Czy Wimbledon to tylko przetarcie przed igrzyskami? Na co stać Polaków w tym roku na Wimbledonie?
Pierwszego lipca rusza Wimbledon. Na co stać w tym roku polskich tenisistów na londyńskiej trawie? W tym artykule próbujemy odpowiedzieć na pytanie, jakie szanse na dobry wynik mają Polacy.
Przed nami dość specyficzny okres. Za chwilę rusza Wimbledon, trzeci tegoroczny turniej wielkoszlemowy, ale na horyzoncie już widać Igrzyska Olimpijskie w Paryżu czyli znów turniej rozgrywany na kortach ceglanych. Wielu czołowych tenisistów będzie traktować tegoroczny start w Londynie jako mniej priorytetowy turniej niż normalnie, lecz mamy również tych zawodników, którzy podejdą do startu bardzo poważnie.
Aryna Sabalenka, Ons Jabeur czy Andriej Rublow to tylko kilka nazwisk, które opuszczają igrzyska, tłumacząc się zmianą nawierzchni i ostrożne podejście do startów. Na drugim biegunie jest Iga Świątek, która od początku 2024 roku zapowiadała, że ma dwa cele na ten sezon: obrona tytułu na Roland Garros i dobry start na igrzyskach. Nie dodała, ale wszyscy to zrozumieli, że w tym roku Wimbledon schodzi nieco na drugi plan.
Trudne losowanie Świątek, czy aby na pewno?
W piątek rozlosowano, nie bez drobnych kłopotów drabinki Wimbledonu. Pierwszą rywalką Igi Świątek będzie Sofia Kenin. Można zażartować, że Amerykanka w 2024 roku ma abonament na mecze z Polką w pierwszej rundzie Wielkiego Szlema, bo podobne losowanie miała w Melbourne. Jednak Kenin dziś, to nie ta sama Kenin co przed kilku laty. W roku covidowym wygrywała Australian Open i była w finale (oczywiście z Igą) Rolanda Garrosa. Teraz od dawna gra przeciętnie. Oczywiście Amerykanka potrafi wyrzucać z turnieju faworytki, szczególnie na wielkich imprezach. Rok temu wygrała z Sabalenką w Rzymie, na Wimbledonie – z Coco Gauff, a w tym sezonie była lepsza od Jabeur i Caroliny Garcii. Polka ma bilans z Kenin 2-0, ale styczniowy pojedynek sprawił Idze trochę problemów, szczególnie w pierwszym secie zakończonym tiebreakiem.
Kolejne dwie rywalki (być może Petra Martić i ktoś z czwórki Putincewa/Kerber/Stakusic/Siniakova) raczej Igi nie powinny przestraszyć, choć nie wolno żadnej z nich nie doceniać. W czwartej rundzie może czekać Jelena Ostapenko, ale z Łotyszką, która z Igą ma perfekcyjny bilans (4-0) nigdy nic nie wiadomo. Może równie dobrze przegrać na otwarcie z Ajlą Tomljanovic, która trzy lata temu pokonała ją właśnie na Wimbledonie. Ostapenko na trawie to wielki znak zapytania. W singla wygrała tylko jeden mecz, ale w Eastbourne wygrała finał debla, więc jej wynik nie jest tutaj sprawą jednoznaczną. Historia pokazuje, że ile razy w ostatnich miesiącach spodziewano się meczu Jeleny z Igą, tyle razy kończyło się na strachu, ponieważ Łotyszka odpadała wcześniej.
Jak zaprezentuje się Polka tego do końca chyba nie wie ona sama, bo w tym roku na trawie jeszcze nie grała. Ale drugi tydzień w jej wykonaniu wydaje się raczej do zrobienia. Czyli jest szansa na obronę punktów z ubiegłego sezonu, a czy będzie coś więcej? Tego nie wie nikt…
Słabe losowanie Fręch i Linette
W wypadku pozostałych dwóch Polek, to można było liczyć na więcej szczęścia w losowaniu. Obie trafiły na rozstawione rywalki i do tego takie, które umieją grać na trawie. Magdalena Fręch zmierzy się z Beatriz Haddad Maią, która nie jest w tak dobrej formie, jaką prezentowała w ubiegłym sezonie, ale nie raz udowadniała, że potrafi zaliczyć świetny rezultat na trawie. Podobnie można powiedzieć o Magdzie. Po bardzo dobrym początku roku, ostatnio złapała zadyszkę i wciąż oswaja się z rolą zawodniczki z okolic Top 50. Na trawie osiągnęła kilka dobrych rezultatów, więc powinniśmy liczyć na ciekawy mecz, z lekkim wskazaniem na Brazylijkę. Inna sprawa, że Fręch umie radzić sobie z faworyzowanymi rywalkami.
