Iga wchodzi w dorosłość. Z przytupem…

Adam Romer , foto: AFP

Adam Romer

Czwartek 30-tego był ważnym dniem w życiu Igi Świątek. Ważnym z kilku powodów. Przede wszystkim, po raz pierwszy w swojej, krótkiej karierze, awansowała do trzeciej rundy turnieju wielkoszlemowego. Znaleźć się w grupie najlepszych 32 tenisistek Roland Garros to spora nobilitacja. A przecież warszawianka nie powiedziała jeszcze na paryskim korcie ostatniego słowa. To wielki sukces dziewczyny, która właśnie wchodzi w dorosłość. Iga 31 maja kończy 18 lat i bramy do tenisowego wielkiego świata zdają się otwierać przed nią bardzo szeroko.

Sukces na korcie jest ważny, ale w dzisiejszym świecie zawodowego tenisa (sportu) nie mniej ważny jest też sukces po za kortem (czytaj: finansowy). Stąd informacja przekazana niemal równocześnie ze zwycięstwem w drugiej rundzie Rolanda Garrosa, o wypowiedzeniu przez pana Tomasza Świątka, ojca Igi, umowy z opiekującą się jego córką, fundacją Warsaw Sports Group, wywołała prawdziwą burzę wśród kibiców tenisa.

Spekulacje co do motywów i domysły o powody takiej decyzji, w chwili niewątpliwego sukcesu Polki, spowodowały spore wzmożenie dyskusji na forach tenisowych i polskich sportowych portalach. Zdążyłem przeczytać, że pewnie Iga i jej rodzina nie chcą się dzielić wygraną z Paryża (co za idiotyzm!), czy zagraniczni agenci zawrócili jej w głowie (nie mniej niemądra opinia). Niektórzy twierdzą, że to zły moment na takie decyzje, bo przecież trwa turniej wielkoszlemowy (w tenisie nie ma dobrego momentu, bo sezon trwa ponad 10 miesięcy), a jeszcze inni, że to za chwilę doprowadzi do załamania kariery Igi.

Tymczasem dla mnie nie ma w tym ruchu Tomasza Świątka nic dziwnego. Można dyskutować nad formą, ale na pewno nie nad faktem i momentem. Ojciec kończy (wypowiada) umowę, bo córka Iga staje się właśnie pełnoletnia. Jest to doskonały moment na nowe uregulowanie spraw, które z perspektywy młodej tenisistki są nie mniej ważne, niż sama gra.

Polka jest (Uwaga!, nieprzypadkowo piszę w czasie teraźniejszym…) związana z Warsaw Sport Group od ponad trzech lat. WSG finansowało jej karierę, opłacało sztab szkoleniowy, a także wspierało leczenie w chwili ciężkiej kontuzji w 2017 roku. Według mojej wiedzy odbywało się to na podstawie umowy, która została podpisana przez obie strony przed sądem rodzinnym. I w umowie tej zapisano kwotę tzw. „wykupnego”, za którą tenisistka (czy też jej ojciec) może doprowadzić do wygaszenia umowy.

Porównałbym to do sytuacji piłkarza, który właśnie ogłasza, że przechodzi z klubu A, gdzie grał ostatnie trzy sezony, do klubu B. Dotychczasowy klub A otrzyma kwotę odstępnego, a zawodnik zagra w innym, możemy przypuszczać, że bogatszym i pewnie lepszym klubie, który pozwoli mu wznieść się na wyższy poziom rywalizacji. W perspektywie kilku sezonów piłkarz planuje osiągnąć poziom najlepszych na świecie i stać się jedną z ikon dyscypliny, co byłoby niemożliwe w dotychczasowym otoczeniu. Widzicie już pewne podobieństwa do znanych zapewne wszystkim piłkarzy? Choćby zmieniającego kluby w Bundeslidze Roberta Lewandowskiego czy wędrującego z Krakowa via Genuę do Mediolanu Krzysztofa Piątka?

Klasyczna sytuacja biznesowa, gdzie wszyscy są wygrani. Klub A zarabia pieniądze i może ściągać kolejnych młodych (i w nich inwestować). Klub B ma zawodnika, który pomoże zdobyć mistrzostwo lub puchar. A sam zawodnik, co tu dużo mówić, zarabia coraz więcej.

Moje porównanie jest nieprzypadkowe, bo w piłce takich transferów mamy setki, jak nie tysiące na różnych poziomach rozgrywkowych. Nikt im się nie dziwi. Młodzi, ambitni pną się w górę zmieniając kluby (patrz: otoczenie), by wejść na sam szczyt sportowej piramidy, zarabiać więcej i być rozpoznawalnymi na całym świecie. Znamy to i akceptujemy od lat.

W tenisie jest bardzo podobnie. Z tą różnicą, że najlepsi (czyli ci ze szczytu) są obsługiwani przez jedną z trzech, maksymalnie czterech największych i najbardziej prestiżowych agencji menedżerskich. Prawdopodobnie Iga celuje właśnie w umowę z jednym z tych potentatów rynku tenisowego.

Oczywiście istnieje jeszcze jedno rozwiązanie, W efekcie decyzji ojca tenisistki, po negocjacjach, może dojść do podpisania nowej umowy na linii Iga Świątek – WSG i współpraca będzie kontynuowana na nowych, zmodyfikowanych, warunkach. Stąd też użyty przeze mnie, w jednym z poprzednich zdań, czas teraźniejszy. Warszawianka ciągle jest związana z WSG…

W tym wariancie ruch pana Tomasza można postrzegać jako sposób na poprawienie pozycji negocjacyjnej córki przy ustalaniu nowej umowy. Tego też wykluczyć się nie da…

Dlatego też, choć w pierwszej chwili wiadomość dotycząca przyszłości wschodzącej gwiazdy polskiego tenisa wywołała we mnie dreszczyk emocji, pozostaję chłodnym obserwatorem kolejnych wydarzeń wokół Igi Świątek. Namawiam też do tego tenisowych kibiców.

Tu nie może się stać nic złego. Tu, w zawodowym sporcie, działają mechanizmy rynkowe i wszystkie strony skazane są na dogadanie się. Wszyscy zgodnie wiedzą jak wielkim „diamentem” jest polska tenisistka i jak wielkim potencjałem marketingowo-reklamowym dysponuje. I co najważniejsze, że dla wszystkich starczy tego tortu…

Jedyne co może spędzać mi sen z powiek, to obawa, by kwestie umów menedżerskich i podpisywanych klauzul nie zmieniły samej Igi. Taka dziewczyna jak ona, z jej bezkompromisową grą na największych kortach świata, jest idealną ambasadorką tenisa. Na szczęście patrząc na jej uśmiech i rozbrajającą szczerość w czwartkowym wywiadzie, udzielonym tuż po największym sukcesie w karierze, jakoś się tego mniej obawiam.

Adam Romer