Laver Cup – jaka przyszłość go czeka?

Anna Niemiec , foto: AFP

Anna Niemiec

We wrześniu odbyła szósta edycja Pucharu Lavera. Nie da się ukryć, najmniej emocjonującej w historii. Czy to chwilowy ‘kryzys” czy zapowiedź tego, że ten format rozgrywek powoli się wyczerpuje?

Nowa impreza z przytupem pojawiła się w tenisowym kalendarzu w 2017 roku. Kibice na całym świecie z zainteresowaniem śledzili turniej, podczas którego Roger Federer i Rafael Nadal po raz pierwszy w historii mieli stanąć nie po przeciwnych, a po tej samej stronie siatki jako para deblowa. Rok później było równie ciekawie, bo „Maestro” partnerował Novak Dżoković. W pierwszych edycjach drużyna „Europy” wystawiała praktycznie najmocniejszy możliwy skład i pomimo dużego zaangażowanie ze strony ekipy „Świata”, „czerwoni” nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Najbardziej utytułowani tenisiści w historii połączeni w drużynę od początku byli największym magnesem rozgrywek, ale trzeba powiedzieć, że dalsza część „ławki” również wyglądała imponująco. Kapitan Europy Bjorn Borg mógł liczyć na takich zawodników jak Stefanos Tsitsipas, Alexander Zverev, Dominic Thiem, Fabio Fognini czy Daniił Miedwiediew. Dla odmiany John McEnroe dwoił się i troił na ławce trenerskiej, ale jego podopieczni, wśród, których byli John Isner, Juan Martin Del Potro, Diego Schwartzman, Felix Auger-Aliassime, Denis Shapovalov czy Nick Kyrgios nie byli w stanie znaleźć sposobu na rywali.

Ubiegłoroczna edycji imprezy była wyjątkowa pod każdym względem. Pomimo tego, że Puchar Lavera jest turniejem pokazowym, oczy całego sportowego świata były zwrócone na Londyn. Najpierw Roger Federer ogłosił, że to będzie jego pożegnanie z zawodowym tenisem, a później organizatorzy potwierdzili, że po raz pierwszy w historii „Wielka Czwórka” w komplecie wystąpi w jednym turnieju drużynowym. Udział Rafaela Nadala do samego końca nie był pewny, bo chwilę wcześniej cieszył się z narodzin pierwszego dziecka, ale gdy Szwajcar zadzwonił i poprosił o wspólny pożegnalny występ w deblu, nie mógł odmówić. Na wezwanie odwiecznego rywala z kortu stawili się również Novak Dżoković i Andy Murray. Było to słodko-gorzkie pożegnanie, bo Szwajcar i Hiszpan na zakończenie pierwszego dnia w trzech setach przegrali z Jackiem Sockiem i Francesem Tiafoe. Później nastąpiło emocjonalne uhonorowanie „Maestro”, podczas którego chyba nie było osoby, która byłaby w stanie ukryć wzruszenie. Trochę w cieniu tych wszystkich wydarzeń dwa dni później drużyna „Świata” po raz pierwszy wzniosła puchar za zwycięstwo.

W tym roku rozgrywki przeniosły się do Vancouver. Z wiadomych względów z gry wypadali Federer i Nadal. Do rywalizacji nie przystąpił także Novak Dżoković. Ekipa ze Starego Kontynentu wciąż mogła wystawić bardzo mocny skład, ale na występ nie zdecydowali się m.in. Carlos Alcaraz, Daniił Miedwiediew, Stefanos Tsitsipas ani Alexander Zverev. Tak osłabiona drużyna Europy nie była w stanie nawiązać walki z rywalami. Emocje skończyły się tak naprawdę już drugiego dnia. Jedyny punkt dla zespołu Borga zdobył Casper Ruud, który pokonał Tommy’ego Paula. Brak „wielkich” nazwisk, szybkie przesądzenie wyniku oraz nie do końca dogodne pory rozgrywania meczów dla kibiców w Europie, którzy jak wiadomo dużo bardziej interesują się tenisem niż mieszkańcy Ameryki Północnej, spowodował znacznie słabsze zainteresowanie meczami w Vancouver. Dla kibiców nad Wisłą z pewnością dużym magnesem był występ Huberta Hurkacza, który po raz pierwszy dostał zaproszenie do tych rozgrywek. Nie był to jednak debiut udany, bo wrocławianin nie wygrał ani jednego z trzech spotkań.

