Del Potro: Nie ma dnia, w którym nie odczuwałbym bólu nadgarstka

Łukasz Lewtak , foto: AFP

Łukasz Lewtak

Mimo że przeszedł wiele operacji nadgarstka, Juan Martin del Potro nie rezygnuje z gry w tenisa. Wręcz przeciwnie, regularnie startuje w turniejach i to z powodzeniem. Niedawno wrócił do pierwszej dziesiątki rankingu, a dziś awansował do finału w Acapulco. W wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika Marca Argentyńczyk opowiada o swoim powrocie do czołówki oraz latach cierpień spowodowanych urazami.

Marca: Myślałeś kiedyś, co byś osiągnął, gdyby nie cztery operacje nadgarstka?

Juan Martin del Potro: Tak, wiele lat temu. Za każdym razem, kiedy miałem problem z nadgarstkiem, byłem na czwartym miejscu w rankingu i mogłem myśleć o powalczeniu o pozycję lidera. Jednak wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Pochodziłem do tego właśnie w taki sposób. Przyszło mi bardzo mocno cierpieć z powodu kontuzji nadgarstków, ale dziś mogę powiedzieć, że ani w czasie, gdy dwukrotnie byłem numerem cztery, ani w najlepszym momencie mojej kariery nie mogłem zdobyć złotego medalu w Rio i wygrać Pucharu Davisa. Być może nie osiągnąłbym tego, gdybym nie doznał kontuzji. Tego nigdy nie można wiedzieć, ale jestem spokojny i szczęśliwy ze względu na to, jak się czuję i co się wydarzyło, oraz dlatego, że nigdy nie spuściłem głowy. Teraz pozostało mi tylko cieszyć się grą w tenisa do momentu zakończenia kariery.

Czy po operacji grałeś kiedyś bez bólu nadgarstków?

Nie. Nie ma dnia, w którym nie przechodziłbym zabiegów i rehabilitacji. Zawsze odczuwam ból, jednak dzięki wielkiej chęci i nadziei człowiek stara się zbliżyć do swojej maksymalnej dyspozycji, nawet jeśli wie, że nigdy tego nie osiągnie. Być może jest to oszukiwanie samego siebie, myślenie o pozytywnych rzeczach, tworzenie najlepszej wersji siebie, by robić swoje i dobrze się czuć, grając w tenisa.

W 2010 roku rozpoczęła się twoja gehenna. Ile razy od tamtej chwili pomyślałeś o tym, żeby się poddać?

Wielokrotnie. Raz byłem bardzo blisko podjęcia takiej decyzji, pomiędzy trzecią a czwartą operacją. Cierpiałem nie tylko jako tenisista, ale również jako człowiek, jak każda osoba, która musi wejść na salę operacyjną i przyjąć środki usypiające, i nie wie, co może wydarzyć się później. Byłem blisko rezygnacji z gry, ale znalazłem siły tam, gdzie według mnie ich nie miałem, i dziś jestem w tym miejscu.

W 2009 roku wygrałeś US Open. Wtedy wiele osób uważało, że jesteś jednym z niewielu zawodników, którzy mogą stawić czoła Nadalowi i Federerowi. Też postrzegasz to w taki sposób?

Tak, to prawda. Nie tylko w to wierzyłem, ale również pokazałem to na korcie. Rafa nigdy nie przegrał półfinału turnieju wielkoszlemowego tak wyraźnie. Federer natomiast nie przegrał wielu finałów z rywalem innym niż Nadal czy Dżoković. Czułem, że mogę z nimi powalczyć, ale moja kariera się zmieniła. Po niemal dziesięciu latach czuję się szczęśliwy z tym, co mam.

Uważasz, że w tym roku, tak jak w poprzednim, Roger i Rafa mogą podzielić pomiędzy siebie zwycięstwa we wszystkich turniejach wielkoszlemowych?

To jak najbardziej może się wydarzyć, a jeśli będzie inaczej, to z powodów zdrowotnych, ponieważ pod względem tenisowym pozostają najlepsi.

Federer właśnie wygrał Australian Open i wrócił na pozycję lidera. Będziesz jeszcze grał w jego wieku?

Nie, nie widzę siebie na korcie w tym wieku, ponieważ straciłem lata kariery ze względu na to, co się wydarzyło, zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym. Mówiono mi, że po przerwie wrócę z większą chęcią do gry, ale te lata nie powrócą. Był to okres, w którym nie mogłem uprawiać sportu i bardzo cierpiałem. Ze względu na wszystko, co musiałem przeżyć i co osiągnąłem, nie widzę siebie na korcie w wieku 36 lat. Również ze względów zdrowotnych. Mierzę prawie dwa metry i nie mam takich warunków fizycznych jak inni. Trudno, abym grał w wieku 36 lat.

Należałeś do grona osób, które chciały, aby Roger Federer ponownie został numerem jeden i pobił rekord?

Tak. Chciałbym, żeby Roger nigdy nie kończył kariery i sprawiał, że tenis będzie coraz lepszy. To samo myślę o Rafie, Dżokoviciu czy Murrayu. Czasami trudno wyobrazić sobie tenis bez nich. Podobnie bez Tsongi, bez Berdycha, bez mojej gry. Nie chcę nawet o tym myśleć. Jednak czas jest nieubłagany i prędzej czy później pojawią się nowi, lepsi gracze. To dla mnie przywilej, że moja kariera zbiegła się z karierą tak wspaniałych zawodników. Nigdy nie będę narzekał, że gdyby nie oni, mógłbym wygrać więcej trofeów. Jeśli miałbym wybrać moment, w którym chciałbym wrócić do tenisa, byłby to właśnie ten.

W twoim kraju chcą, abyś zagrał w turnieju w Buenos Aires. Wystąpisz kiedyś u siebie w domu?

Tak, wystąpię, ponieważ to mój dom i mam wielu bliskich, dla których podróżowanie i oglądanie mnie daleko od ojczyzny to bardzo duży koszt. Jednak moja gra, moje warunki fizyczne i moje zdrowie zdecydowanie lepiej pasują do kortów twardych, ponieważ nie są one tak wymagające jak korty ziemne. Mimo to w momencie, w którym będę czuł się przygotowany, zagram w Buenos Aires ze względu na samego siebie oraz moje chęci do wystąpienia blisko mojej rodziny, przyjaciół i argentyńskich kibiców.