ATP Finals. Krecz Berrettiniego

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Matteo Berrettini musiał poddać mecz pierwszej kolejki Nitto ATP Finals w Turynie z powodu kontuzji. Włoch zdołał rozegrać kapitalny pierwszy set, w którym jednak minimalnie lepszy okazał się Alexander Zverev.

Zmagania w grupie „czerwonej” rozpoczął Hubert Hurkacz wraz z Daniiłem Miedwiediewem. Wrocławianin zaprezentował się z bardzo dobrej strony, aczkolwiek ostatecznie nie udało mu się pokonać wicelidera światowego rankingu. Drugim meczem ATP Finals było starcie Alexandra Zvereva z Matteo Berrettinim.

Pierwsza partia była pokazem wielkich umiejętności, którymi dysponują obaj tenisiści. Żaden z zawodników nie zdołał ani razu przełamać swojego rywala. Spotkanie cechowało się bardzo wyrównanym poziomem. W rozgrywce tiebreakowej emocje również nie opadły ani na moment. Po pasjonującej walce Zverev wygrał 7:6(7) po 79 minutach walki.

Niestety na początku drugiej partii byliśmy świadkami przykrego wydarzenia. Matteo Berrettini musiał poddać mecz. Włoch po skorzystaniu z przerwy medycznej próbował jeszcze wrócić na kort, jednak szybko uznał, że nie da rady wygrać z kontuzją. Reprezentant gospodarzy opuszczał kort w Turynie ze łzami w oczach.


Wyniki

Grupa „czerwona”, pierwsza kolejka:

Alexander Zverev (Niemcy, 4) – Matteo Berrettini (Włochy, 5) 7:6(7), 1:0 krecz

LOTOS PZT HPP Sobota. Dembek z tytułem

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne, foto: archiwum Michała Dembka

Michał Dembek triumfował w turnieju LOTOS PZT Halowy Puchar Polski z pulą nagród 58 tysięcy złotych rozgrywanym w Sobocie w dniach 12-14 listopada.

Michał Dembek był najwyżej rozstawionym tenisistą w imprezie. Na starcie stanęli także między innymi: Wojciech Marek, Szymon Kielan, Michał Mikuła i Martyn Pawelski.

Reprezentant WSG Academy, jak każdy rozstawiony gracz, miał w pierwszej rundzie wolny los. W drugiej pokonał w dwóch setach Zoltana Szabo. W ćwierćfinale zmierzył się z Piotrem Gryńkowskim. W tym spotkaniu również nie stracił seta i wygrał 7:5, 6:4. O miejsce w finale zagrał z rozstawionym z numerem „4” Michałem Mikułą. Ten pojedynek też został rozstrzygnięty na korzyść turniejowej „jedynki” w dwóch setach. Michał Dembek zameldował się więc w finale w Sobocie bez straty seta.

Tam jego przeciwnikiem był Martyn Pawelski, choć ostatecznie nie doszło do tego starcia. Tenisista, który obchodził 17. urodziny zaledwie kilka dni przed startem imprezy, szedł przez turniej jak burza. Zawodnik KS Górnik Bytom zaczął od drugiej rundy, w której wyeliminował Bartłomieja Rosia. Następnie zmierzył się z innym reprezentantem klubu z Bytomia, Wojciechem Markiem. To spotkanie padło łupem Martyna Pawelskiego 6:4, 7:6(4). Awans do finału dała 17-latkowi wygrana nad Szymonem Kielanem.

Niedzielny finał zaplanowany był na godzinę 11:00. Ostatecznie Martyn Pawelski zmuszony był jednak oddać pojedynek walkowerem. Życzymy młodemu zawodnikowi szybkiego powrotu do zdrowia, a Michałowi Dembkowi gratulujemy zwycięstwa.


Wyniki

Finał

Michał Dembek (1) – Martyn Pawelski (5) walkower

Korespondecja z Turynu. Żelazny Daniił

/ Adam Romer , źródło: własne, foto: AFP

Daniił Miedwiedew pokazał doskonały serwis i stalowe nerwy. Ani na chwilę nie zachwiał się pod naporem ataków Huberta Hurkacza. Choć Polak wygrał pierwszego seta, to jednak Rosjanin schodził z kortu jako zwycięzca.