Przyszłoroczna edycja odbędzie się w Berlinie, który z pewnością będzie zdecydowanie dogodniejszą lokalizacją dla europejskich kibiców, a w szczególności też polskich. Organizatorów czeka jedna trudne zadanie, żeby na nowo wzbudzić ekscytację zawodami.

Czy jest to możliwe bez Rogera Federera, który był pomysłodawcą i największą reklamą tego turnieju? Szwajcar oczywiście był w tym roku obecny w Kanadzie, ale na korcie go nie widzieliśmy, dużo więcej czasu spędzał za kulisami. Dwudziestokrotny mistrz turniejów wielkoszlemowych zapowiedział, że w przyszłości chciałby zostać kapitanem europejskiej drużyny. Byłaby to duża wartość dodana, bo rola Borga na ławce trenerskiej jest praktycznie niezauważalna. Kluczowe może okazać się przyciągnięcie wielkich nazwisk. Dla Rafaela Nadala przyszły sezon prawdopodobnie będzie ostatnim w karierze, a Novak Dżoković koncentruje się teraz na śrubowaniu wielkoszlemowego rekordu. Czy Hiszpan i Serb znajdą czas i chęci, żeby wystąpić w Pucharze Lavera? Na to pytanie trudno teraz odpowiedzieć.

Kolejnym wyzwaniem dla organizatorów będzie sprecyzowanie czym tak naprawdę ma być ta impreza? Rywalizacją na poważnie czy pokazówką? W tym roku doszło do małego zgrzytu pomiędzy Felixem Auger-Aliassime i Gaelem Monfilsem. Ten pierwszy chciał walczyć na 100%, a drugi nie ukrywał, że przyjął zaproszenie do Kanady, bo obiecano mu dobrą zabawę w koleżeńskiej atmosferze. Jeśli sami zawodnicy nie do końca wiedzą w jakiej formule mają grać, to tym bardziej kibice mogą czuć się zagubieni.

Nie można odmówić Pucharowi Lavera spektakularnej oprawy i tenisa na najwyższym światowym poziomie. Tylko podczas tej imprezy można było podsłuchać jak Roger Federer „coachował” Rafaela Nadala czy Novaka Dżokovicia i vice versa. Nie bez powodu w pewnym momencie pojawiły się głosy, że organizatorzy Pucharu Davisa powinni podpatrzeć u swoich kolegów, jak powinno się robić oprawę rozgrywek drużynowych. Jednak efekt świeżości chyba powoli się kończy i trzeba zastanowić się co dalej. Przy tak przeładowanym kalendarzu tenisowych rozgrywek, istnieją poważne obawy, że dla Pucharu Lavera jako pokazówki może zabraknąć już miejsca. Dla najlepszych tenisistów na świecie, którzy gonią przede wszystkim za wielkoszlemowymi tytułami, zdrowie i odpoczynek coraz częściej będzie priorytetem. Przed szwajcarskim mistrzem i jego współpracownikami trudne zadanie, żeby przekonać takich tenisistów jak Carlos Alcaraz, Daniił Miedwiediew czy Nick Kyrgios, że warto znaleźć czas i siłę na rywalizację Europy z drużyną Reszty Świata. Bez nazwisk, które w tym momencie przyciągają zainteresowanie kibiców na cały świecie, trudno będzie mówić o sukcesie.

Czy ta misja się powiedzie? Dużo wyjaśni przyszłoroczna edycji w Berlinie.