Cały czas się rozwijam. Wywiad z Hubertem Hurkaczem

Lena Hodorowicz , foto: AFP

O turnieju innym niż wszystkie i o tym, jak można zaskoczyć samego siebie. Tuż przed startem pierwszego wielkoszlemowego turnieju w sezonie Hubert Hurkacz podsumowuje miniony rok.

Z Hubertem Hurkaczem rozmawia Lena Hodorowicz.

Od kilku dni jesteś w Melbourne. Rok temu tuż przed Australian Open tenisiści mogli opuścić pokój hotelowy tylko na pięć godzin dziennie. Jak to wygląda w tym roku?

– W tym roku jest o wiele lepiej pod tym wzglądem. Powiedziałbym, że w porównaniu z ubiegłym rokiem czujemy się tu całkiem normalnie. Musieliśmy przejść testy po przylocie do Australii i po sześciu dniach pobytu i później można było już w zasadzie normalnie funkcjonować. Różnica jest odczuwalna.

Dwukrotnie rozpoczynałeś już rok od ATP Cup i wygląda na to, że wielu zawodnikom spodobało się wybranie właśnie tego drużynowego turnieju na pierwszy start w sezonie. Co możesz powiedzieć o tym wydarzeniu?

– ATP Cup to świetny turniej, fajnie, że z całą reprezentacją Polski w nim uczestniczyliśmy. Jest idealny na początek sezonu, bo masz pewność rozegrania kilku meczów. No i gramy z całym zespołem, w którym panuje fantastyczna atmosfera. Poza tym daje idealne przetarcie przed Australian Open i pozwala się się tu zaaklimatyzować.

Między Twoim ostatnim meczem w sezonie 2021 a pierwszym meczem w tym roku było mało czasu. Tym razem nie udałeś się na Florydę, „preseason” skupił się na przygotowaniu motorycznym w górach. Jak wyglądał tam dzień treningowy?

– W tym roku było naprawdę niewiele czasu na cały okres przygotowawczy. Sporo czasu spędziłem w górach, w Zakopanem. Dzień zaczynaliśmy od porannego biegu z mobilizacją. Później zazwyczaj trenowaliśmy na siłowni przez 2-2,5 godziny. Wieczorne sesje treningowe odbywaliśmy czasami na sali gimnastycznej, czasami na siłowni i też trwały one w okolicach 2-2,5 godzin. Tam pracowaliśmy nad sprawnością i koordynacją. Oprócz tego normalne elementy rozciągania i rutyny treningowej. To był dobrze przepracowany okres pod okiem Przemka (Przemysława Piotrowicza – przyp. red.).

W jednym z wywiadów na początku zeszłego roku powiedziałeś, że w sezonie 2020 czasami nie osiągałeś rezultatów, na które pracowałeś i liczyłeś. W 2021 roku te wyniki przyszły. Co wpłynęło na to, że coś „kliknęło”?

– Myślę, że tak naprawdę ta cała praca jaką wykonywałem w 2020 i później w 2021 roku zaprocentowała. Cały czas się rozwijam, pracuję nad poprawą wszystkich elementów tenisowych i przy coraz lepszej grze te wyniki automatycznie stają się lepsze.

Sezon 2022 zaczął się od niewygodnej sytuacji – zmiany przeciwnika w ostatniej chwili. O ile w tym przypadku nie wpłynęło to negatywnie na ostateczny wynik, to do podobnego zdarzenia doszło podczas ATP Finals w Turynie i tam mecz z Jannikiem Sinnerem zakończył się dla Ciebie niekorzystnie. Jak reagujesz na takie zmiany? Czy od początku bierzesz pod uwagę różne scenariusze i przygotowujesz dwie taktyki? Czy taka nagła zmiana jest mentalnie trudna dla tenisisty, niezależnie od jego poziomu i doświadczenia?

– Nie jest to ani komfortowa, ani łatwa sytuacja, jak w ostatniej chwili zmienia się przeciwnik. Przygotowujemy się pod kątem określonego przeciwnika, ale trzeba umieć się adaptować do takich sytuacji jak najszybciej i starać się skupiać na zadaniach na korcie i grać jak najlepiej.

