52 tygodnie świetności

Izabela Modrzewska , foto: AFP

Izabela Modrzewska

W poniedziałek, 27 marca minęły 52 tygodnie od kiedy Iga Świątek została numerem jeden w rankingu WTA. Był to historyczny moment dla polskiego tenisa. Jest ona czwartą tenisistką po Steffi Graf, Martinie Hingis i Serenie Williams, która jest na szczycie nieprzerwanie od 50 tygodni za pierwszym podejściem. W generalnym rankingu tenisistek, które zajmowały pierwsze miejsce jest już dwunasta.

Jej pozycja pozostanie niezagrożona jeszcze przez najbliższy miesiąc, jednak utrzymanie jej w tym sezonie będzie dużo trudniejszym zadaniem. Samo wejście na szczyt odbyło się szybko i niespodziewanie. Kiedy Ashleigh Barty zaszokowała tenisowy świat ogłoszeniem swojej emerytury pod koniec marca, Iga dopiero od kilku dni była na drugim miejscu. Na swoim koncie miała zwycięstwa w Dosze i Indian Wells. W dokumencie „Cztery Pory Igi” emitowanym przez stację Canal+ przyznała, że jej pierwszą reakcją po oświadczeniu Barty było niedowierzanie i smutek. Nie mogła zrozumieć, dlaczego najlepsza tenisistka i ówczesna liderka WTA zdecydowała się na taki krok. Później jednak uświadomiła sobie, że teraz to ona musi zmierzyć się z tym trudnym zadaniem.

Presja nie przyszła tylko w związku z objęciem najwyższej pozycji. Zarówno media, jak i fani tego sportu, byli sceptyczni co do tego, w jaki sposób Polka znalazła się w tym miejscu. Wiele osób twierdziło, że zostało jej to „podarowane” i musi udowodnić, że zasłużyła na bycie liderką. I zrobiła to. Od początku kwietnia wygrała cztery następne turnieje. Po French Open przyszedł czas chwilowej stagnacji i zmęczenia. Trawiaste korty Wimbledonu zakończyły serię 37. zwycięstw z rzędu, co było najlepszym wynikiem w XXI wieku. Po porażkach w turnieju w Warszawie, Toronto i Cincinnati na przełomie lipca i sierpnia pojawiły się głosy, że dominacja Świątek dobiega końca. Mało kto stawiał ją w pozycji faworytki do zwycięstwa w US Open. Polska tenisistka walczyła tam sama ze sobą i ze swoimi demonami, którymi były szybkie korty twarde. Tą wygraną udowodniła, że nie jest tylko specjalistką od nawierzchni ceglanej.

Mówi się, że największą sławę i rozpoznawalność dla tenisisty przynosi właśnie nowojorski szlem. Tak też się stało w przypadku Igi. Ten tytuł zagwarantował jej również potencjalne wejście do Międzynarodowej Tenisowej Galerii Sław pięć lat po przejściu na emeryturę. Do końca 2022 roku zdobyła jeszcze ósmy tytuł WTA, w San Diego, była w finale turnieju w Ostrawie oraz doszła do półfinału WTA Finals, gdzie przegrała tylko z Aryną Sabalenką. Sezon zakończyła jako numer jeden rankingu oraz została wybrana przez WTA „Tenisistką Roku”. Ale jej największym zwycięstwem w oczach wielu fanów jest to, co zrobiła poza kortem.

Pomimo swojego młodego wieku, Polka stara się w pełni wykorzystać swój głos jako liderki rankingu. Od wybuchu wojny na Ukrainie, głośno mówi o ciągłej potrzebie wspierania tego państwa. W lipcu zorganizowała tenisowy event w Krakowie, na którym zebrano 2,5 miliona złotych na pomoc dzieciom i młodzieży dotkniętej skutkami tej wojny. Od dłuższego czasu mówi również o zdrowiu psychicznym wśród młodych osób. Po finale w Czechach przeznaczyła całą nagrodę pieniężną właśnie na ten cel. Ponadto, stara się promować swój kraj poprzez udział w polskich akcjach charytatywnych czy promowanie polskich produktów.

Poprzedni rok to pasmo wielu sukcesów. Iga bardzo rozwinęła się nie tylko na korcie, ale również w kwestii biznesowej. Podpisanie kontraktu z IMG przyniosło jej kilku nowych sponsorów. Ale bycie numerem jeden to wielka odpowiedzialność i presja, które mogą być przytłaczające. Podczas Australian Open opowiedziała o tym, jak w okresie przygotowawczym dotarło do niej co osiągnęła i jak wielkie są oczekiwania wobec niej. W obecnym sezonie obroniła tytuł w Dosze, jednak droga do utrzymania swojej pozycji jest dużo bardziej kręta. W ostatnim czasie pojawiła się choroba i wynikająca z niej kontuzja, co wykluczyło ją ze startu w Miami. Różnica punktowa między Świątek a Sabalenką zmniejszyła się do 2000 oczek, a obecny turniej jeszcze się nie skończył.

Czy polska tenisistka może wkrótce stracić pozycję liderki? Tak, jest to możliwe. Choć ulubiona część sezonu Igi wciąż przed nami, żadne zwycięstwo nie jest gwarantowane. Czy mamy się czego obawiać? Nie. Być może spadek w rankingu to właśnie coś czego potrzebuje, by obudzić w sobie nową motywację. Jak sama powiedziała w wywiadzie dla „Kwartalnika Sportowego”, zwycięstwa rozpieszczają i łatwo jest wpaść w ich pułapkę. Niech więc zeszłoroczne hasło przewodnie jej zespołu „prevail”, czyli „przezwyciężaj” będzie stałym punktem odniesienia w jej karierze.