Druga z Polek – Magda Linette zmierzy się z Eliną Switoliną, która broni punktów za ubiegłoroczny półfinał. Forma Ukrainki nie jest najwyższa, więc nie można stawiać jej w roli wyraźnej faworytki. Na korzyść Linette przemawia fakt, że w ich ostatnim pojedynku (Wimbledon 2021) lepsza była Polka. Liczymy na powtórkę.
Prosta droga Hurkacza do czwartej rundy? Niekoniecznie
W dużo lepszym nastroju do turnieju podejdzie Hubert Hurkacz. Po finale w Halle rozpocznie Wimbledon jako jeden z faworytów. Niektórzy dodają słowo „cichych”, ale wielu komentatorów tenisa wymienia wrocławianina, jako tego, który może sporo namieszać w tym roku na SW19. Na początek zagra z Radu Albotem, gdzie scenariusz inny niż wygrana w trzech setach byłaby niespodzianką. Druga runda to potencjalny mecz z Arthurem Filsem, który ma na koncie zwycięstwa z zawodnikami Top 10, lecz na trawie nie ma dużego doświadczenia. W trzeciej rundzie może czekać Andy Murray. Jednak Szkot, który powoli żegna się z zawodowym tenisem i chciałby spektakularnie pożegnać się z brytyjską publicznością, będzie miał niezwykle ciężko. Nie najlepiej wygląda jego zdrowie, a na otwarcie musiałby pokonać Tomasa Machaca, który puka do czołowej trzydziestki rankingu.
W ćwierćfinale możliwy jest mecz Hurkacza z Novakiem Dżokovicem. Serb podchodzi do turnieju po dość poważnym zabiegu prawego kolana, któremu musiał się poddać po nocnych maratonach w Paryżu. Czy jest w pełni sprawny dowiemy się w pierwszym tygodniu turnieju. Jeśli doszłoby do pojedynku Polaka z Serbem, to Hurkacz prawdopodobnie miałby najlepszą okazję do odniesienia pierwszego zwycięstwa nad Dżokoviciem.
Kto zdobędzie tytuł, a kto zaskoczy?
W turnieju pań pierwszą do wywalczenia tytułu jest według zgodnej opinii ekspertów Aryna Sabalenka. Za Białorusinką w notowaniach bukmacherów są Świątek i Jeleną Rybakina. W drugiej rundzie na trzecią tenisistkę świata może czekać Donna Vekić, z którą ma negatywny bilans spotkań (2-6). Również Kazaszka nie będzie miała łatwego zadania. Potencjalna rywalka Świątek w półfinale może zmierzyć się w trzeciej rundzie z Leylah Fernandez, która tuż przed Wimbledonem awansowała do finału w Eastbourne.
Kanadyjkę stać na sprawienie niespodzianki, choć na trawie nigdy nie osiągała spektakularnych wyników. Niemniej jednak powinniśmy ją zaliczyć do grona tenisistek, które mogą sprawić niespodziankę. Zaskoczyć mogą Katie Boulter, największa nadzieja gospodarzy, Anna Kalinska czy Bianca Andreescu, które świetnie spisywały się w imprezach poprzedzających Wimbledon.
U mężczyzn faworytem jest Jannik Sinner. Świeżo upieczony mistrz z Halle wyprzedza w notowaniach Alcaraza i Dżokovicia. Włoch już w drugiej rundzie może zagrać ze swoim rodakiem i byłym finalistą Wimbledonu Matteo Berrettinim. Później droga do ćwierćfinału wydaje się prostsza. Hiszpan na otwarcie zagra z kwalifikantem Markiem Lajalem. Z groźnych przeciwników czekać będzie Frances Tiafoe czy Ugo Humbert. Z pozoru prostą drabinkę ma Serb. W pierwszych rundach ma zawodników spoza czołowej setki. Na horyzoncie jest potencjalny rewanż z Nardim, a w drugim tygodniu mecz z Chaczanowem. A dalej może czekać Hurkacz…
Z zawodników spoza ścisłej czołówki warto zwrócić uwagę na Zhizhena Zhanga. W Halle przegrał z Sinnerem, a jego styl gry predestynuje go do osiągania dobrych wyników na trawie. Nie skreślałbym również Brytyjczyków. Billy Harris i Jacob Fearnley mieli bardzo udany czerwiec i mogą zakończyć starty na trawie mocnym akcentem.