Adam Romer, korespondencja z Turynu

Widać, że Miedwiediew jest w formie. Jego serwis w pojedynku z Hurkaczem był potężną bronią. Przez dwie godziny, bo tyle trwał cały mecz Polka z Rosjaninem Hubiemu nie udało się wywalczyć ani jednej szansy na przełamanie, nie mówiąc już o samym przełamaniu serwisu rywala.

– Mój return nie był dziś idealny, a przy takim podaniu jakim dziś dysponował Daniił margines błędu jest jeszcze mniejszy niż zwykle – opowiadał Polak na pomeczowej konferencji.

W zastanych okolicznościach można wiec powiedzieć, ze pierwszy set Hubert rozegrał w sposób optymalny i wyciągnął z niego absolutnego maksa. Pilnował  swoich gemów serwisowych i po niespełna godzinie gry „dojechał” do tie breaka, w którym po dwóch błędach Miedwiediewa objął prowadzenie 6-2. Potem wprawdzie przegrał jeszcze trzy punkty, ale ostatecznie seta zakończył swoją akcją serwisową.

Wypełniona niemal po brzegi turyńska hala eksplodowała i nagrodziła Polaka gromkimi brawami. Czuć było, że włoscy kibice trzymają stronę „czarnego konia”, który nieoczekiwanie bije mistrza.

Gdy wydawało się, że Polak przejmuje kontrolę nad meczem do akcji przystąpił „żelazny” Daniił. Choć akurat mówienie o człowieku, który niemal przy każdym uderzeniu w hali Pala Alpitour przybiera najdziwniejsze pory i piłkę odbija w najdziwniejszych pozycjach, „żelazny” jest chyba niezbyt szczęśliwym określeniem. W wypadku niedzielnego meczu żelazna okazała się psychika Rosjanina i jego serwis.

Wicelider światowego rankingu w drugim i trzecim secie zrobił dokładnie to samo. Wykorzystał chwilę rozkojarzenia i chyba też dekoncentracji młodszego Polaka i bezpardonowo zabrał mu jego gema serwisowego już przy pierwszej nadarzającej się okazji – w drugim secie na 2:0, a w trzecim na 1:0. A gdy już to zrobił, niczym doświadczony gracz, pilnował swoich gemów serwisowych i nie pozwalał Hubertowi nawet zbliżyć się do breakpointa.

Po dwóch godzinach Rosjanin wykorzystał pierwszą piłkę meczową i zanotował na swoim koncie pierwsze zwycięstwo w turnieju kończącym sezon ATP. Polak z wygranym jednym setem ma niezłą pozycję wyjściową do walki o awans do półfinału, choć zadanie przed nim trudne.

– W turyńskiej hali jest trochę szybciej niż w Paryżu. Zobaczymy jak wpłynie to na moje wyniki. Nie ma to wielkiego znaczenia z kim zagram kolejny mecz – kończył swoją pomeczową konferencję Hubert.

Wieczorem zaplanowano jeszcze jeden mecz grupy „czerwonej”. Faworyt gospodarzy Matteo Berrettini zmierzy się z mistrzem z 2018 roku czyli wiecznie „młodym, zdolnym” Saschą Zverevem.

Partnerami wspierającymi korespondencje z ATP Finals w Turynie są marki:

– Dunlop – oficjalna piłka turnieju ATP Finals

– Yonex – partner techniczny Huberta Hurkacza


Wyniki

Wyniki grupy „czerwonej”:

Daniił Miedwiediew (Rosja, 2) – Hubert Hurkacz (Polska, 7) (5)6:7, 6:3, 6:4.

Wieczorem, o 21.00 drugi mecz grupy: Matteo Berrettini (Włochy, 5) – Alexander Zverev (Niemcy, 4)

Świątek: pokonałam stres, ale przegrałam z Aryną

/ Anna Niemiec , źródło: wtatennis.com, foto: AFP

W sobotę w nocy Iga Świątek przegrała z Aryną Sabałenką drugi mecz grupowy w Mistrzostwach WTA. Polka straciła szanse na awans do półfinału, ale ze swojej postawy na korcie była dużo bardziej zadowolona niż dwa dni temu.