Udział w Finałach ATP był dla Ciebie nowym doświadczeniem nie tylko ze względu na sam turniej, ale też na wszystko to, co działo się wokół. Wspomniałeś np. o specjalnej ochronie. Czy możesz zdradzić kulisy i powiedzieć coś więcej o tym, jak traktowany jest uczestnik ATP Finals?

– Doświadczenia z Turynu są ogromne. Jak przyjechaliśmy do hotelu to został nam przyznany kierowca i ochroniarz, więc już na „dzień dobry” czujesz, że to zupełnie inne miejsce niż pozostałe turnieje w tourze. Cała ta otoczka, tłumy czekające pod hotelem, cała wielkość i wymiar medialny tego wydarzenia, no i to, że gra nas tylko 8 w tym turnieju – wszystko to robi naprawdę duże wrażenie. To zdecydowanie turniej inny niż wszystkie.

Gdybyś miał wybrać najbardziej „słodko-gorzki” moment w sezonie 2021, czy byłby to ten, gdy 5 listopada po tygodniach gry pod presją wywalczyłeś w Paryżu kwalifikację do Turynu, a dzień później przegrałeś w półfinale z Novakiem Djokoviciem w tiebreaku trzeciego seta?

– W 2021 roku było bardzo dużo takich momentów fajnych, dużo meczów wygrałem, ale były też takie momenty kiedy grałem gorzej. Ważne jest to jak wychodzisz z takich sytuacji i jakie wnioski z nich wyciągasz jako sportowiec i jako człowiek.

Francja kojarzy mi się też z Twoim wrześniowym zwycięstwem w Metz, zarówno w singlu, jak i w deblu. Podjąłeś decyzję, że w tym sezonie będziesz rzadziej występował w grze podwójnej. W jakich okolicznościach możemy spodziewać się Twoich występów w deblu w 2022 roku? Czy są to już wstępnie zaplanowane występy z Jannikiem Sinnerem, Felixem Auger-Aliassime’em lub partnerami z Polski, czy decyzje będą podejmowane spontanicznie?

– W tym roku będę grał trochę rzadziej w debla. Jeżeli będą takie turnieje gdzie będę zmieniał nawierzchnię, lub jeśli turniej trwa dłużej i nie gramy meczów codziennie, wtedy będę starał się grać również deble. Nie mam jeszcze zaplanowanych startów deblowych, więc zobaczymy, z kim w parze zagram. Mam nadzieję, że uda się zagrać kilka meczów z partnerami z Polski.

Kibice są podzieleni w kwestii Twojego największego osiągnięcia ubiegłego sezonu. Część głosowałaby za półfinałem Wimbledonu, część za triumfem w Miami. Umiałbyś oddać głos na jeden z tych dwóch momentów?

– Myślę, że wygranie turnieju w Miami było na pewno ogromnym osiągnięciem. Z kolei na Wimbledonie pierwszy raz doszedłem tak daleko w Wielkim Szlemie. Obydwa te wydarzenia były dla mnie wyjątkowe, ale to wygrywanie turniejów jest najfajniejsze.

Jak czułeś się tuż przed startem Wimbledonu 2021? Ciekawi mnie to, czy zawodnik, który odnotowuje bardzo dobry rezultat w turnieju wielkoszlemowym, czuje już przed rozpoczęciem imprezy, że wszystko jest na swoim miejscu tenisowo, fizycznie i mentalnie i że to jest jego moment?

– Ogólnie przed Wimbledonem przegrałem kilka meczów z rzędu i nie czułem się jakoś bardzo dobrze, nie byłem pewny siebie przed samym turniejem. Moja dyspozycja była trochę zagadką nawet dla mnie, więc pewność siebie budowała się z meczu na mecz w trakcie turnieju.

Craig Boynton wspomniał, że pomimo pewności, że efekty Waszej pracy się pojawią i spektakularny rezultat przyjdzie, nie spodziewał się, że nastąpi to już w kwietniu w Miami. Czy miałeś podobne odczucia i lekko zaskoczyłeś sam siebie tym, jak szybko do tego doszło?

– Przed Miami tak naprawdę mnóstwo czasu spędziłem na korcie, bardzo ostro trenowaliśmy przez klika tygodni, ale wcale nie czułem się jakoś fantastycznie przed tym turniejem, więc wygrana była trochę zaskoczeniem. Wiedzieliśmy, że efekty tej pracy przyjdą, ale nie przypuszczałem, że to nastąpi tak szybko.

