteo Berrettini zmierzy się z mistrzem z 2018 roku czyli wiecznie „młodym, zdolnym” Saschą Zverevem.
Partnerami wspierającymi korespondencje z ATP Finals w Turynie są marki:
– Dunlop – oficjalna piłka turnieju ATP Finals
– Yonex – partner techniczny Huberta Hurkacza
Wyniki
Wyniki grupy „czerwonej”:
Daniił Miedwiediew (Rosja, 2) – Hubert Hurkacz (Polska, 7) (5)6:7, 6:3, 6:4.
Wieczorem, o 21.00 drugi mecz grupy: Matteo Berrettini (Włochy, 5) – Alexander Zverev (Niemcy, 4)