Przez ostatnie dwa dni pracowałam naprawdę ciężko, żeby zrozumieć czemu czułam się na korcie tak źle podczas pojedynku z Marią Sakkari – zdradziła 20-latka z Raszyna. – Nie chcę robić sobie wymówek ani nic takiego i jest mi trudno o tym mówić, bo w sporcie rzadko porusza się ten temat, ale PMS dało mi naprawdę w kość. Mówię o tym dla wszystkich młodych dziewczyn, które czasem nie wiedzą, co się z nimi dzieje. To zupełnie normalne.

Podopieczna Piotra Sierzputowskiego była zadowolona ze swojej gry w sobotnim spotkaniu, ale równocześnie podkreśliła, że mecz nie do końca toczył się na jej warunkach.

Myślę, że zagrałam dzisiaj naprawdę nieźle. Choć oczywiście trudno powiedzieć, żeby złapała dobry rytm gry. Aryna jest tenisistką, która na to nie pozwala. Mam świadomość, że bardzo często uderzałam dzisiaj ramą. Biorąc pod uwagę jak się czułam tutaj dwa dni temu, mam poczucie, że wygrałam 2:1. Pokonałam swój stres i strach, ale przegrałam z Aryną. Podsumowując to był dobry dzień. Doświadczenie, które zebrałam na pewno przyda mi się w przyszłości – zakończyła Świątek.

WTA Finals. Lepsza gra Świątek nie wystarczyła. To Sabalenka zagra o półfinał

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Iga Świątek na fazie grupowej zakończy rywalizację w debiucie w WTA Finals. Pożegnalny mecz z Paulą Badosą nie będzie jednak o pietruszkę, a o cenną nagrodę – 250 punktów do rankingu WTA. Jego rezultat w tabeli nic jednak nie zmieni – żadna siła nie wprowadzi Polki do półfinału, a Hiszpanki z niego nie wyciągnie. Zadecydował mecz z Aryną Sabalenką przegrany przez naszą reprezentantkę 6:2, 2:6, 5:7.

Nocne starcie Polki i Białorusinki było bardzo wyrównane. Obie zawodniczki odbudowały się po porażkach w pierwszej kolejce. Od początku było jednak jasne, że tylko jedna z nich zdoła przedłużyć szanse na wyjście z grupy i awans do półfinału. Tą tenisistką została Sabalenka. Wynik 7:5 w trzeciej partii dobrze jednak oddaje zaciętość pojedynku. Było blisko!

Świątek od początku grała lepiej niż z Sakkari i efekty przyszły bardzo szybko. W nieco ponad pół godziny wygrała pierwszą partię 6:2. Sabalenka miała duże problemy z serwisem, trafiała tylko 42% pierwszych, a po drugich wygrała 2 z 14 piłek.

W drugiej partii było już pod tym kątem lepiej Białorusinki, a za lepszym serwowaniem poszła też lepsza gra w wymianach. Sabalenka, jak to ma w zwyczaju, potężnie uderzała piłkę i spychała Polkę do defensywy. Popełniała sporo błędów, ale i tak wychodziła na plus. Świątek lepiej spisywała się w dłuższych wymianach, ale nie zawsze była w stanie przetrzymać napór rywalki.

W decydującej odsłonie rywalizacji problemy Sabalenki nie ustępowały – popełniła aż dziewięć podwójnych błędów. Po jedenastu drugich podaniach, które trafiły w pole gry, wygrała jednak aż dziesięć punktów. Emocje w niektórych wymianach brały górę, ale obie zawodniczki doskonale zdawały sobie sprawę z własnego położenia. Porażka przekreślała szansę na sukces.

Końcówkę lepiej rozegrała Sabalenka. Najpierw wykorzystując pierwszego od pół godziny break-pointa, a później ,,na sucho” wygrywając własne podanie. O końcowym rozstrzygnięciu zadecydowało kilka piłek. Trzy minuty przed końcem starcia to Świątek miała piłkę na 6:5…

Jak wygląda sytuacja przed ostatnią kolejką? Pewna awansu do półfinału Paula Badosa spotka się w niej z Igą Świątek. Debiutująca w WTA Finals Polka niestety jako pierwsza zawodniczka straciła nadzieję na miejsce w najlepszej czwórce. Drugą półfinalistkę wyłoni starcie Aryny Sabalenki z Marią Sakkari.


Wyniki

Druga kolejka:

Aryna Sabalenka (Białoruś, 1) – Iga Świątek (Polska, 5) 2:6, 6:2, 7:5