Twój mecz przeciwko Stefanosowi Tsitsipasowi w Miami znalazł się w klasyfikacji ATP najlepszych „powrotów” sezonu. Jak wspominasz ten pojedynek i czy uważasz to za jedno z najcenniejszych zwycięstw w 2021 roku? Pamiętasz inne mecze w karierze, w których odwróciłeś losy spotkania?

– Na pewno w tym meczu ze Stefanosem udało mi się wrócić z ciężkiej sytuacji, gdzie on miał piłkę na podwójne przełamanie w drugim secie, więc tak naprawdę było blisko końca tego spotkania. Bardzo ciężko jest odrobić podwójne przełamanie z zawodnikiem tak wysokiej klasy jak Stefanos. Miałem w karierze kilka meczów gdzie wróciłem z sytuacji, kiedy przeciwnicy mieli piłki meczowe, ale w ATP takich sytuacji nie było zbyt wiele, więc biorąc pod uwagę rangę meczu i to jak zakończył się turniej, to rzeczywiście mogło być jedno z cenniejszych zwycięstw.

W chwili obecnej, kto jest dla Ciebie najbardziej niewygodnym przeciwnikiem i dlaczego? Czy jest to właśnie Stefanos Tsitsipas, z którym masz już dość długą historię spotkań, czy może Novak Dżoković, czy jeszcze ktoś inny?

– Ciężko powiedzieć. Jest kilku zawodników, z którymi się bardzo ciężko gra. Między innymi Novak czy też Bautista-Agut, z którym teraz grałem na ATP Cup, z Jannikiem (Sinnerem – przyp. red.) też nie gra się najłatwiej i trzeba wejść na naprawdę wysoki poziom, żeby to rozstrzygnąć na swoją korzyść.

Rok 2021 zakończyłeś w czołowej dziesiątce rankingu ATP, jako pierwszy polski tenisista w historii. Spróbujesz wytypować, kto znajdzie się w Top 10 ATP na koniec sezonu 2022?

– Mam nadzieję, że na koniec roku znajdę się dziesiątce i mam nadzieję, że może nawet trochę wyżej niż na tym 9 miejscu, na którym zakończyłem 2021. Jeśli chodzi o pozostałych graczy to myślę, że mogą to być podobne nazwiska jak w roku ubiegłym.

Twoja popularność rośnie, jesteś coraz bardziej rozpoznawalnym sportowcem nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Czy w związku z tym w nowym sezonie będą jakieś zmiany w kwestii sprzętu, czy też wsparcia sponsorów?

– Pojawiają się nowe oferty sponsorskie i jestem z tego zadowolony, ale ja skupiam się na grze w tenisa i swoim rozwoju, który jest w znacznej mierze możliwy dzięki wsparciu Grupy Lotos i firmy Yonex.

Jedynym tenisistą z grona: Federer, Nadal, Dżoković, Murray, z którym nie miałeś jeszcze okazji zagrać oficjalnego meczu, jest Hiszpan. Czy trening na hali w Paryżu w 2019 roku jest jak dotąd Waszą jedyną dłuższą interakcją? Czy zapadło Ci coś w pamięć z tego sparingu?

– No tak, z Rafą jeszcze nie miałem okazji zagrać. Mam nadzieję, że w tym roku się to uda i będę miał szansę z nim rywalizować. Myślę, że byłby to naprawdę bardzo fajny mecz. Trening z Rafą był dość dawno i szczegółów nie pamiętam, ale Rafa robi niesamowite wrażenie na korcie. (Rozmowa została przeprowadzona przed losowaniem Australian Open 2022, w którym Polak znalazł się blisko Hiszpana i obaj mogą się spotkać w 4. rundzie – przyp. Red.)

Jednym z moich tenisowych życzeń na rok 2022 jest właśnie mecz Hubert Hurkacz – Rafael Nadal. A czego mogę życzyć Tobie?

– Na pewno fajnie byłoby, gdyby ten rok był jeszcze lepszy niż poprzedni. Chcę się cały czas rozwijać i być coraz lepszy.